A A+ A++

Michał Probierz powołał 27 zawodników na najbliższe zgrupowanie reprezentacji Polski, które zdecyduje, czy latem zagramy na Euro 2024, czy pierwszy raz od wielu lat wielki turniej obejrzymy jedynie w telewizji.

Zobacz wideo
Co grozi trenerowi Stomilanek? “To jest bezprecedensowa sprawa”

Pierwsza myśl po decyzji Probierza? Zero zaskoczeń. Analizując listę powołanych, trudno dopatrywać się wielkich sensacji wśród powołanych. Nie ma też wielkich kontrowersji wśród nieobecnych w drużynie narodowej.

Bo czy za takie można uznać brak powołania dla Arkadiusza Milika? Nie. Probierz przecież nie powołał go już na ostatnie zgrupowanie. Selekcjoner woli innych zawodników, a i samemu Milikowi nie pomogła jego skuteczność. A raczej jej brak.

Chociaż napastnik Juventusu zdobył bramkę w ostatnim meczu ligowym z Atalantą, a w styczniu błysnął hat-trickiem w Pucharze Włoch, to były to jego jedyne dobre momenty w ostatnich miesiącach. Na gola w Serie A Milik czekał od 7 października, więc tak nieregularny zawodnik nie mógł dostać powołania do reprezentacji. 

Zwłaszcza że w ataku reprezentacji niepodważalna jest pozycja Roberta Lewandowskiego i Karola Świderskiego, który w ostatnich miesiącach pokazywał się w kadrze z bardzo dobrej strony. Trudno było też nie powołać Krzysztofa Piątka, który od początku listopada zdobył w Turcji 13 bramek.

Zaskoczenia nie ma też wśród bramkarzy. Jeśli ktoś spodziewał się, że Probierz nagle zrezygnuje z Łukasza Skorupskiego kosztem Kamila Grabary, był w błędzie. Selekcjoner kolejny raz pokazał, że ponad umiejętności bramkarza Kopenhagi stawia zawodnika Bolonii oraz rewelacyjnego we Francji Marcina Bułkę.

Probierz nie zaskoczył powołaniami

Zaskoczeniem nie było też powołanie dla zawodników Jagiellonii Białystok: Tarasa Romanczuka i Dominika Marczuka. I nie chodzi tylko o to, że nazwiska obu piłkarzy przewijały się w ostatnich dniach w mediach. Romanczuk skorzystał na kontuzji Patryka Dziczka. Kapitan Jagiellonii jest w dobrej formie, a i Probierz zna go doskonale ze współpracy w klubie i wie, czego może po nim oczekiwać.

Marczuk to zaś ekstraklasowa rewelacja. Jeśli ktoś z naszych ligowców najmocniej zasłużył na powołanie, to właśnie on. Trudno jednak spodziewać się, by w meczach barażowych otrzymał poważną szansę. To bardziej nagroda za postęp, jaki wykonał w ostatnich miesiącach.

Marczuk to jedyny debiutant wśród powołanych przez Probierza. Dla porównania na pierwszym zgrupowaniu było ich czterech: Dziczek, Patryk Peda, Bartłomiej Wdowik (zastąpił kontuzjowanego Tymoteusza Puchacza) i Filip Marchwiński. Dziś Probierz nie kombinował i postawił na doświadczenie.

I trudno mu się dziwić, bo rywalizacja z Estonią i Walią lub Finlandią to mecze nie tylko o przyszłość naszej drużyny narodowej, ale pewnie i samego selekcjonera. W przypadku przegranych baraży atmosfera wokół kadry znów stanie się nieznośnie gęsta i znając historię, los selekcjonera będzie przesądzony. Przynajmniej w oczach kibiców.

Dlatego w kadrze znów pojawili się m.in. doświadczeni Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński czy Bartosz Salamon, którzy w ostatnich miesiącach mieli różne przygody albo w klubach, albo w kadrze. A Probierz, zamiast któregoś z nich mógł przecież powołać np. regularnie grającego i strzelającego gole w Championship Michała Helika. Ten jednak w kadrze zagrał tylko siedem razy, ostatni raz jesienią 2021 r. 

Chociaż jeszcze niedawno domagaliśmy się odmłodzenia drużyny narodowej, to tu i teraz nie ma na to miejsca. W najbliższych dniach liczyć się będą jedynie dwa zwycięstwa i awans na Euro 2024. Dlatego nie dziwi, że Probierz nas niczym nie zaskoczył. Chyba że zrobi to w wyjściowym składzie na mecz z Estonią. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEksperci komentują decyzje Probierza
Następny artykułPomóż mi, Boże, zawrócić