A A+ A++

Szycie, farbowanie i haft nie mają przed nią tajemnic. Agnieszka Wolnica z wyróżnieniem skończyła Krakowską Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru. Rozpędzoną karierę przerwała pandemia. Jak zmieniło się podejście do mody i zawodu projektantki? Gdzie najchętniej swoje rodziny ubierają młodzi ludzie i czy Śląsk jest kopalnią pomysłów?

Moda po pandemii. Co się zmieniło?

Lidia Ostólska, Styl.pl: – Nie ma wątpliwości, że miniony rok był dla mody przełomowy. Rozpędzona machina musiała wyhamować. Jak rynek fashion zmienił się w oczach młodej projektantki?

Agnieszka Woolnica: – To nie jest łatwy czas dla świata mody. Potrzeby ubraniowe większości ludzi zostały nagle drastycznie zredukowane. Wszyscy spędzają większość czasu w domach. Firmowy dress code przestał obowiązywać. Odwołano eventy, rodzinne imprezy, nie można pójść do kina, teatru, restauracji, nie mówiąc o dalekich podróżach.

– Nie ukrywam, to czas na to, aby przemyśleć założenia przemysłu modowego od nowa. Fast fashion nie powinno mieć już racji bytu. Wiele firm deklaruje wprowadzenie kolekcji wyprodukowanych etycznie z poszanowaniem środowiska i ludzkiej pracy. Na początku pandemii część szwalni przestawiła się na produkcję maseczek i kombinezonów ochronnych, inne zamówienia się urwały. W ofercie większości marek modowych zaczęły pojawiać się dresy. Sklepy w galeriach handlowych po raz kolejny zostały zamknięte, króluje sprzedaż internetowa.

Brak pokazów, zamknięte galerie… Lockdown sprawił, że ubrani w dresy zaczęliśmy buszować w sieci w poszukiwaniu inspiracji. Zabawa modą online rozkwita. Widzisz pozytywy tego zjawiska?

– Kupowanie online jest bardzo wygodne. Większość marek odzieżowych, aby utrzymać się na rynku, przestawiła się na sprzedaż internetową. Pokazy w ramach tygodni mody również w znacznej części przeniosły się do sieci, dzięki czemu stały się łatwiej dostępne dla szerszego grona odbiorców. Moda ma też teraz ważne zadanie- powinna dawać ludziom namiastkę poczucia normalności, nadzieję, być odskocznią od ponurej rzeczywistości.

Na tej fali wiele osób odkryło w sobie talent lub smykałkę do biznesu i postanowiło otworzyć własny sklep internetowy z odzieżą szytą np. w łódzkich szwalniach. Jak zapatrujesz się na takie inicjatywy. Twoim zdaniem to niszczy rynek, bo projektantem może stać się każdy?

– Nie mnie oceniać kto może, a kto nie może być projektantem. Rynek sam to zweryfikuje. Myślę, że jeśli ktoś ma dobre pomysły, jest zaangażowany i konsekwentny, chce się uczyć, zaoferuje produkt wysokiej jakości i dobrze go wypromuje, może osiągnąć sukces.

– Tym, co według mnie psuje rynek, jest dążenie do cięcia kosztów produkcji za wszelką cenę, co prowadzi do wyzysku pracownic między innymi we wspomnianych łódzkich szwalniach, niszczenia środowiska i wprowadzania do obiegu produktów bardzo niskiej jakości.

Śląska tradycja. Moda na solidnych filarach

Szkołę Artystycznego Projektowania Ubioru skończyłaś z wyróżnieniem. Twoja perfekcyjna praca dyplomowa “Fartuszek” zachwyciła jurorów podczas finałowego pokazu. Jak wpada się na takie pomysły?

– Pomysł na stworzenie kolekcji inspirowanej babcinymi fartuszkami pojawił się początkowo jako żart! Jednak kiedy raz jeszcze zaczęłam o tym myśleć, temat zaczął w mojej głowie ewoluować i nie dawał mi spokoju.

– W mojej najbliższej rodzinie jest wiele starszych kobiet, gospodyń domowych, dla których charakterystyczny fartuszek jest nieodłącznym elementem garderoby. Noszą go nieustannie przez cały dzień. Taki fartuszek w efekcie gra w stylizacji pierwsze skrzypce, bo prawie nigdy nie odsłania właściwego ubrania, które ma chronić. Można znaleźć niezliczone ilości wzorów i fasonów, choć wcześniej myślałam, że wszystkie są takie same! Świetnie się bawiłam podczas pracy nad tą kolekcją!

Sesja “Fartuszka” też była przemyślana. Zabrałaś modelki do klimatycznej dzielnicy Nikiszowiec w Katowicach. Dlaczego właśnie tam?

– Pochodzę ze Śląska, temat mojej kolekcji był niejako powiązany ze śląskim folklorem. Widok gospodyni w kwiecistym fartuszku w oknie familoka jest tu nadal powszechny. Nikiszowiec to wyjątkowo piękna, zabytkowa dzielnica Katowic, bardzo lubię ten klimat. Dzięki uprzejmości Muzeum Historii Katowic mogliśmy zrealizować sesję mojej kolekcji w zrekonstruowanych wnętrzach nikiszowieckiego mieszkania robotniczego oraz na terenie dawnej pralni i magla.

Zatem dres czy fartuszek, w co ubierałabyś kobiety podczas pracy zdalnej?

– Podczas pracy zdalnej łatwo utknąć w piżamie… Myślę, że warto codziennie się zmobilizować i włożyć strój, w którym czujemy się wygodnie i komfortowo, ale także pięknie!

– Przedłużająca się rzeczywistość pandemii i kolejny lockdown bardzo źle wpływają na psychikę wielu ludzi. Siedzimy całymi dniami przed ekranem, często z wyłączoną kamerką, bez osobistego kontaktu ze współpracownikami. Oprócz spaceru do lasu i szybkich zakupów spożywczych nie ma za bardzo gdzie wyjść, nie ma okazji, żeby się wystroić.

– Myślę, że znoszone dresy noszone całymi dniami mogą tylko pogłębić poczucie beznadziei, to taki smutny strój. Jeśli więc dres, to niech będzie wyjątkowy, dobrze uszyty, w pięknym kolorze. Teraz jest czas, żeby zacząć ubierać się dla siebie, a nie dla innych. Ulubiona sukienka, piękna bluzka, dobra bielizna potrafią całkiem nieźle poprawić samopoczucie!

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZnudziły ci się tradycyjne frytki? Wypróbuj ten przepis!
Następny artykułDziś 101. rocznica urodzin polskiego papieża