Adrienne Shelley od dziecka marzyła o karierze aktorskiej. Jej talent wcześnie został dostrzeżony przez reżyserów. Choć gwiazda nie mogła narzekać na brak propozycji, w pewnym momencie postanowiła skupić się na reżyserii i scenopisarstwie. Niestety nie doczekała się premiery ostatniego filmu, który wyreżyserowała.
Adrienne Shelley postawiła wszystko na jedną kartę. Rzuciła studia, by w pełni oddać się realizowaniu aktorskiego marzenia. Na ekranie zadebiutowała w 1989 roku filmem “The Unbelievable Truth”. Rok później wystąpiła w docenionym przez krytykę “Zaufaniu”. Od tamtego czasu pracowała niemal non stop. Grała w nagradzanych produkcjach, jak “Factotum” oraz telewizyjnych hitach. Miała jednak apetyt na więcej. Pewnego dnia postanowiła stanąć po drugiej stronie kamery. Okazało się, że ma duży talent, a jej filmy zdobyły uznanie krytyki i widzów. Adrienne Shelley miała przed sobą świetlaną przyszłość.
Show-biznes nie sprzyja związkom. Adrienne Shelley miała jednak szczęście spotkać mężczyznę idealnego. Poślubiła Andrew Ostroya, kolegę po fachu. W 2003 r. parze urodziła się córeczka, Sophie. Mąż nie krył, że aktorka jest największa miłością jego życia. Wielokrotnie podkreślał to w wywiadach.
– Adrienne była najbardziej uprzejmą, ciepłą, kochającą i szczodrą osobą, jaką znałem. Niezwykle inteligentna, zabawna i utalentowana. Była moją najlepszą przyjaciółką i osobą, u boku której chciałem się zestarzeć – mówił już po jej śmierci.
Para nie spodziewała się, że ich idealne życie wkrótce pryśnie jak bańka mydlana.
1 listopada 2006 r. to data, która zaważyła na dalszych losach całej rodziny. Tego dnia Ostroy postanowił zajrzeć do biura swojej żony, która długo nie wracała do domu.
Gdy wszedł do łazienki, zamarł. Znalazł ukochaną powieszoną na prysznicu. Szyję miała owiniętą prześcieradłem. Wezwana na miejsce policja podejrzewała samobójstwo. Ta wersja wydała się jednak mężowi zmarłej nieprawdopodobna. Twierdził, że żona nigdy nie leczyła się na depresję, nie miała większych problemów i była zakochana w trzyletniej córeczce.
Być może śledczy nigdy nie poznaliby prawdy, gdyby nie podejrzany ślad męskiego buta w łazience. Okazało się, że w dniu śmierci aktorki w budynku odbywał się remont. Wkrótce policja porównała ślady butów z miejsca zbrodni z butami robotników. Wyszło na jaw, że jeden z mężczyzn był tego dnia w biurze Adrianne Shelley.
Podczas przesłuchania 19-letni Siego Pillco z Ekwadoru przyznał się do morderstwa. Aktorce przeszkadzały hałasy na klatce schodowej, więc postanowiła zwrócić budowlańcom uwagę. Ekwadorczyk przebywał z USA nielegalnie i bał się, że kobieta go wyda. Poszedł więc porozmawiać z nią do biura. Doszło do awantury. Mężczyzna uderzył aktorkę tak, że straciła przytomność. Był przekonany, że ją zabił, dlatego próbował upozorować samobójstwo. Powiesił kobietę na prześcieradle i zniknął.
Najbardziej tragiczna wiadomość spadła na rodzinę po autopsji. Okazało się, że po uderzeniu kobieta jeszcze żyła i zmarła dopiero wskutek powieszenia. Siego Pillco został skazany na 25 lat więzienia, ale mąż ofiary twierdzi, że za taki czyn należała mu się dłuższa kara.
Rodzina nie mogła pogodzić się z niespodziewaną śmiercią aktorki. W jednym z wywiadów mąż ofiary zwrócił się do mordercy:
“Skazałeś tę malutką dziewczynkę na lata rozpaczy, niekończących się pytań i zastanawiania się, co by było gdyby”.
Andrew Ostroy postanowił, że po śmierci żony chcę skupić całą uwagę na wychowaniu córeczki.
Zapraszamy na grupę FB – #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS