A A+ A++

W cieniu trwającego mundialu kluby Ekstraklasy zaczęły zbrojenia na rundę wiosenną. Pierwsza sygnał wysłała Pogoń, która pozyskała Leonardo Koutrisa z Olympiakosu. Gdyby u reprezentanta Grecji wszystko szło dobrze, dziś mógłby biegać po boiskach jednej z lig top5, bo do pewnego momentu jego kariera świetnie się rozwijała. Potem niektóre sprawy się skomplikowały i dlatego jest dziś w Polsce.

Koutris podczas prezentacji przyznał, że już latem był blisko zespołu „Portowców”. Teraz miał też być na celowniku Rakowa, ale koniec końców wylądował w Szczecinie. Na papierze zapowiada się na zawodnika, który może dać nową jakość na lewej obronie. W ostatnim czasie eksperci byli raczej zgodni, że drużyna Jensa Gustafssona właśnie na bokach defensywy ma największe rezerwy i jeśli chce wejść na wyższy poziom, musi wzmocnić te pozycje. Urodzony w Ribeirao Preto 27-latek daje nadzieję, że tak się stanie.

Leonardo Koutris – nowy piłkarz Pogoni Szczecin

Patrząc na ten rok w jego wykonaniu, nie ma się czym zachwycać i to dyplomatycznie mówiąc. Wiosną był już praktycznie niewykorzystywany w Fortunie Duesseldorf. Przez większość rundy znajdował się poza kadrą i do ostatniej kolejki rozegrał zaledwie pięć minut w 2. Bundeslidze. Dopiero na sam koniec dostał ponad godzinę z St. Pauli.

Z tego, co słyszymy, nie do końca decydowały tu kwestie sportowe. Dość szybko stało się jasne, że Fortuna nie ma realnych szans na awans, dlatego zaczęła już ogrywać sprowadzonego w styczniu ze Standardu Liege Nicolasa Gavory’ego. Koutrisowi natomiast powoli kończyło się dwuletnie wypożyczenie i nie było widoków na jego wykupienie. Byłaby to dla klubu spora inwestycja. Za jego dwuletni pobyt Niemcy zapłacili Olympiakosowi milion euro, a transfer definitywny kosztowałby ich kolejne trzy miliony. Zwyczajnie im się to nie kalkulowało.

Jeden mecz w tym sezonie

Koutris wrócił do Pireusu, sprawił dobre wrażenie podczas letnich przygotowań i pozostał w kadrze na nowy sezon, mimo że trenerem ciągle był Pedro Martins, u którego wcześniej stracił miejsce w składzie. Portugalczyk zresztą zaraz potem pożegnał się z posadą. Olympiakos skompromitował się w II rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów, przegrywając u siebie rewanż z Maccabi Hajfa aż 0:4, co doprowadziło do tąpnięcia.

Martinsa zastąpił Carlos Colberan i to on w 1. kolejce greckiej ekstraklasy wystawił Koutrisa od początku na mecz z PAS Giannina (2:0). Media go chwaliły, podkreślając dużą aktywność w ofensywie i dokładność podań. Nic mu to nie dało. W następnych kolejkach nie mieścił się już nawet na ławce. Olympiakos na koniec okienka zaszalał z transferami, sprowadzając m.in. Marcelo i Jamesa Rodrigueza. Postanowił też… kolejny raz zmienić trenera. Obecnie drużynę prowadzi Hiszpan Michel. A Marcelo okazał się kosztownym niewypałem, którego teraz trudno się pozbyć.

Przychodzi więc Koutris jako zawodnik do odbudowy, ale najważniejsze, że pozyskano go bardzo szybko, na start przygotowań. Ma on blisko dwa miesiące, żeby poprzez treningi i sparingi dojść do dobrej formy. Dużo czasu.

W przypadku tego zawodnika jest się do czego odnosić, zdążył pokazać klasę. Najbardziej wyróżnia go dobre dośrodkowanie. Pytany kiedyś, co chciałby zmienić w swojej charakterystyce, stwierdził, że dodałby sobie nieco wzrostu (ma 170 cm). Jego idolem jest Javier Zanetti – ze względu na niego poza Corinthians kibicuje także Interowi. – Zanetti imponuje mi nie tylko profilem piłkarskim, ale również tym, jakim jest człowiekiem. Zawsze grał z duszą i pasją, miał osobowość, a ja właśnie takie elementy lubię u piłkarzy – tłumaczył. Dodawał, że podziwia też Marcelo. Skoro ostatnio mógł z nim dzielić szatnię w Pireusie, być może trochę się rozczarował.

Scenka z noszami, historyczny gol dla PAS Giannina

Koutris urodził się w Brazylii, z której pochodzi jego matka, ale szybko przeprowadził się do Grecji i tam przeszedł całą piłkarską edukację. Poważniejsze granie zaczynał w Ergotelis, gdzie posmakował i drugiej ligi greckiej, i ekstraklasy. W październiku 2015 światowy internet obiegła scenka z wyjazdowego meczu Ergotelis z Larissą. Noszowi potraktowali leżącego na murawie Koutrisa jak worek ziemniaków. Niemalże siłą pchnęli go na nosze, po drodze dwa razy upuścili, a tuż za linią boczną rzucili na ziemię. Klub po wszystkim złożył protest. Nagranie to było pokazywane m.in. w BBC i słynnym „The Ellen Show”.

Ergotelis ponownie był wtedy drugoligowcem. Dla jego perełki robiło się tam za ciasno i nikt nie miał złudzeń, że zmiana otoczenia jest kwestią najbliższych miesięcy. Zimą 2016 Koutris przeszedł do PAS Giannina i po kilku miesiącach rozwinął skrzydła. W sezonie 2016/17 wyróżniał się na tyle, że Olympiakos wyłożył za niego 600 tys. euro.

W Gianninie zostanie zapamiętany jako autor bramki dającej awans w historycznym, bo pierwszym dwumeczu w europejskich pucharach. Norweski Odds BK pod Akropolem przegrał aż 0:3 i wydawało się, że rewanż jest formalnością, ale ambitni Norwegowie odrobili straty. Dopiero brazylijski Grek w dogrywce zachował spokój w polu karnym i dał przepustkę do następnej rundy kwalifikacji do Ligi Europy. W niej już bezdyskusyjnie lepsze okazało się AZ Alkmaar (0:1, 1:2).

Wejście smoka w Olympiakosie i rywalizacja z Tsimikasem

W Olympiakosie Koutris zaczynał u naszego starego znajomego z Legii Besnika Hasiego. Zagrał pod jego wodzą raz, ale Albańczyka szybko pogoniono. U Takisa Lemonisa i następnie Oscara Garcii miał pewne miejsce w składzie, niespodziewanie wygrywając rywalizację z Hrvoje Miliciem i obecnym kapitanem reprezentacji Iranu Ehsanem Hajsafim (oglądaliśmy go na katarskim mundialu). Nowy lewy obrońca posmakował rywalizacji w fazie grupowej Ligi Mistrzów z Barceloną, Juventusem i Sportingiem Lizbona. On i koledzy zdobyli tylko punkt, ale w żadnym spotkaniu się nie skompromitowali.

Gdy stery w Olympiakosie przejął wspomniany Pedro Martins, jego akcje zaczęły spadać. Portugalski trener wolał wystawiać Konstantinosa Tsimikasa, który akurat wrócił z udanego wypożyczenia do Willem II. Szczęście Koutrisa polegało na tym, że jego rywal często miał problemy zdrowotne i Martins tak czy siak musiał mu dawać szanse. Mimo że nie należał do ulubieńców szkoleniowca, zaliczył wtedy 17 z 30 meczów ligowych (wszystkie po 90 minut), cztery w krajowym pucharze i trzy w fazie grupowej Ligi Europy. Zaliczył nawet asystę na San Siro z Milanem. Olympiakos długo prowadził, by w ostatnich dwudziestu minutach stracić trzy gole.

Tsimikas w końcu ustabilizował swoje zdrowie, dlatego jesienią 2019 Koutris grał już bardzo mało i nie został zgłoszony do europejskich pucharów. Mimo że na początku sezonu wypracował dwa gole z Volosem i jednego z Lamią, później nawet w lidze lądował na trybunach. Pedro Martins wolał Tsimikasa, bo ten dawał większą stabilność w obronie, a w atakowaniu robił szybkie postępy. Koutris zawsze wyróżniał się przede wszystkim w ofensywie. Na bramki jego autorstwa raczej nie ma co liczyć (przez całą karierę zdobył trzy), ale kilka asyst w sezonie przeważnie uzbiera.

 – Oczywiście Koutris jest w naszych planach, ale musimy docenić niesamowity postęp Tsimikasa. Leaonardo musi pracować, żeby jeszcze bardziej się rozwinąć i udowodnić, że zasługuje na miejsce w wyjściowym składzie. Chcę podać kilka przykładów. W zeszłym roku Mady Camara i Andreas Bouchalakis byli podstawowymi zawodnikami. Guilherme siedział na ławce. Musiał pracować. Kiedy nadarzyła się okazja, skorzystał z niej i udowodnił swoją wartość. Nie poddawał się. Widzimy teraz, że jest kluczową postacią. Avraam Papadopoulos nie dostawał szans w zeszłym roku. Cały czas jednak wzorowo pracował i dziś często gra od początku. Zasłużył na to dzięki swojej wzorowej postawie. Trudno wyobrazić sobie lepszą. To wiadomość dla tych, którzy nie grają – tłumaczył trener Martins. Krótko mówiąc: kto nie gra, niech zasuwa, a nie narzeka.

Mimo że Koutris i Tsimikas rywalizowali na boisku, poza nim zostali przyjaciółmi. – Rok nie zaczął się dla mnie najlepiej. Nie grałem tak często jak w poprzednich latach ze względu na doskonałą formę Kostasa. Próbowałem w kilku meczach pokazać, co mogę zaoferować, ale Kostas odjechał mi pociągiem. Trudno było wywalczyć sobie miejsce, trener nie miał podstaw do zmian. Pozycja lewego obrońcy jest inna niż skrzydłowego. Tam ktoś może wejść jako rezerwowy, można wystawić 2-3 zawodników z tej pozycji jednocześnie. Tutaj gra tylko jeden. W zeszłym roku dzieliliśmy się meczami. Pomogliśmy sobie nawzajem, tak jak w tym roku. Myślę, że tak jak on pomógł mnie, tak ja pomogłem jemu, żebyśmy mogli się rozwijać. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy siebie – zapewniał Koutris w greckich mediach.

Tsimikas spisywał się tak dobrze, że w sierpniu 2020 Liverpool wyłożył za niego 13 mln euro. Na tę chwilę ma on już na koncie blisko 50 występów w barwach „The Reds”.

Odrzucona oferta z Genoi, nieudane negocjacje z Hiszpanami

To właśnie obrońca Liverpoolu był jednym z pierwszych, którzy pogratulowali Koutrisowi powrotu do gry po poważnej kontuzji. Zanim jednak do niej dojdziemy, nakreślmy jego wcześniejszą sytuację transferową. W styczniu 2019 Olympiakos odrzucił ofertę Genoi, która chciała zapłacić 5 mln euro (1,5 mln za półtoraroczne wypożyczenie, 3 mln w dwóch ratach za wykup i pół miliona bonusu). Włosi nie jawili się jednak jako wiarygodny partner biznesowy, w przeszłości dochodziło na tym polu do zgrzytów. Temat upadł, następna propozycja nie nadeszła. W kwietniu Koutris był łączony z klubami Premier League, na czele z West Hamem. Media pisały nawet o 10 mln funtów za potencjalny transfer. Kilka tygodni później portugalskie źródła donosiły o zainteresowaniu Porto i Benfiki. Koutris trafił na okładkę dziennika „Record”.

Padały też takie nazwy jak Fenerbahce, Olympique Marsylia czy Sampdoria. Najbardziej konkretna latem 2019 była jednak Mallorca, która szukała wzmocnień po awansie do Primera Division. Beniaminek hiszpańskiej ekstraklasy chciał pozyskać Koutrisa na zasadzie współwłasności z opcją obowiązkowego wykupu po zakończeniu sezonu. Nie udało się dogadać z Olympiakosem co do wysokości tej kwoty. Grecy stawiali zbyt wysokie żądania. Mallorca obawiała się, że nie będąc pewna utrzymania mogłaby ich nie spełnić.

Temat na kilka miesięcy został zamrożony. Wrócono do niego w styczniu 2020. „Wyspiarze” zgodnie z przewidywaniami bronili się przed spadkiem z La Liga i wciąż potrzebowali wzmocnień na lewej obronie. Koutris u Pedro Martinsa już mało co grał, dlatego tym razem Olympiakos nie zamierzał go blokować. Doszło do półrocznego wypożyczenia bez klauzuli wykupu.

Pech w drugim meczu w Primera Division

Grek zadebiutował z przytupem. 15 lutego z Alaves już w 28. minucie wszedł za kontuzjowanego Lumora i to po jego dośrodkowaniu padł zwycięski gol. Cucho Hernandez posłał piłkę do siatki na raty, więc formalnie asysty tu nie było, ale trenerzy na pewno zauważyli, kto tak dobrze dorzucił Kolumbijczykowi.

Tydzień później wszystko się posypało. Koutris na spotkanie z Betisem znalazł się w podstawowym składzie, ale od początku mu się ono nie układało. Przy prowadzeniu swojego zespołu sprokurował rzut karny na 1:1, faulując Nabila Fekira, a po pół godzinie gry doznał kontuzji i musiał zostać zmieniony. Prognozy od początku nie brzmiały optymistycznie, ale ostatecznie ziścił się scenariusz najgorszy: zerwane więzadło w kolanie.

Koutris w barwach Mallorki rzecz jasna więcej nie wystąpił. Opuścił także letni okres przygotowawczy z Olympiakosem. Mimo to Fortuna Duesseldorf zdecydowała się go wypożyczyć (jednocześnie przedłużył kontrakt w Pireusie). Niemcy wiedzieli, że jego rehabilitacja jeszcze trochę potrwa i chyba również dlatego zdecydowali się wziąć go na dwa lata, a nie jak to zazwyczaj bywa na rok. – Dla mnie mój transfer do Niemiec to spełnienie marzeń. Od początku byłem podekscytowany rozmową z ludźmi z klubu. Wszyscy od początku dawali mi poczucie, że mnie potrzebują. Dam z siebie wszystko w każdym meczu, aby uzasadnić ich zaufanie – entuzjastycznie mówił sam zainteresowany.

10 miesięcy przerwy

Na boisko wrócił dopiero 23 grudnia 2020, po dziesięciu miesiącach przerwy. W pucharowym meczu z Rot-Weiss Essen grał do 73. minuty. To właśnie wtedy zamieścił wzruszający wpis w mediach społecznościowych, a w komentarzach powrotu do zdrowia gratulował mu m.in. Tsimikas.

Wiosna 2021 to najlepszy okres Koutrisa w Duesseldorfie. Od lutego był pewniakiem na mecze 2. Bundesligi. Zaliczył dwie asysty, w tym tę przy zwycięskiej bramce Dawida Kownackiego z SV Darmstadt. Grek zebrał drugą piłkę, dryblingiem zszedł do środka i podał do ustawionego na 25. metrze Polaka, który świetnie przymierzył z dystansu.

Fortuna sezon 2020/21 zakończyła na piątym miejscu i doszło do zmiany trenera: Uwe Roeslera zastąpił Christian Preusser. U nowego szkoleniowca akcje Greka nie stały już tak wysoko, dzielił się składem z Florianem Hartherzem, choć i tak nie było tragedii: 9 meczów ligowych jesienią, blisko 650 minut na boisku. Drużyna fatalnie zaczęła drugą rundę (trzy porażki z rzędu) i kolejny raz nastąpiła roszada na trenerskim stołku. Pracujący do teraz w Fortunie Daniel Thioune stawiał na Gavory’ego, o czym już wspominaliśmy, a obie strony szykowały się do rozstania.

Powrót do reprezentacji?

W reprezentacji Grecji Koutris zadebiutował u Angelosa Anastasiadisa w listopadzie 2018 roku przeciwko Finlandii (1:0) w Lidze Narodów. W pierwszej połowie 2019 roku rozegrał kolejne cztery mecze, był regularnie powoływany. Z czasem wypadł z obiegu ze względu na słabnącą pozycję w klubie i późniejszą kontuzję. Do kadry wrócił w czerwcu ubiegłego roku, rozgrywając pół godziny w towarzyskim starciu z Belgią. We wrześniu dostał pełne 90 minut ze Szwajcarią i to na razie jego ostatni epizod w drużynie narodowej. Powoływany był jeszcze na zgrupowanie wrześniowe i październikowe, ale już nie podnosił się z ławki. Transfer do Polski na pewno w założeniu ma mu pomóc w odbudowaniu pozycji. Przykład Giannisa Papanikolaou pokazuje, że można w Ekstraklasie wypromować się do greckiej kadry.

Pogoń związała się z Koutrisem aż do lipca 2026, więc mocno w niego wierzy. Jego piłkarski potencjał jest bezdyskusyjny. Pytanie tylko, czy stać go jeszcze na jego pełne uwolnienie. Fakty są takie, że przez ostatnie 3,5 roku rozegrał jedną pełną rundę. Z drugiej strony, gdyby nie pech w Mallorce, pewnie nigdy nawet nie przyszłoby mu do głowy, że mógłby grać w naszym kraju i byłby dziś w znacznie lepszej lidze. W każdym razie, całkiem obiecująco zaczyna się zimowe kupowanie przez polskie kluby.

CZYTAJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:

Fot. Newspix

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCzy wielkie fermy drobiu zasmrodzą Kodeń?
Następny artykuł Nowe inwestycje sportowo-rekreacyjne na osiedlu Rzochów