Zanim wrócimy do tytułowego prezesa, rozwińmy te dwie myśli. Tak bowiem wyglądają dziś zmiany. Zmiany w świecie AI, VUCA czy BANI. Żyjemy w świecie zmian już nie geometrycznych, ale logarytmicznych. A z drugiej strony uważamy, że to, co otacza nas dziś, będzie względnie stałe. Nie będzie. Ja pamiętam, jak rodzice kupowali telewizor. A na samochód na wsi mówiło się taksówka, bo to były pierwsze samochody osobowe, jakie tam docierały. Dziś mój dziewięcioletni wnuk tłumaczy mi, jak działa autonomiczny autobus, który przejechał obok nas. I nie ma telewizora. Ma ekran na ścianie, tak jak ja, ale używa go inaczej. I trudno mu zrozumieć zwroty – „program telewizyjny” albo „co leci w telewizji”. Bo leci to, co chcesz. Jak to się przekłada na tytułowego prezesa? Zobaczmy…
Te dwa trendy zmian – brak kontaktu czy rozmowy oraz korzystanie w pracy z AI zbiegły się na biurku owego prezesa, mojego mentee. Prezes był zainteresowany ofertami osobiście, bo był sponsorem projektu rozwojowego. Jednak ani oferenci, ani jego ludzie nie naciskali zbytnio na rozmowy przed przygotowaniem ofert. W efekcie, 7 ofert na 11 było pisanych przez AI. Dobrych, gładkich, profesjonalnych i bardzo podobnych. Pozostałe cztery miały jakieś drobne błędy, choćby niezręczne sformułowania, ale ktoś, kto je pisał, potrafił je zrealizować. To coraz częstsze zjawisko – AI wygrywa przetarg, a potem na siłę szukamy wykonawcy. I dziwimy się, że realizacja idzie jak po grudzie. W branży szkoleniowej widać to na forach branżowych, pod hasłem „pilnie szukam trenera”. AI wygrało przetarg, bo oferta była merytorycznie dobra, dopasowana do branży, szyta na miarę. Mamy więc ustalony program, termin, zarezerwowany hotel i uczestników – tylko nie ma kto tego zrobić. To tak jakby w restauracji po zamówieniu obiadu, restauracja zaczęła szukać kucharza, który zamówienie ugotuje.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS