Mimo, że przegrał wybory i przekazanie władzy już się rozpoczęło, narracja o fałszerstwach przy urnach może pozwolić Trumpowi zachować popularność wśród prawicowej bazy oraz trwały wpływ na Partię Republikańską. Bez względu na to, czy w 2024 r. ponownie stanie do wyborów, czy nie – pisze na łamach nowego wydania tygodnika „Sieci” Aleksandra Rybińska.
Rybińska analizuje ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych i próby podejmowane przez Donalda Trumpa w celu odwrócenia wyniku wyborów na swoją korzyść.
Przez całą drugą połowę grudnia prezydent USA wywierał presję na republikańskich senatorów oraz członków Izby Reprezentantów, by 6 stycznia 2021 r. nie zatwierdzili głosów oddanych przez Kolegium Elektorów. Podobną presję wywierał także na wiceprezydenta Mike’a Pence’a, który jego zdaniem powinien „zatrzymać tę farsę” i odrzucić głosy elektorskie. Pence odmówił, twierdząc, że nie posiada takich konstytucyjnych uprawnień, choć, jak dodał, „podziela obawy Amerykanów dotyczące uczciwości wyborów”.
Autorka wspomina także o wtargnięciu grupy podającej się za zwolenników Trumpa na Kapitol.
Zanim udało się wyprzeć protestujących z Kapitolu, cztery osoby straciły życie, z czego co najmniej jedna zginęła od kul. Kongres wznowił swoje obrady i o czwartej nad ranem zatwierdził ostatecznie zwycięstwo wyborcze Joego Bidena. Donald Trump w pewien sposób starał się uspokajać nastroje. Prezydent, który wciąż odmawia uznania swojej porażki, wezwał swoich zwolenników do przestrzegania prawa, podkreślił, że „ich kocha” i obiecał, że w sposób „uporządkowany” przekaże władzę, choć nadal uważa, że wybory zostały mu „skradzione”.
Aleksandra Rybińska zaznacza, że spora część mediów oskarżyła Trumpa o podżeganie do przemocy. Jednak jej zdaniem wśród Amerykanów już wcześniej urosło spore rozgoryczenie na forsowanie przez Demokratów politycznej poprawności i zasad gender.
Objawiło się to dobitnie 3 stycznia, gdy Emanuel Cleaver – amerykański polityk, członek Izby Reprezentantów z ramienia demokratów – poprowadził modlitwę w Kongresie. Zakończył ją, prosząc o pokój w izbie ustawodawczej. Potem wygłosił zdanie: „W imię monoteistycznego Boga Brahmy i Boga znanego pod wieloma imionami, przez wiele różnych wyznań. Amen i A-women”. To ostatnie miało być ukłonem w kierunku kobiet i brzmieć bardziej poprawnie, ale wyszło groteskowo.
Według autorki sporo wyborców zrozumiało, że byli do tej pory niesłusznie marginalizowani.
A po czterech latach bezustannej nagonki na Donalda Trumpa i jego zwolenników, w mediach, na poziomie politycznym i kulturowym, określania przywiązanych do wiary, tradycji i zdrowego rozsądku ludzi jako rasistów, ksenofobów i zacofanych troglodytów, wielu Amerykanów uważa dziś demokratyczne serce USA, czyli Kongres, i pozostałe instytucje polityczne, za zepsute do cna. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Jak powiedziała w rozmowie z „Detroit News” członkini komisji wyborczej w Detroit i zwolenniczka Trumpa Karen Ostin: „Widziałam sfałszowane karty wyborcze. Jeśli teraz nie ujawnimy tego oszustwa, to już nigdy w tym kraju nie będzie wolnych i sprawiedliwych wyborów”. Twarde stanowisko zajęła również bliska rodzina aktualnie urzędującego prezydenta. Jak podkreślił syn Trumpa, Eric: „Mogą kłamać, oszukiwać, kraść. Ale mój ojciec zapoczątkował nowy ruch polityczny i ten ruch nigdy, przenigdy nie umrze”.
Więcej na temat wydarzeń w Stanach Zjednoczonych w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” dostępnym w sprzedaży od 11 stycznia br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS