By każdą liturgię przeżyć jako hymn chwały na cześć Boga, potrzebujemy dobrego, wewnętrznego usposobienia.
“Gdybyśmy po Zesłaniu Ducha Świętego przybyli do Jerozolimy i poczuli pragnienie nie tylko posiadania wiadomości o Jezusie z Nazaretu, ale także gdybyśmy nadal mogli się z Nim spotykać, nie mielibyśmy innej możliwości jak tylko szukać Jego uczniów, by usłyszeć Jego słowa i zobaczyć Jego czyny, bardziej żywe niż kiedykolwiek. Nie mielibyśmy innej możliwości prawdziwego spotkania z Nim inaczej niż w celebrującej wspólnocie. Dlatego też Kościół zawsze strzegł jako swojego najcenniejszego skarbu nakazu Pana: To czyńcie na moją pamiątkę” (Franciszek, Desiderio desideravi, 8).
Spotkanie z Nim
W rozmowach o wierze i życiu modlitwy do największych nieporozumień i często ostrej wymiany zdań dochodzi przy okazji wyznania o tak zwanym czuciu Boga. Dla wielu jest to powód rezygnacji z życia sakramentalnego i odejścia od wspólnoty uczniów Pana. Argument trudny do obalenia, zarazem najbardziej subiektywny: bo ja nie czuję (tam) Pana Boga. Że nie jest on nowy, właściwy naszemu czasowi, najlepiej świadczą katechezy, jakie w okresie międzywojennym głosił studentom dominikanin, ojciec Jacek Woroniecki. Duchowny przestrzegał przed tym, co subiektywne, czyli nasze odczucia i obiektywne, niezależne od naszego stanu emocjonalnego, zmęczenia, skupienia. Na tę obiektywną rzeczywistość wskazują słowa umiłowanego ucznia Jezusa, jakie usłyszeli pozostali apostołowie po cudownym połowie ryb na Jeziorze Galilejskim: „To jest Pan!” (J 21,7). Bez względu na to, co czuję, czy jestem skupiony, czy nie, gdy wspólnota uczniów gromadzi się na celebracji Eucharystii, spełnia się obietnica nie tylko Wieczernika. Także zapewnienie, dane słuchaczom przy okazji braterskiego upomnienia: „bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tak jestem wśród nich” (Mt 18,20). Także obietnica z góry Wniebowstąpienia: „Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20).
Wewnętrzne usposobienie
By ustrzec się wspomnianej wyżej pokusy potrzebujemy tak zwanego wewnętrznego usposobienia. Składa się nań kilka czynników. Wymieńmy przynajmniej niektóre:
- Nie osądzaj cudzych intencji. Nigdy nie wiadomo kto z czym przychodzi na celebrację Eucharystii. Nie znasz rozterek, pytań wątpliwości, noszonych w sercu bólów, czy nawet zwykłego, ludzkiego zmęczenia, z jakim brat lub siostra przychodzą do świątyni. Patrzenie w serce bliźniego zostaw Panu Bogu.
- Liturgię sprawuje całe Ciało wraz z jego Głową. Nie przychodzisz na Eucharystię, by załatwić swoje sprawy, tym bardzie zaspokoić swoje duchowe potrzeby. Przychodzisz, by wspólnie z Głową i całym Ciałem ofiarować siebie Ojcu w ofierze uwielbienia. Wspólnie znaczy włączając się w aklamacje, śpiewy, przyjmując te same postawy ciała, wreszcie karmiąc się Jego Ciałem.
- By oczy moje były zwrócone na ołtarz, a serce oddane tylko Tobie. Modlitwa ministrantów przed wyjściem do ołtarza może, a nawet powinna, stać się modlitwą wszystkich uczestników zgromadzenia. Ale pamiętaj. Ona nie działa automatycznie. Skupienie, trwanie przy Bogu sercem, jest cechą wymagającą ćwiczenia i pielęgnacji. Liturgia nie jest wideoklipem na YouTube i musisz liczyć się z sekwencjami dłuższymi niż 7 sekund. Pojawiające się rozproszenia nie są winą liturgii, ale braku ćwiczenia woli, koncentracji, czyli tego, na co masz wpływ.
- Był czas, gdy wierni sami w domu wypiekali chleb, mający stać się Ciałem Chrystusa. Przyniesiony w procesji z darami był zewnętrznym znakiem wewnętrznego włączenia się w ofiarę, pragnienia zjednoczenia z Chrystusem. Później ten gest został zastąpiony tak zwaną ofiarą duchową. Są nią nasze modlitwy, prace, cierpienia, radości czy smutki. Duchowe usposobienie polega na przygotowaniu tego daru. Przy okazji warto uświadomić sobie, że na przykład boląca głowa, czy duże zmęczenie fizyczne nie jest przeszkodą w dobrym, owocnym uczestnictwie we Mszy świętej. Przeciwnie, właśnie wtedy mamy coś konkretnego do ofiarowania Bogu wraz z Jego Synem. Prośba, wypowiadana w II Modlitwie Eucharystycznej o tajemnicy pojednania: „Przyjmij także nas, Ojcze święty, razem z ofiarą Jezusa Chrystusa i przez udział w tej Uczcie eucharystycznej daj nam swego Ducha”, nabiera szczególnej wymowy i znaczenia.
- Wreszcie, do czego zachęca Franciszek w cytowanym na początku Liście, „jesteśmy proszeni o codzienne odkrywanie na nowo piękna prawdy chrześcijańskiej celebracji” (DD 21). Składają się nań modlitwy, gesty, obrzędy, postawy, korzeniami niekiedy sięgające starożytności. Wiele z nich dla wychowanych we współczesnej kulturze jest już, bez próby zrozumienia i zgłębienia, po prostu niezrozumiałych. Co nie znaczy, że zagubiły swój sens i znaczenie. Przeciwnie, są ponadczasowe. Ale by w ów sens wniknąć trzeba podjąć wysiłek intelektu. Wówczas to, co wydaje się być obcym, niezrozumiałym, przeszkadzającym wręcz w uczestnictwie we Mszy świętej, stanie się bramą, prowadzącą w głąb świętych Tajemnic.
- Na koniec o pokorze: „Spotkanie z Bogiem nie jest owocem indywidualnego, wewnętrznego poszukiwania Go, ale jest wydarzeniem podarowanym: poprzez nowy fakt Wcielenia możemy spotkać Boga, który na Ostatniej Wieczerzy posuwa się do tego, że chce być przez nas spożywany. Jakże mogłoby się nam przytrafić to nieszczęście, że umknęłaby nam fascynacja pięknem tego daru?” (DD 24).
«« | « |
1
| » | »»
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS