„Wesołych świąt!” – te słowa już niebawem zaczną się rozlegać w całej Polsce. W wigilię Bożego Narodzenia niewiele będzie już osób, które tego zaklęcia nie wypowiedziały. Na trzy tygodnie przed tym, jak Polsat znów wyemituje „Kevina samego w domu” dokładamy łyżkę dziegciu do świątecznej beczki miodu: czy jesteśmy gotowi na przyjęcie niespodziewanych gości? I czy w ogóle bierzemy ich wizytę pod uwagę?
Wesoła świąteczna atmosfera bierze się z całego zestawu rytuałów, które większości z nas towarzyszą bez względu na to, czy w naszym życiu religia odgrywa dużą rolę czy też nie. Zaczyna się od świątecznego asortymentu w sklepach, po którym dochodzi okazjonalna playlista w radiu. Następnie gorączka już tylko narasta: kupowanie prezentów i owijanie je papierami w bożonarodzeniowe motywy, ubieranie choinki, porządki, potrawy, które jemy raz do roku, opłatek, kolędy, pasterka… Powtarzane co roku – nawet jeśli do znudzenia – świąteczne zwyczaje dają nam poczucie stabilności i bezpieczeństwa.
– To dla mnie są właśnie wesołe święta – czas, w którym spotykamy się z bliskimi nam osobami, wspólnie jemy uroczystą kolację, odpakowujemy prezenty, śmiejemy się, śpiewamy. To moment beztroski – takiej, jaką mieliśmy w dzieciństwie – i zapewne dlatego Boże Narodzenie większości z nas kojarzy się tak pozytywnie – mówi Anna Pawłowska, psycholog z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.
Jest jednak coś, co może łatwo zburzyć obraz świątecznej idylli rodem z telewizyjnego spotu reklamowego: uświadomienie sobie, że w coraz bardziej zatomizowanym i w dodatku starzejącym się społeczeństwie żyje wiele osób, które nie mają z kim dzielić tej wyjątkowej atmosfery.
– To może być autentyczna rysa na tym świątecznym tle – przyznaje Anna Pawłowska. – Od pewnego czasu coraz więcej mówi się o tym, żeby święta przeżywać uważnie, skupiając się na ludziach oraz uczuciach i emocjach. Przeniesienie tej uważności z siebie na zewnątrz, na kogoś innego może być bardzo trudne, bo nagle uświadomimy sobie, że ktoś naprawdę nie ma szans na tę świąteczną radość.
Zdaniem ekspertki, w tym miejscu warto pomyśleć o jeszcze jednym świątecznym zwyczaju – miejscu dla kogoś, kto niezapowiedziany przychodzi do nas w wigilijny wieczór.
– Teoretycznie każdy z nas powinien być gotów na ugoszczenie takiej osoby. Pytanie, na ile ten pusty talerz jest elementem tradycji i jeszcze jednym świątecznym rytuałem, a na ile jest to przejaw naszego człowieczeństwa i empatii. Czy gdyby ktoś faktycznie zapukał do naszych drzwi, to czy przyjęlibyśmy go pod swój dach? – pyta Pawłowska.
Psycholog dodaje też, że idealne święta to nie wyścig po dorównanie obrazkom z telewizji czy Instagramu.
– Możemy przypalić świąteczną potrawę, posprzeczać się przy dekorowaniu choinki, a na koniec zasiąść do wigilijnego stołu i dalej cieszyć się z obecności bliskich osób. I naprawdę warto dać tę bliskość także tym, którym jej brakuje – podpowiada specjalistka DCZPDM.
O tym, jak wiele dobrego może zaraz po przedświątecznej gonitwie przynieść skupienie się na potrzebach innych osób, wskazują m.in. wyniki badania przeprowadzonego przez psycholog Larę Aknin z Simon Fraser University w Kanadzie. Po jej analizie danych ze Światowego Sondażu Gallupa okazało się, że o wiele bardziej zadowoleni są ci, którzy wręczają podarunek niż obdarowani. Niezależnie od regionu, pochodzenia i dochodów samopoczucie badanych było lepsze, gdy przeznaczali swoje pieniądze na zaspokajanie potrzeb innych, a nie własnych.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS