Środa była pierwszym pełnym dniem zespołu po dotarciu pod Manaslu. Za uczestnikami międzynarodowej wyprawy prawie tydzień trekkingu do bazy. Himalaiści przylecieli do Nepalu w Nowy Rok. W Katmandu musieli odbyć czterodniową kwarantannę, po której przeszli testy na koronawirusa. W czasie tego pobytu w stolicy, udało się zorganizować transport wyprawowego sprzętu helikopterami do ostatniej miejscowości przed dojściem do bazy – Samagaon na wysokości 3500 metrów. Stamtąd do miejsca u stóp Manaslu, na wysokość 4900 metrów, gdzie himalaiści spędzą kolejne tygodnie, wyposażenie wyprawy wynieśli zatrudnieni na miejscu porterzy. Region żyjący z wypraw i turystów został mocno dotknięty skutkami pandemii. Zdecydowano więc o wsparciu finansowo lokalnej społeczności.
Doskonale zdajemy sobie sprawę, że ten nasz wkład nie rozwiąże problemu, jaki pojawił się tutaj w ostatnim roku. Pandemia mocno dotknęła ten obszar. Było tu niewiele przypadków zakażeń, ale koronawirus całkowicie wpłynął na okoliczną gospodarkę. Przed wylotem spodziewałem się, co zastaniemy – okolicę zależną od turystyki i wypraw, ale kompletnie bez turystów i bez ekspedycji. Ze względu na szacunek jaki mam do Nepalczyków po latach wypraw w Himalaje uznałem, że najbardziej uczciwe będzie udzielenie im jak największej pomocy – opowiada Txikon.
Wcześniejszy, prawie tygodniowy trekking do bazy był piękny. Mieliśmy wspaniałą pogodę. Już w Katmandu wiedzieliśmy, że będzie po naszej stronie, więc kwarantanna bardzo nam się dłużyła. Chcieliśmy wyruszyć od razu i korzystać ze słońca. Ostatecznie widzieliśmy piękne miejsca, ale na kolejnych etapach mierzyliśmy się też z rzeczywistością, która była dla nas trudna. Usłyszeliśmy od Szerpów na przykład, że jesteśmy dopiero drugą grupą z Zachodu, którą mają okazję spotkać w tym roku. To katastrofalne dla regionu, który żyje z wizyt osób takich, jak my. Mimo to Nepalczycy nigdy nie tracą uśmiechu i zachowują optymizm. Dali nam więc dużo siły – relacjonuje Bask. Najbliższe dni jego zespół spędzi na organizacji bazy.
Głównymi postaciami w składzie ekspedycji są Txikon i Moro, którzy razem 26 lutego 2016 roku dokonali pierwszego zimowego zdobycia Nanga Parbat. Włoch – bez efektów – próbował już zdobyć Manaslu zimą w 2015 i 2018 roku. Jest rekordzistą, bo jako jedyny dokonał pierwszych wejść zimowych na szczyty czterech ośmiotysięczników. W 2005 roku zdobył Sziszapangmę, w 2009 roku – Makalu, w 2011 roku – Gaszerbruma II, a 5 lat temu Nanga Parbat. Pod Manaslu są teraz także przyjaciel Txikona – Inaki Alvarez oraz dwaj Szerpowie – Chhepal, który już po raz piąty bierze udział w wyprawie Baska i Kalden, który rok temu towarzyszył Txikonowi podczas zimowej wyprawy na Mount Everest. Zespół w bazie uzupełnią Eneko Garamendi, Aitor Sanz i Lur Uribarren.
Jak co roku, wyprawie Baska towarzyszyć będzie kilka projektów naukowych oraz zakładających wsparcie dla lokalnej społeczności. Przez 1,5 miesiąca pod ośmiotysięcznikiem testowany będzie nowoczesny sprzęt do przeszukiwania lawin. Jest on 30 razy dokładniejszy niż obecnie dostępna technologia. Dla środowiska wspinaczkowego to będzie ogromny krok zwiększający bezpieczeństwo – zaznacza Txikon. Fundacja EKI pomoże mieszkańcom wysokogórskich rejonów, dostarczając panele słoneczne. Startup AQUADAT przeprowadzi z kolei badania jakości wody trafiającej do domów w Katmandu i w rejonie Manaslu.
12 stycznia 1984 roku pierwszego zimowego wejścia na Manaslu dokonali dwaj Polacy – Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski. 2 lata później, 10 listopada 1986 roku Jerzy Kukuczka i Artur Hajzer weszli natomiast zarówno na szczyt główny, jak i na niższy wierzchołek Manaslu East Pinnacle (7992 m). Przed obecną wyprawą Simone Moro zapowiadał, że chciałby połączyć te osiągnięcia, a więc zdobyć oba szczyty zimą.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS