A A+ A++

Wiceprezydentka Kielc Agata Wojda 
Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.pl

Gdy informowaliście, że na czym polegać będzie rewitalizacja, słychać było: “Po co wydawać 20 mln zł na odbetonowywanie rynku”. Może mieszkańcy nie chcą zmian.

– W komunikacji internetowej bardzo często stosowane są skróty myślowe, na których zależy niestety niektórym środowiskom. A przecież te 20 mln zł to nie jest wyłącznie koszt zazielenienia rynku. Chodzi o cztery inwestycje w zakresie zieleni. I to nie są projekty wymyślone na szybko. Dwa z nich, czyli rewitalizacja ul. Bodzentyńskiej i przebudowa skweru im. Sendlerowej, już poprzedni prezydent zgłaszał do RPO, ale nie uzyskały dofinansowania. Jeśli chodzi o rynek, to projekt wprawdzie nie był gotowy, ale postulat, że powinno tam być więcej zieleni, jest formułowany od lat także przez osoby, które dziś krytykują plan zazielenienia rynku.

Internetowym hitem w ostatnich tygodniach było zestawienie dwóch zdjęć z kieleckiego rynku – pełnego zieleni z lat 70. i współczesnej “patelni” z ustawionymi parasolami. Pierwsze zdjęcie miało więcej pochlebnych recenzji.

– Wiele osób z pewnością pamięta, jaka była funkcjonalność rynku przed pierwszą rewitalizacją. Nikt nie korzystał z niego społecznie, rekreacyjnie. Część osób przechodziła przez ruchliwe rondo, dochodziła do zbiornika wodnego i chwilę spędzała tam czas. Nie miało to nic wspólnego z funkcjonalnością placów publicznych. Rewitalizacja z 2010 roku miała przywrócić podstawowe funkcje centralnego placu w mieście wojewódzkim. Pamiętam też, jakie było wtedy podejście konserwatorów zabytków – nie było możliwości, żeby zieleń potraktować jako istotny element. Dopiero zmiana tej zasady, co stało się niedawno, pozwoliła samorządowcom, którzy inwestują w zieleń, rozwinąć skrzydła.

Nikt nie powie, że teraz funkcja rynku w Kielcach nie podoba się mieszkańcom. Lubią tam spędzać czas w ogródkach gastronomicznych, lubią przychodzić na imprezy, umawiają się na rynku, czego 15 lat temu raczej nie robili. Ta pierwsza rewitalizacja miała całą masę pozytywnych aspektów, bo przywróciła absolutnie potrzebną funkcję rynku jako centralnego punktu spotkań, zabaw i wydarzeń. Natomiast teraz, w czasie skutków zmian klimatu widzimy, że rynek jest mało jakościową przestrzenią podczas upalnych dni. Dlatego chcemy zniwelować część błędów, podwyższyć jakość tej przestrzeni publicznej.

Tak naprawdę to zestawienie zdjęć rynku, archiwalnego i aktualnego jest trochę zmanipulowane, bo na tym archiwalnym nie widać, że zieleń to wyspa centralna ronda.

– Usłyszałam nawet zarzut, że to specjalna akcja PR-owa urzędu miasta, żeby wzbudzić zaufanie do planowanej zielonej rewitalizacji. Trochę żałuję, że służby PR-owe ratusza nie są tak mocne, żeby na “Make life harder” wysłać sygnał, żeby nam coś takiego puścili (śmiech). Taka jest specyfika mediów społecznościowych – oceniamy obrazem i nie ma miejsca na szersze dyskusje. Przecież jak popatrzymy na zdjęcie, które pokazuje to miejsce sprzed wielu lat z perspektywy ronda czy ulicy, to widać różnicę. Pamiętam rynek sprzed rewitalizacji i – mając świadomość obecnych jego deficytów – mogę stwierdzić, że obecnie ta przestrzeń jest zdecydowanie bardziej przyjazna. Rewitalizację sprzed ponad kilkunastu lat oceniam na plus.

Ale mamy też sytuację z ul. Bohaterów Warszawy, gdzie miasto na prośbę dewelopera zgodziło się na wycinkę drzew. Uważam, że poszło za daleko.

– Z mojej perspektywy ta sytuacja nie powinna się wydarzyć. Doszło do tego, ponieważ zarządzenie zielenią i nadzór nad nią jest trochę rozproszony. Niestety, na żadnym etapie, ani w wydziale architektury, ani w zarządzie dróg, ani na etapie wydawania zgody właścicielskiej, nikomu w głowie nie zaświeciła się czerwona lampka, że być może jest to działanie niepotrzebne, które przyniesie więcej szkody niż pożytku.

A jaka jest w tym kontekście pozycja pełnomocnika prezydenta Kielc ds. zieleni?

– Pełnomocnik nie jest etatowym pracownikiem urzędu [jest zastępcą kierownika Ogrodu Botanicznego – przyp. red.], pełni funkcję doradczą. Może służyć swoją wiedzą, a urzędnicy powinni mieć interes w tym, żeby z tej wiedzy korzystać. Ja spotykam się z nim często, konsultując sprawy dotyczące miejskiej zieleni, ale takiego obowiązku nie ma.

W Kielcach, podobnie jak w innych miastach mamy już dokument strategiczny o adaptacji do zmian klimatycznych. Szacowana wartość inwestycji do zrealizowania to pół miliarda złotych. Czyli na papierze wiadomo, co robić.

– To dokument obowiązkowy dla miast, żeby mogły funkcjonować w przyszłej perspektywie finansowej UE. To jest dla mnie niesamowite, że radni najpierw przyjęli ten dokument strategiczny, a potem bardzo się dziwią, że ktoś działa na jego podstawie i zgodnie z jego zapisami. Przecież np. zielona rewitalizacja śródmieścia Kielc idealnie wpisuje się w jego założenia, skoro mówmy o niwelowaniu wysp ciepła czy zwiększaniu powierzchni biologicznie czynnej.

Do Wojciecha Lubawskiego, poprzedniego prezydenta Kielc przyległa łatka, że zabetonował Kielce. A jak będzie na koniec tej kadencji?

– Myślę, że będą bardziej zielone, a inwestycje w zieleń będą miały charakter strategiczny i staną się częścią większego planu. Oprócz pracy, która polega na realizacji dobrych zielonych projektów, potrzeba jeszcze dużo wysiłku, żeby kruszyć mentalny beton i opór, zarówno wewnętrzny jak i zewnętrzny.

Jeszcze 10-15 lat TEMU wycinki drzew nie budziły wielkich emocji. Dziś jesteśmy mądrzejsi i protestujemy.

– Protesty to głównie efekt podnoszenia świadomości w zakresie zielonej i ekologicznej polityki. Za tą świadomością musi iść polityka informacyjna urzędu. Innej drogi nie ma. Przy realizowaniu inwestycji nie unikniemy wycinania drzew, ale sami musimy mieć czyste sumienie, że przygotowując różne projekty, traktujemy zieleń priorytetowo. Jestem pewna, że w społecznym dialogu takie podejście znajdzie zrozumienie.

Czy mamy się czym pochwalić jako miasto?

– Mamy szczęście, że jesteśmy po prostu zielonym miastem. Teraz chodzi o to, żeby tego nie zmarnować i zmienić sposób patrzenia na zieleń, która jest równie ważna jak inne elementy infrastruktury. Możemy się pochwalić projektem zielonej rewitalizacji, czterema inwestycjami na kwotę ponad 20 mln zł, na które pozyskaliśmy 90 procent wsparcia zewnętrznego. Z wojewódzkiego kontraktu programowego mamy zagwarantowane finansowanie rewaloryzacji Parku Miejskiego i rewitalizację Parku Dolina Silnicy. Prowadzimy konsekwentne działania w zakresie odbrukowywania infrastruktury i wprowadzania większej ilości roślin i drzew do przestrzeni publicznej. W budżecie obywatelskim wyodrębniliśmy osobną kategorię na projekty zielone i mieszkańcy chętnie zgłaszają takie pomysły. Realizujemy program Zielony Mecenat, w ramach którego firmy współfinansują zielone interwencje miejskie.  

Gdy nieco ponad rok temu obejmowała pani funkcję wiceprezydentki, spodziewała się pani, że zieleń miejska to będzie temat tak wielu gorących sporów?

– Nie spodziewałam się, że temat odpowiedzialnej polityki klimatycznej może wzbudzać tyle emocji. Z jednej strony cieszę się, że wzrasta świadomość społeczna, ale z drugiej strony widzę, jak zieleń miejska staje się elementem walki politycznej. Słyszymy niezadowolenie z powodu każdego wyciętego drzewa, a jednocześnie ze strony tych samych środowisk płynie krytyka pod adresem zielonych inwestycji. Gdy na spotkaniach samorządowców, czy konferencjach tematycznych opowiadam, jakiego typu zarzuty padają ze strony niektórych radnych, to eksperci przecierają oczy ze zdziwienia.

Supermiasta 2022

CZYTAJ WIĘCEJ



Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKolejne nakładki asfaltowe w Markach
Następny artykułZąbki – konferencja „Współczesne problemy w wychowaniu dzieci i młodzieży”