A A+ A++

Górnik Zabrze sprawił swoim kibicom niemiłą niespodziankę. Szósta drużyna poprzedniego sezonu ekstraklasy mierzyła się na własnym stadionie z beniaminkiem – Lechią Gdańsk. Przyjezdni od początku rozgrywek spisują się fatalnie. W pierwszym sześciu spotkaniach nie wygrali ani razu i z zaledwie dwoma punktami zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Teraz w końcu się przełamali.

Zobacz wideo Ależ słowa Tomasza Adamka! “Żona mi mówi: jak masz jeździć po knajpach, to walcz”

Lechia totalnie zaskoczyła. Cztery minuty i Górnik w szoku

Na początku meczu wizualną przewagę mieli gospodarze. Częściej utrzymywali się przy piłce, ale nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Przed końcem pierwszego kwadransa do sytuacji sam na sam po błędzie Olssona doszedł Zahović, ale sędzia odgwizdał spalonego. Niedługo później Lechia niespodziewanie w cztery minuty zadała dwa zabójcze ciosy.

Najpierw w 24. minucie kapitalną indywidualną akcję przeprowadził Anton Carenko. Ukrainiec dostał futbolówkę przy linii bocznej, rozpędził się i praktycznie z linii pola karnego oddał mocny strzał na dalszy słupek. Trafił po koźle precyzyjnie w dolny róg. Po czterech minutach było już 0:2. Dośrodkowanie z rzutu rożnego posłał Rifet Kapić, a do główki idealnie złożył się Elias Olsson.

Niewiele brakowało, a Lechia miałaby znakomitą sytuację, by skarcić Górnik po raz trzeci. Po dośrodkowaniu Żelizki główkował Olsson, a sędzia odgwizdał karnego za zagranie ręką Josemy. Po analizie VAR okazało się jednak, że ręki nie było. W odpowiedzi kolejny strzał na bramkę Lechii oddał Zahović, ale nie dość, że obronił Weirauch, to jeszcze był spalony. Tym sposobem ekipa Jana Urbana schodziła do szatni w minorowych nastrojach.

Cios za cios. Fenomenalna akcja Górnika, a potem zaskoczenie

Po zmianie stron Górnik rzucił się do odrabiania strat. Od razu groźny strzał po akcji skrzydłem oddał Ismaheel, ale trafił tylko w boczną siatkę. W 53. minucie gospodarze dopięli swego. Zagrali fantastyczną, składną akcję, zakończoną genialnym podaniem z pierwszej piłki Erika Janży. Do piłki w polu karnym doszedł Paweł Olkowski i sprytnie, lekko uderzył w dolny róg.

Wydawało się, że Górnik pójdzie za ciosem i poszuka wyrównania. Tymczasem znakomicie zareagowała Lechia. 10 minut później doskonałą okazję miał Camilo Mena. Kolumbijczyk rozpędził się skrzydłem i uderzył obok Michała Szromika. Piłka już zmierzała do bramki, gdy w ostatniej chwili z linii wybił ją Paweł Olkowski, stając się bohaterem swojego zespołu.

Poświęcenie Olkowskiego jednak nie wystarczyło. Po chwili Górnik znów dał się zaskoczyć przy rzucie rożnym. Dośrodkowanie Kapicia głową przedłużył Pllana, a przy dalszym słupku akcję zamykał debiutujący w barwach Lechii ukraiński napastnik Bogdan Wiunnyk. Strzelił z pierwszej piłki, ta odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.

Wydawało się, że dwubramkowa przewaga Lechii na tym etapie spotkania przesądzi sprawę. Tymczasem w 82. minucie Górnik znów wrócił do gry. Przebłysk geniuszu pokazał Filipe Nascimento. Ustawił sobie piłkę przed polem karnym i precyzyjnie huknął w samo okienko.

Choć arbiter doliczył aż sześć minut do podstawowego czasu, Górnik nie zdołał wyrównać. Dzięki pierwszej wygranej w sezonie Lechia opuściła ostatnią pozycję w tabeli ekstraklasy. Z dorobkiem pięciu punktów awansowała na 16. Górnik ma osiem punktów i zajmuje 10. pozycję. Liderem pozostaje Lech Poznań.

Ekstraklasa, Górnik Zabrze 2:3 Lechia Gdańsk

  • bramki: Olkowski, Nascimento – Carenko, Olsson, Wiunnyk
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBędzie bezpieczniej nad Jeziorem Nyskim – nowy sprzęt już służy
Następny artykułZmarła mama kard. Parolina: kondolencje od Papieża Franciszka