Dzisiaj, 6 kwietnia (12:05)
Prawa i przepisy sanacyjnej II Rzeczypospolitej stanowiły przedziwną mieszankę pomysłów polskich, pochodzących z prawodawstwa zaborców, a nawet jeszcze wcześniejszych. Nawet ich pobieżny przegląd, a także historia ich interpretacji przez urzędników, to często źródło uśmiechu – zwłaszcza u osób ceniących sobie absurdy życia codziennego.
Felicjan Sławoj-Składkowski minister spraw wewnętrznych w okresie międzywojennym słynny był z wydania nieprzeliczonej liczby często nieprzemyślanych przepisów. To właśnie jego pomysłem była akcja budowania drewnianych ustępów w każdej wsi. Właśnie od jego nazwiska po dziś dzień potocznie nazywa się te budki sławojkami.
Z wprowadzenia tego higienicznego rozwiązania wyszło niewiele, bo nikt nie pomyślał o akcji edukacyjnej, która powinna jej towarzyszyć. Mieszkańcy wsi sławojki wznieśli, ale większość nie miała najmniejszego zamiaru z nich korzystać. Zabijali więc drzwi gwoździami, aby przypadkiem nikt tam nie “napaskudził”.
Kwestie toaletowe były omawiane również w miastach. W książce “Absurdy i kurioza przedwojennej Polski” Remigiusz Piotrowski przytacza protokół posiedzenia rady miasta Warszawy na temat kobiet zatrudnionych w szaletach miejskich. Jeden z radnych postulował na nim wprowadzenie zakazu zatrudniania w tych przybytkach kobiet, gdyż “jest to dla mężczyzn krępujące”.
Pułkownik Meyer pełniący funkcję dyrektora Zarządu Oczyszczania Miasta odpowiedział radnemu, że co prawda ZOM zatrudnia na takich stanowiskach kobiety, ale “wyłącznie stare i brzydkie”.
W 1925 roku zdarzył się natomiast interesujący przypadek obrazujący działanie przepisów pocztowych tego okresu. Pewne małżeństwo z Krakowa otrzymało od przyjaciela zza granicy skrzynkę jabłek. Jak jednak się okazuje, by odebrać taką przesyłkę zagraniczną, niezbędne jest pozwolenie na przywóz.
W Krakowie wydać go nikt nie może, jedyny organ zdol … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS