Adam Glapiński tradycyjnie znalazł się wśród najniżej ocenianych szefów banków centralnych Europy w rankingu przygotowanym przez magazyn “Global Finance”.
Podobnie jak w poprzednich latach prezes NBP otrzymał notę C, czyli odpowiednik trói. “W ubiegłym roku Glapiński odrzucał obawy o inflację, pozostając gołębiem, mimo że inne banki centralne zaczęły podnosić stopy procentowe na długo przed złowieszczymi prognozami inflacji” – uzasadniają autorzy rankingu. Dodają, że polski bank centralny “w ostatnich systematycznie podnosił stopę referencyjną”, ale “wygląda na to, że Glapiński będzie musiał zrobić więcej” z powodu dalszego przyspieszenia inflacji.
Spośród europejskich bankierów centralnych niższą ocenę (D) otrzymali jedynie Pavel Kallaur z Białorusi oraz Şahap Kavcıoğlu z Turcji, czyli państw, w których władze monetarne podlegają miejscowym dyktatorom. Notę C obok Adama Glapińskiego zobaczyli również prezesi Banku Narodowego Rumunii oraz Banku Anglii. Na czele rankingu w regionie znalazł się szef banku centralnego Islandii.
W całym zestawieniu warto zwrócić uwagę na wyniki szefów najważniejszych instytucji: Jerome Powell z Fedu, Christine Lagarde z EBC i Haruhiko Kuroda z Banku Japonii zostali ocenieni na B+, czyli czwórkę z plusem. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że są to noty “nieco” zawyżone, zważywszy na fakt, że na ich warcie inflacja w USA i strefie euro wspięła się na poziomy niewidziane od dekad, a władze BoJ dopuściły do załamania kursu jena, nie wybudzając przy tym japońskiej gospodarki z marazmu.
Tradycyjnie A otrzymał szef Ludowego Banku Chin – instytucji podlegającej chińskim władzom partyjnym – mimo że Państwo Środka znajduje się w pułapce płynności, w której polityka pieniężna banku centralnego ma ograniczony wpływ na pobudzenie aktywności. Przypisanie władzom PBOC zasług za wysoki wzrost gospodarczy i niską inflację w minionym roku to absurd.
O dziwo, redakcja “Global Finance” nie przyznała oceny Elvirze Nabiullinie “z powodu wojny w Ukrainie”. Równocześnie wystawiła jej opisową laurkę, pisząc, że “przeprowadziła rosyjską gospodarkę i rubla przez jeden z najtrudniejszych okresów”, “pogłoski o jej rezygnacji doprowadziły do spadku kursu rubla o połowę” (kolejna absurdalna teza), a drastyczna podwyżka stóp procentowych zaowocowała “niezwykłym odrodzeniem” rubla (zapomniano o kontroli kapitału i odcięciu Rosji od importu).
Czy wątpliwości budzi również ocena prezesa Glapińskiego? Na pewno prezes NBP komunikuje się w nietypowy dla poważnych bankierów centralnych – a typowy dla profesorów starej daty – sposób. W wystąpieniach po posiedzeniach Rady przez większość czasu swobodnie peroruje na najróżniejsze tematy okołogospodarcze i polityczne, okraszając wypowiedzi anegdotami i powiedzonkami. Na pytanie dziennikarzy poświęca mniej czasu, często unika konkretnych odpowiedzi i ucieka w dygresje.
Nota jest przyznawana za okres od 1 lipca 2021 r. do 30 czerwca 2022 r. We wrześniu ubiegłego roku, gdy wielu ekonomistów dostrzegało już na horyzoncie potężne inflacyjne chmury, Glapiński mówił, że podwyżka stóp procentowych byłaby “szkolnym błędem”. Miesiąc później on (i większość RPP) niespodziewanie zdecydowała się podnieść koszt pieniądza.
Czy gdyby zrobiła to wcześniej, w Polsce nie byłoby bardzo wysokiej inflacji? Prezes NBP lubi przywoływać przykład Czechów, którzy zaczęli zacieśniać politykę pieniężną kilka miesięcy wcześniej (w czerwcu), a ceny konsumpcyjne rosną u nich nawet w nieco szybszym tempie niż nad Wisłą. Glapiński zapewne wie, że jest to efekt nie polityki pieniężnej, a fiskalnej. Rząd Czech po prostu nie sięgnął po tak dużą tarczę antyinflacyjną jak rząd Polski. Gdyby to zrobił, ceny nad Wełtawą zapewne rosłyby nieco wolniej.
Jeśli działania NBP były spóźnione, to nie o 4 miesiące, ale dużo więcej. Zgodnie z podręcznikiem wpływ podwyżek stóp procentowych na inflację
wyraźnie widać dopiero po 4-6 (niektórzy mówią nawet o 8) kwartałach. Gdyby bankierzy centralni mieli szklaną kulę, to podnosiliby stopy procentowe jeszcze w 2020 r. Ale wówczas obawy przed gospodarczymi i społecznymi konsekwencjami pandemii pozostawały bardzo silne, a niepewność była ogromna. O zacieśnieniu polityki pieniężnej głośno nie mówił nikt. Trudno oczekiwać wizjonerstwa i błysku geniuszu akurat od Narodowego Banku Polskiego, skoro nie objawił się on w tak potężnych instytucjach jak amerykańska Rezerwa Federalna czy Bank Anglii ani w prężnych, prywatnych ośrodkach analitycznych.
Redaktorzy magazynu “Global Finance”, posiłkując się ocenami analityków, ekonomistów i innych przedstawicieli branży finansowej, dokonali ocen szefów banków centralnych ponad stu krajów i obszarów walutowych. Bankierzy zostali ocenieni według skali od A do F, gdzie A to nota najwyższa, a F najniższa.
Algorytm decydujący o wyniku brał pod uwagę czynniki subiektywne i obiektywne – znalazły się wśród nich m.in. polityka monetarna, nadzór nad bankami komercyjnymi, programy skupu aktywów, trafność prognoz, transparentność, realizacja celu banku centralnego, niezależność od polityków, reputacja w kraju i poza granicami etc. Aby otrzymać ocenę, dany szef banku centralnego musi być na stanowisku przynajmniej rok.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS