A A+ A++
Obecny poziom bezpieczeństwa w mieście jest na tyle wysoki, że nie musimy bać się swojego cienia idąc wieczorem. A jak było w przedwojennych Pabianicach?

W tamtym czasie dochodziło do waśni między przestępcami, licznych kradzieży i innych niecnych występków, ulice były słabo oświetlone, zaś bezpieczeństwo dość ograniczone. Powodów było wiele. Nasze miasto miało charakter robotniczy, zaś na co dzień nikomu się nie przelewało. Problemy ekonomiczne, które co jakiś czas nawiedzały Pabianice, duża bieda oraz rozwinięta przestępczość powodowały, że często mogliśmy słyszeć o przypadkach łamania prawa.

W grudniowym wydaniu „Gazety Pabjanickiej” z 1926 r., czytelnicy mogli dowiedzieć się o porachunkach i krwi na pabianickim bruku. „Od dłuższego czasu miasto nasze niepokojone jest powtarzającemi się rozprawami nożowemi, przeprowadzanemi między grupą pewnych osobników, których nazwiska stale się powtarzają. […] Ostatnio grupa ta znów dała znak życia, a działo się to w sobotę dn. 27 listopada”.

Do poruszonego w artykule wydarzenia doszło 27 listopada po godz. 21, przy ul. Narutowicza. Józef Sztrajch idący wieczorną listopadową porą, nieoczekiwanie spotkał na swojej drodze dawnych antagonistów, Władysława Wilczka i Feliksa Redę, z którymi niejednokrotnie popadał w konflikty. Przypadkowe spotkanie doprowadzić miało do krwawego epilogu. Ofiara – J. Sztrajch – widząc napastników, nie zdołała wypowiedzieć słowa, gdy nagle padły w jej kierunku strzały rewolwerowe, oddane przez W. Wilczka. Padło ich wówczas aż 6. Niektóre z nich ugodziły J. Sztrajcha w pierś w okolicach serca.

Porachunki zaalarmowały miejscową jednostkę policji, która niezwłocznie udała się na miejsce strzelaniny i rozpoczęła pościg za sprawcami. Czym prędzej rozpoczęto akcję ratowniczą. Lekarz badający poszkodowanego stwierdził, że „[…] kula utkwiła na 2 cm. nad sercem i rana należy do najbardziej niebezpiecznych”. Po szybkim opatrzeniu rannego przewieziono go do szpitala.

„Przeprowadzone w nocy przez policję energiczne poszukiwania, w celu wykryciu Wilczka, zakończyły się znalezieniem sprawcy, którego aresztowano”.

Konsekwencji tego zdarzenia nie znamy. Gazeta nie podawała, czy stan poszkodowanego polepszył się czy też wkrótce na skutek postrzału zmarł. Dalszych losów W. Wilczka i F. Redy czytelnicy również nie poznali.

Przedwojenne Pabianice miały swój „koloryt”. Sprawy kryminalne, które na łamach „Gazety Pabjanickiej” gościły zazwyczaj jako krótkie noty prasowe, pokazują, że II RP była krajem, w którym przestępczość była o wiele poważniejszym problemem dnia codziennego, zaś miasta fabryczne – takie jak Pabianice – były areną licznych aktów łamania prawa.

Maciej Jaśniewski

(źródło: „Gazeta Pabjanicka”, nr 32, 05.12.1926, s. 8.)

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZatrzymać rewolucję!
Następny artykułUwaga! – silny wiatr