A A+ A++

Jeżeli tylko te uzgodnienia wejdą w życie, to będzie to spełnienie wieloletnich postulatów: koniec „znakozy”. Przy drogach ma być mniej znaków.

Jeden na drugim, jeden za drugim, co chwila znak nakazujący, zakazujący lub ostrzegawczy. Każdy kierowca dobrze wie, jak upstrzone są nimi polskie drogi. Niekiedy znaków jest tak dużo, że może powstać mętlik w głowie.

Za każdym razem, kiedy na tę sprawę zwraca się uwagę drogowcom, ci odpowiadają, że działają zgodnie z przepisami. Że zasady stawiania oznaczeń reguluje tzw. czerwona księga znaków.

Szef drogowców: Nie ma nic gorszego niż przeznakowanie

Teraz jednak zbliża się przełom. W siedzibie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad spotkało się ponad 130 osób, którzy wcześniej zajmowali się tym tematem wiele miesięcy. To właśnie na tym spotkaniu ogłoszono, że zaczynają się prace nad nowelizacją przepisów, a ich celem będzie uproszczenie oznakowania i zmniejszenie liczby znaków na polskich drogach.

– Nie ma nic gorszego niż przeznakowanie – serwis brd24.pl cytuje Tomasza Żuchowskiego, dyrektora generalnego Dróg Krajowych i Autostrad. – Wielu kierowców przez to jeździ na pamięć, przestaje zwracać uwagę na znaki. Stają się one elementem krajobrazu – podkreśla szef drogowców.

I dodaje, że jest zwolennikiem ucywilizowania „znakozy”.

Wiadomo już jakie mają to być zmiany

Po pierwsze, trzeba zmniejszyć liczbę znaków ograniczenia prędkości. Mają być stawiane tylko w miejscach, w których geometria drogi może w jakiś sposób kierowców zaskakiwać.

– Każdy znak ograniczenia prędkości powinien być poprzedzany znakami wskazującymi na przyczynę tego ograniczenia – wyjaśnił Bartłomiej Banach z GDDKiA.

Oznacza to, że kierowca, który natknie się na takie ograniczenie, musi być jednocześnie uprzedzony, czemu ma zwolnić. Musi wiedzieć, czy zbliża się do skrzyżowania czy do miejsca, gdzie trwają roboty drogowe. Właśnie w myśl tej zasady mają zniknąć znaki, które bez widocznej dla kierowcy przyczyny ograniczają dopuszczalną prędkość.

Kolejna zmiana została zaczerpnięta z Niemiec. Znaki ograniczające prędkość mają pojawiać się tylko w momentach, w których nawierzchnia drogi jest mokra.

„Nie zdecydowano się natomiast na większą rewolucję w Polsce, czyli na odwoływanie ograniczeń prędkości znakami, a nie przez skrzyżowania. To dziś poważny kłopot, bo na drodze trudno odróżnić drogi wewnętrzne, wyjazdy z parkingów od faktycznych skrzyżowań. Dlatego kierowca często nie wie, czy ograniczenie prędkości zostało już odwołane czy nie” – czytamy.

Źródło: News4Media

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJan Nowicki: Mężczyznę poznaje się po tym, jak umiera
Następny artykułPiekarczyk sztuk pięć [ Społeczeństwo ]