A A+ A++

Oficjalna premiera serialu Wiedźmin: Rodowód krwi nastąpi dopiero 25 grudnia, ale branżowi dziennikarze już teraz mieli szansę obejrzeć spin-off flagowej produkcji Netfliksa. Jak wypada widowisko?

Źrodło fot. Wiedźmin: Rodowód krwi, Declan De Barra, Netflix, 2022, Star Trek: Następne pokolenie, Gene Roddenberry, Paramount Television, 1987

i

Jeśli mielibyśmy porównywać ogrom kontrowersji, jakie panują wokół serialu Wiedźmin: Rodowód krwi, z inną produkcją, to na myśl przychodzi jedynie widowisko Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy. Oba te projekty od momentu pierwszych zapowiedzi spotkały się z niemal identyczną niechęcią (delikatnie mówiąc) fanów prozy J.R.R. Tolkiena i Andrzeja Sapkowskiego. Czy słusznie? W przypadku widowiska Amazona – które zadebiutowało początkiem jesieni – znamy odpowiedź. Inaczej wygląda sytuacja z prequelem Wiedźmina, bowiem produkcja trafi do biblioteki Netfliksa dopiero 25 grudnia. Do tego czasu pozostaje nam jedynie opierać się na opiniach dziennikarzy, którzy mieli już szansę zobaczyć Rodowód krwi.

Przygotowując tą wiadomość zapoznałem się z kilkoma recenzjami branżowych specjalistów i muszę przyznać, że są one bardzo różnorodne. Niemniej jednak istnieją aspekty, który przewijają się niemal w każdej analizie. Jest to m.in. (i uwaga, tu minus dla serialu) krótki czas trwania historii. Wiedźmin: Rodowód krwi jest bowiem 4-odcinkową opowieścią (pierwotnie miało to być 6 epizodów) i według dziennikarzy jest to zdecydowanie za mało, by w odpowiedni sposób przedstawić losy aż siedmiu bohaterów.

[…] powstanie jakiejś dynamiki między postaciami, które mają być postrzegane jako grupa współpracujących ze sobą bohaterów, zajmuje zbyt wiele czasu i niewiele oferuje w kwestii emocjonalnego ciężaru. Wynika to z faktu, że seria ma tylko cztery odcinki i musi nie tylko wprowadzić siedmiu bohaterów, ale także Dwór Elfów – czytamy w recenzji Therese Lacson z Collider.

W podobnym tonie wypowiada się Narayana Liu, dziennikarka CBR:

Konstrukcja świata, który znalazł się w Wiedźminie: Rodowodzie krwi, jest przedstawiona w pośpiechu i w niezadowalający sposób. W ciągu ostatniego roku widzowie byli karmieni kataklizmem znanym jako Koniunkcja Sfer i pierwszym na świecie wiedźminem, ale cała ta obiecana historia jest tak naprawdę zawarta w ostatnim odcinku.

Wśród polskich recenzji fakt, że serial został zmniejszony o 2 odcinki, również jest mocno odczuwalny.

[…] W rezultacie całość ma raptem cztery odcinki. Jak przyznała Lauren [Lauren Schmidt Hissrich – producentka serialu – przyp. red], tempo było bardzo wolne, ponieważ co odcinek przedstawiano nowego bohatera. Postanowiono więc to przemontować, by wszyscy spotkali się już na początku. To całe zamieszanie jest niestety wyczuwalne. Sceny są ze sobą chaotycznie połączone, a postacie pojawiają się i znikają bez śladu. Całość wygląda jak klejona na kolanie tuż przed premierą. – rozprawia się brutalnie z obrazem Dawid Muszyński z Na Ekranie.

Z kolei Matthew Aguilar z ComicBook zauważył coś, co dawało się odczuć już od pierwszych zwiastunów Rodowodu krwi – słabszej jakości efekty specjalne. Oto co napisał:

[…] w tej równowadze udaje się uchwycić to coś, co sprawiało, że tak wiele innych opowieści o wiedźminie jest tak wciągających, i chociaż efekty czasami wyglądają tak, jakby wymagały więcej czasu na dopracowanie, to momenty, które się wyróżniają, nigdy nie popsuły ogólnego dobrego wrażenia.

Jeśli jesteśmy przy wadach serialu, warto wspomnieć o tym, że produkcja cierpi na podobne problemy co jej starszy brat – Wiedźmin. Chodzi o słaby montaż i nieumiejętne przejścia pomiędzy historiami.

Ale ilekroć Rodowód krwi nabiera rozpędu, jego nogi są odrąbywane przez przejście do nieskończenie nudnej fabuły z udziałem księżniczki Merwyn. […] Przemieszczanie się między dwoma historiami jest owinięte strukturą, która wyraźnie została zmasakrowana w kabinie montażowej – zauważa Bradley Russell z GamesRadar.

Aby jednak nie było, że widowisko Netfliksa posiada same wady, dziennikarze zauważają również zalety (choć jest ich zdecydowanie mniej). Coś, co zasługuje na uznanie w oczach krytyków, to sceny walk. Rodowód krwi, podobnie zresztą jak oryginalna historia, to popis specjalistów od choreografii.

W typowej dla Wiedźmina formie sceny akcji są przyjemnością do oglądania z gwiazdorską choreografią walki i dużą ilością krwi – chwali David Gryffin, dziennikarz portalu IGN.

Podsumowując, Wiedźmin: Rodowód krwi to według dziennikarzy niewykorzystany potencjał, którego nie zatrą nawet wyżej wspomniane efektowne pojedynki. Sama Koniunkcja Sfer, która miała być centralną osią historii, została niejako na siłę do niej wciśnięta przez twórców. Serial próbują jeszcze ratować utalentowani aktorzy, ale na nic się to zdaje gdy wątki ich postaci są przedstawione w bardzo nierównomierny sposób, a dialogi pozostawiają wiele do życzenia.

Karty podarunkowe do Netflixa kupisz tutaj

Zapraszamy Was na nasz kanał na YouTube – tvfilmy, który jest poświęcony zagadnieniom związanym z filmami i serialami. Znajdziecie tam liczne ciekawostki, fakty, historie z planu i opinie.

ZASTRZEŻENIE

Firma GRY-OnLine S.A. otrzymuje prowizję od wybranych sklepów i usług, których oferty prezentowane są powyżej.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułVampire Survivors podbija telefony, ludzie chcą tam oglądać reklamy
Następny artykułNBA: Knicks chcą handlować skrzydłowym. Lakers, Bucks i Heat ustawiają się w kolejce