A A+ A++

Po tym jak został uratowany przed więzieniem przez Phoenixa Wrighta, po rozwiązaniu wspólnie z nim sprawy Matta Engarde i Dalii Hawthorne, Miles Edgeworth potrzebował wakacji. Niestety, gdy tylko wrócił z urlopu, natychmiast wpadł w wir kolejnych zagadek, morderstw i tajemnic przeszłości. Dla niego nic fajnego, ale dla nas oznacza to aż dwie gry z nim w roli głównej – “AAI: Miles Edgeworth” oraz “AAI: Prosecutor’s Gambit”.

W końcu dodali jakąś namiastkę bardziej klasycznego gameplayu do “Ace Attorney”! Już nie patrzymy tylko na lokacje z jednego, wyznaczonego przez grę punktu i klikamy gdzie się da, aby znaleźć kolejne poszlaki. Teraz osobiście podchodzimy do czego się da, a u znaleźć kolejne poszlaki. Niby niewielka różnica, a cieszy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ace Attorney Investigations Collection – recenzja gry. Edgeworth wreszcie w świetle reflektorów 

Dla niezorientowanych, “Ace Attorney Investigations” jest spin-offem serii o Phoenixie Wrightcie, rozgrywającym się po oryginalnej trylogii, ale jeszcze przed czwartą częścią. Gracz wciela się w rolę Milesa Edgewortha, genialnego prokuratora, używającego swojego bystrego umysłu, sokolego oka i żelaznej logiki, aby na podstawie znalezionych dowodów i rozmów z podejrzanymi odkryć prawdę o kolejnych morderstwach, dziejących się wokół niego. Do pewnego stopnia w dalszym ciągu jest to visual novel, bo większa część rozgrywki ogranicza się do rozmawiania z różnymi osobami i podsuwania im zebranych wcześniej dowodów, ale dzięki temu, że tym razem obserwujemy akcję “z boku” i sami poruszamy się Milesem po, bądź co bądź, niewielkich poziomach, można by na upartego “AAIC” przygodówką point and click.

Fabularnie gra nie ma startu do wyżyn, na jakie wspięła się trzecia część “Phoenixa Wrighta”, o podtytule “Trials and Tribulations”, ale jest na tyle zajmująca, że kolejne epizody włącza się z miłą chęcią. Gry podzielone zostały na pięć opowieści każda i choć z początku mogą się one wydawać być niepołączone, to ostatecznie zawsze okazuje się, że wszystko, co do tej pory widzieliśmy, łączy się w jakiś sposób z główną, szerszą fabułą całej gry. W klasycznych “Ace Attorney” zawsze jedna – trzecia – sprawa była jedynie zapychaczem, często humorystycznym, raczej niepowiązanym z głównym wątkiem. Tutaj na tego typu wygłupy nie ma miejsca. Wszystkie sprawy są istotną częścią układanki.

Ace Attorney Investigations Collection – recenzja gry. Festiwal odniesień do wcześniejszych odsłon i stara-nowa rozgrywka

Jacques Portsman

Dwoma najważniejszymi pomocnikami Edgewortha w obu grach są ciamajdowaty, ale dobroduszny detektyw Dick Gumshoe oraz nastoletnia Kay Faraday, uparcie przedstawiająca się jako legendarny złodziej, Yatagarasu. Oboje są źródłem wielu komicznych sytuacji (czytanie jak Edgeworth ciśnie Gumshoe nie znudzi mi się chyba nigdy), a sama Kay jest również istotnym elementem fabuły pierwszej gry. Sami w sobie nie zmieniają jakoś specjalnie rozgrywki – z wyjątkiem jednego, nowego gadżetu, posiadanego przez Kay, ale o tym za chwilę – są jedynie elementami fabuły. Prócz nich, w grze pojawia się jeszcze cała masa nowych i już znanych postaci – w trzeciej sprawie pierwszej gry spotkamy smalącą cholewki do Edgewortha Wendy Oldbag, w drugiej grze na chwilę wpadają Shelly de Killer, a w obu zobaczyć można jeszcze choćby Lottę Heart i Franziskę von Karmę. To istny festiwal fanserwisu dla wszystkich, którzy grali w oryginalną trylogię.

Rozgrywka podzielona została na dwa główne elementy – śledztwo i przepytywanie. Gra jest w stu procentach liniowa, więc nie martwimy się, że czegoś nie znaleźliśmy – jeśli fabuła idzie dalej, znaczy, że wszystko jest ok. Śledztwo polega na rozmowach z ludźmi i podchodzeniu do różnych, interesujących miejsc i przyglądaniu się im celem znalezienia poszlak, automatycznie wpadających do naszego notatnika. Niektórym przedmiotom trzeba jeszcze przyjrzeć się z bliska w trzecim wymiarze, aby odkryć skrywane przez nie tajemnice. Czasami jednak docieramy do ściany – niczego nie da się już znaleźć, nikt niczego nowego nam już nie mówi. W takich chwilach, przydaje się umiejętność logicznego myślenia Edgewortha. W trakcie eksploracji, Miles zapamiętuje pewne szczegóły lub zadaje samemu sobie pytania o to, co mogło się wydarzyć na miejscu zbrodni. Myśli te zostają zapisane w specjalnym, kryjącym się pod L1 menu, w którym możemy je przeglądać, a także łączyć ze sobą, jeśli istnieje między nimi jakaś więź, skutkiem czego Edgeworth dochodzi do nowych wniosków i fabuła jedzie dalej. Rozmowy wyglądają z grubsza tak samo jak sprawy sądowe w głównej serii. Nasz rozmówca wypowiada się, jego słowa podzielone są na sekcje, a o każdą z nich możemy dodatkowo dopytać albo przedstawić zebrany wcześniej dowód, udowadniający, że nasz rozmówca nie mówi prawdy. Z przedstawianiem dowodów trzeba jednak uważać, bo za każdą pomyłkę tracimy fragment paska, hmmm, życia, a jeśli zejdzie on do zera, to przegrywamy sprawę i musimy wczytywać grę. W praktyce nie jest to najmniejszy nawet problem, bo grę można zapisać kiedy się chce, a sam zapis i odczyt są szybkie i bezbolesne. Jest to więc kompletnie bezużyteczna mechanika, którą należałoby w końcu wyciąć.

Ace Attorney Investigations Collection – recenzja gry. Little Thief i Mind Chess nowymi mechanikami zabawy

Mind Chess

Hołdując tradycji serii, każda odsłona “Ace Attorney Investigations” wprowadza jakąś nową mechanikę zabawy, urozmaicając odrobinę raczej mało porywającą rozgrywkę. W pierwszej części Kay Faraday pozwala nam skorzystać ze swojego holoprojektora, zwanego przez nią “Little Thief”. Pozwala on odtworzyć moment morderstwa według posiadanych przez nas informacji. Pierwsza wersja zawsze zawiera jakieś błędy i nieścisłości, a zadaniem gracza jest poprawianie ich w oparciu o posiadane poszlaki, aż w końcu uda się stworzyć obraz odpowiadający rzeczywistości. W praktyce działa to trochę jak przesłuchania, tyle że przeniesione na grunt wizualny. Druga gra dorzuca do zestawu tak zwane “mind chess”, wbrew pozorom nie mające nic wspólnego z prawdziwymi szachami. Jest to ograniczona czasowo potyczka słowna, w której musimy decydować jakie pytanie zadać albo w ogóle milczeć, jeśli nasz rozmówca za bardzo się wścieka. Niby pomysł ciekawy, ale mam wrażenie, że większość potyczek wygrywa się w z grubsza ten sam sposób – zapytać, zaczekać, dopytać. Dobrze chociaż, że kurczący się na górze ekranu timer pozwala poczuć lekki stresik, kiedy jest go już mało, a my wciąż gadamy.

Jest tylko pojedynczy przykład większego problemu, z którym boryka się “Ace Attorney Investigations Collection”. Mianowicie, te gry są zasadniczo łatwe. Może trochę zbyt łatwe. Niemal zawsze od razu rozumiemy na czym polega kłamstwo naszego rozmówcy i szybciutko wybieramy odpowiedni dowód, aby przebić się przez nie ku prawdzie. Miejscami można się oczywiście pomylić, ale to głównie z dwóch powodów. Po pierwsze, ponieważ my widzimy już coś, co gra ma zaplanowane na później (w trzeciej sprawie chciałem pokazać szkło, jako dowód, gdzie popełniono morderstwo, ale grze chodziło o coś innego i dopiero po tym trzeba było pokazać szkło, na potwierdzenie swojej teorii) i po drugie, ponieważ podszyta humorem logika twórców gry jest trudna do odgadnięcia. W takich sytuacjach zwykle po prostu próbuje się wszystkiego, aż na coś się trafi. Trochę to irytujące, ale kiedy już w końcu uda się pchnąć fabułę dalej, to widać jak rozumowali scenarzyści gdzieś tam, jakoś ma to sens.

Co nowego daje nam remaster? Cóż, najbardziej rzucającą się w oczy zmianą jest styl graficzny sprite’ów postaci. Pixelart zastąpiono ładnie narysowanymi modelami w stylu chibi (wyglądają jak dzieci, zasadniczo), ale jeśli ktoś jest purystą, to w opcjach istnieje możliwość zmiany na klasyczny look. Tła nie zostały ruszone, a duże sylwetki postaci podczas rozmów narysowano w tym samym stylu, co w trylogii “Phoenixa Wrighta” parę lat temu. Dodatkowo, w trakcie gry odblokowujemy różnego rodzaje arty, które możemy obejrzeć w dostępnej z menu głównego galerii, muzykę, kompendium wiedzy o postaciach. Poza tym, gra zawiera kilka pomniejszych usprawnień, ułatwiających decyzji rozgrywkę – wciskając touchpad uruchomi się auto play, pozwalając nam zrelaksować się i czytać tylko dialogi, aż będzie trzeba podjąć jakąś decyzję; pod kwadratem znajdziemy historię wcześniejszych dialogów, jeśli przypadkiem coś przewinęliśmy, a kursor, którym błądzimy po ekranie szukając dowodów, zmienia kolor, kiedy najedziemy na coś interesującego. Zasadniczo wszystko to, do czego przyzwyczaiły nas poprzednie kolekcje z tej serii.

Wydaje mi się, że “Ace Attorney Investigations Collection” będzie smakowitym kąskiem dla fanów marki – tym większym, że część druga po raz pierwszy ukazuje się oficjalnie w języku angielskim – ale osoby nie znające tematu raczej nie mają tu czego szukać. Fabularnie obie gry są w porządku (choć do najlepszych odsłon jednak trochę brakuje ze względu na nie zapadające w pamięć postacie), ale aby należycie je docenić, zrozumieć odniesienia i część żartów, trzeba jednak znać wcześniejsze produkcje.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZAPROSZENIE: Briefing prasowy GDYNIA MÓWI STOP ŁAŃCUCHOM
Następny artykułLong Covid najczęściej objawia się bólem