Wiele przedświątecznych akcji charytatywnych ma na celu zbiórki jedzenia dla tych najbardziej potrzebujących. Bardzo byśmy chcieli, aby w naszym kraju nie było głodnych ludzi, a przede wszystkim dzieci, dla których jeden dziennie ciepły posiłek jest luksusem, ale niestety, są ludzie bezdomni, ludzie żyjący poniżej minimum socjalnego, rodziny nie potrafiące sobie radzić z trudami codziennego życia. I choć na co dzień opieka socjalna, schroniska dla bezdomnych czy punkty wydające darmowe posiłki oraz różne organizacje pozarządowe, wspierające tych najbardziej potrzebujących starają się w miarę swoich możliwości, to ten przedświąteczny okres, kiedy samotność i biedę odczuwa się w sposób szczególny, wymaga ogromnej mobilizacji tych wszystkich, którzy potrafią zobaczyć człowieka w potrzebie. Szczególnie teraz, kiedy w dobie pandemii nie można urządzać Wigilii dla bezdomnych, gromadzących kiedyś setki ludzi, którzy przychodzili na place polskich miast nie tylko, by zjeść wigilijny posiłek, odebrać skromną paczkę z jedzeniem, ale żeby choć przez tę jedną chwilę w roku być razem i poczuć, choć ulotną i krótkotrwałą, ale jednak pozostającą na dłużej w pamięci, wspólnotę.
I dlatego informacja o tym, że działacze AgroUnii (specjalnie piszę „działacze”, a nie „rolnicy”, co za chwilę wytłumaczę) w ramach swojego politycznego protestu wyrzucili w nocy z soboty na niedzielę na ulice Warszawy jaja, ziemniaki, selery i kapustę, musi budzić oburzenie.
Rolnik szanuje to, co wytworzył. Może mieć pretensje do rządzących, że nie dbają o jego interesy tak, jakby chciał, albo tak, jak obiecywali, ale niszczenie tego, co wyprodukował, to nie tylko zaprzeczenie etosowi polskiego rolnika, który nie tylko chroni swoją ziemię, zbiory i inwentarz przed niesprzyjającymi warunkami przyrody, bezmyślnym działaniem urzędników i polityków, ale także wymaga szacunku dla swojej pracy i jej efektów. Prawdziwy rolnik nie wyrzucałby jedzenia na ulicę nie tylko dlatego, że wie, ile jego wyprodukowanie kosztowało wysiłku, ale także ma świadomość tego, że żyją w naszym kraju ludzie, dla których kupno kilku jajek, kilograma ziemniaków czy włoszczyzny jest wydatkiem nie do udźwignięcia.
Działacze AgroUnii, krzycząc że nie ma ich zgody na to, aby „polskie rolnictwo było niszczone”, wyrzucili na ulice jedzenie, niszcząc „symbolicznie” to, co polskie rolnictwo wytwarza. Niszczą także szacunek dla polskiego rolnika.
Niszczą również ludzką solidarność, która sprawia, że dzielimy się w tych przedświątecznych dniach jedzeniem. My, którzy mamy go pod dostatkiem, z tymi, którzy go szczególnie potrzebują.
I można tylko powtórzyć za Cyprianem Kamilem Norwidem słowa z wiersza „Moja piosenka”:
Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba
Podnoszą z ziemi przez uszanowanie
Dla darów Nieba….
Tęskno mi, Panie…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS