Czyżby wojna w rodzinie? Tęczowy aktywista Bart Staszewski zapowiedział podjęcie kroków prawnych po tekście, który ukazał się na portalu „Gazety Wyborczej”. Działaczowi LGBT piętnującemu miejscowości, których władze stają w obronie tradycyjnych wartości nie spodobał się tekst Piotra Głuchowskiego, który wykazał, że w Polsce nie ma „stref wolnych od LGBT”, a happening Staszewskiego „zakrawa o absurd”.
CZYTAJ WIĘCEJ:
— Skoro tablice „Strefa Wolna od LGBT” to happening, jak zareagowano by na happening z tablicami „Stowarzyszenie Przyjaciół Pedofilii”?
— Doigrał się! Gmina Zakrzówek pozywa Staszewskiego. Chodzi o jego akcję dokręcenia tabliczek z napisem „Strefa wolna od LGBT”
— Bezczelne zachowanie Staszewskiego! Tęczowy aktywista prowokuje zdjęciem z Janem Paweł II. Internauci: „Współczujemy ci”
Kontrowersyjna Samorządowa Karta Praw Rodzin?
Piotr Głuchowski postanowił przyjrzeć się bliżej akcji Bartosza Staszewskiego, który w mediach społecznościowych rozpowszechnia fałszywe zdjęcia tabliczek z nazwami polskich miast z dopiskiem „strefa wolna of LGBT”.
Jak podkreślił, w Polsce nie ma czegoś takiego jak „strefy wolne od LGBT”. Są natomiast obszary „objęte uchwałami organów samorządu terytorialnego, głównie Samorządową Kartą Praw Rodzin”, której przyjęcie nie ma skutków prawnych, bowiem Karta ma symboliczny wymiar.
Autor zwraca uwagę, że założenia Karty mają na celu wzmacnianie lub ochronę rodziny. Jak dodał, jedyne, co może być w niej kontrowersyjnego to akapit mówiący o tym, że „konieczne jest w szczególności wyłączenie możliwości przeznaczania środków publicznych i mienia publicznego na projekty podważające konstytucyjną tożsamość małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny lub autonomię rodziny”.
Inaczej mówiąc: samorząd nie powinien finansować publikacji czy prelekcji, podczas których kwestionowany byłby konstytucyjny status małżeństwa jako „związku kobiety i mężczyzny znajdującego się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej”. A zatem: KonsTYtucJA!
— napisał Głuchowski.
Tabliczki Staszewskiego jak hitlerowskie tabliczki?
W ocenie publicysty, tabliczki przyczepiane przez aktywistę LGBT mają się kojarzyć z „hitlerowskimi znakami zakazującymi Żydom wstępu do ‘rasowo czystych’ miejscowości lub na tereny rekreacyjne”.
Zdjęcia tablic „Juden Eintritt in die Parklagen verboten”, „Juden sind hier unerwünscht” i tym podobne można bez trudu odnaleźć w sieci i tak samo za 80 lat będzie można odnaleźć polskie znaki „LGBT FREE”
— napisał publicysta.
Głuchowski powołał się także na tekst Stanisława Janeckiego, opublikowany na portalu wPolityce.pl, w którym autor zastosował pewien „eksperyment myślowy”, który ma polegać na tym, by wyobrazić sobie, że do tabliczek z nazwami miejscowości przyczepia się tabliczki np. z napisem „Stowarzyszenie Przyjaciół Pedofilii”.
Mnie się także akcja Staszewskiego bardzo nie podoba, ponieważ utrwala wizerunek naszego kraju jako państwa niemalże nazistowskiego ciemnogrodu, co doskonale współgra z (nie tylko rosyjską) polityką obwiniania Polaków o wywołanie II wojny światowej i Holocaust. Żyjemy, niestety, w kraju rządzonym przez narodowo-konserwatywnych populistów (trudno, naród wybrał) – ale nie w kraju pełnym oddolnych antyludzkich i motywowanych nienawiścią inicjatyw, nie w kraju wypełnionym ksenofobicznym motłochem dyszącym chęcią pognębienia myślących i kochających inaczej. Takim krajem (jeszcze) Polska nie jest, lecz już bywa tak postrzegana
— napisał Głuchowski.
Happening Staszewskiego zakrawa o absurd
Autor dodał także, że happening Staszewskiego można powtórzyć w jeszcze ostrzejszej formie i powiesić tabliczki „Żydom, muzułmanom i ateistom wstęp wzbroniony” (JEWS FREE ZONE) „wszędzie tam, gdzie samorządy przyjęły uchwały o zawierzeniu gmin/powiatów/miast Matce Boskiej albo Chrystusowi Królowi”.
Jeżeli gminy wspierające tzw. tradycyjną rodzinę są strefami „wolnymi od LGBT” (w których – przypomnijmy – mieszkają lesbijki i geje), to gminy zawierzone postaciom z katolickiego panteonu są analogicznie „wolne od ateizmu, judaizmu i islamu”. Idąc tym tropem jeszcze dalej, można wieszać na klubach gejowskich tablice „Strefa wolna od heteroseksualizmu”, a na ściankach wspinaczkowych i w skateparkach: „Strefa wolna od niepełnosprawnych ruchowo”
— zwrócił uwagę Głuchowski.
Wniosek: akcja Staszewskiego nie wytrzymuje logicznego rozbioru i zakrawa na absurd
— stwierdził.
Aktywista LGBT oburzony
Tekst na łamach portalu „Gazety Wyborczej” bardzo nie spodobał się aktywiście LGBT. Bart Staszewski swoje oburzenie wyraził w mediach społecznościowych. Na Twitterze stwierdził, że Głuchowski dołączył do nagonki „prawicowej szczujni”, a on sam będzie konsultował z prawnikiem ewentualne kroki prawne.
Obrzydliwy, pełen manipulacji tekst @gazeta_wyborcza. Widzę się dzisiaj z prawnikami aby rozważyć kroki prawne. To jest dołączenie do nagonki prawicowej szczujni w nagonce na aktywistów
— oświadczył Staszewski.
„Wyborcza” usuwa tekst
Po wpisie Staszewskiego redakcja „Gazety Wyborczej” usunęła krytyczny w stosunku do aktywisty LGBT tekst. Sam Staszewski stwierdził, że cieszy się, że ten „okropny, manipulacyjny i fałszywy tekst” został zdjęty.
Staszewskiego bardzo musiało zaboleć to, że sprzyjające mu medium skrytykowało jego kłamliwą akcję oczerniającą Polskę. Z braku argumentów została mu tylko gra na emocjach i straszenie pozwami… Zastanawiająca jest także postawa samej „Gazety Wyborczej”. Czy wystarczyła zwykła groźba pozwu, aby usunąć tekst?
wkt/wyborcza.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS