A A+ A++

Przełomowa decyzja, mająca odwrócić wieloletni układ sił i sympatii, zapadła w sobotę. Biały Dom pozwolił koncernowi Chevron na wznowienie – poprzez posiadane na miejscu spółki joint venture – produkcji ropy w Wenezueli. Od 2019 r. do tego momentu Chevron mógł jedynie posiadać aktywa w tym kraju, natomiast nałożone przez administrację Donalda Trumpa embargo zabraniało firmie produkcji i eksportu wenezuelskiego surowca.

W ten sposób odblokowany został niebagatelny biznes. Chevron – druga co do wielkości spółka naftowa w Stanach Zjednoczonych – jest ostatnim dużym amerykańskim koncernem, jaki pozostawił sobie majątek w Wenezueli. I to majątek o niebagatelnych możliwościach. – JV Chevrona w Wenezueli mogłyby podnieść produkcję ropy w tym kraju do 80-100 tys. baryłek dziennie w ciągu kilku miesięcy – szacuje Francisco Monaldi, ekspert ds. Wenezueli w Baker Institute w Houston, w rozmowie z dziennikiem “Financial Times”. Według niego, w dalszej perspektywie, zapewne około dwóch lat, produkcja mogłaby sięgnąć 120 tys. baryłek dziennie.

Czytaj więcej

Świat popiera limit na rosyjską ropę. Zachód wprowadza mocne narzędzia

O tym, jaki skok jest do wykonania, może świadczyć fakt, że dziś produkcja ropy w tym kraju ledwie dobija 50 tys. baryłek dziennie. A mowa o państwie, które dysponuje prawdopodobnie największymi zasobami tego surowca – większymi nawet od saudyjskich. Tyle że ten potencjał leży w olbrzymiej mierze odłogiem: od czasów prezydentury Hugo Chaveza, który rozkręcił wydobycie na potrzeby programów socjalnych realizowanych w kraju oraz wsparcia rozmaitych lewicowych latynoamerykańskich partii i polityków za granicą, wenezuelski przemysł naftowy powoli popadał w ruinę.

Zażegnywanie pełzającej wojny domowej

Rządzący krajem od 2013 r. następca Chaveza – Nicolas Maduro – wywołał serię konfliktów politycznych i gospodarczych, z których największym wstrząsem było zmanipulowanie – a właściwie sfałszowanie – wyborów prezydenckich w 2018 r. Do walki z opozycją rzucono wówczas cały aparat bezpieczeństwa kraju: najważniejszych kandydatów opozycji zamykano w więzieniach lub pozbawiano praw wyborczych, głosowanie przyspieszono, a Maduro miał je wygrać 68-procentową większością głosów. Efektem były potężny kryzys gospodarczy, fala drożyzny, rynkowych deficytów, brutalnie tłumione antyrządowe zamieszki i wielomilionowa fala uciekinierów, która zalała sąsiednie kraje. Gwoździem do trumny stała się decyzja Trumpa o nałożeniu na Wenezuelę sankcji.

To właśne powrót rządu i opozycji do stołu negocjacji, odbywających się w stolicy Meksyku, po 15-miesięcznym impasie, dał administracji prezydenta Joe Bidena pretekst do złagodzenia sankcji. Norwescy mediatorzy – choć nie tylko, bo przedstawiciele Chevronu też mogli tu odegrać pewną rolę – próbują podczas nich wypracować porozumienie, które umożliwiłoby przeprowadzenie kolejnych – wypadających w 2024 r. – wyborów prezydenckich zgodnie z demokratycznymi regułami gry. – Chodzi o szerokie porozumienie społeczne – podsumowywał negocjator rządowy, Jorge Rozriguez, w wypowiedziach dla obserwujących proces mediów.

Czytaj więcej

Kiedy warto oszczędzać prąd? Operator podaje godziny

Nie będzie to łatwe, jeśli przypomnimy sobie, że po wyborach w 2018 r. niemal sześćdziesiąt państw uznało za prawowitego prezydenta kandydata opozycji Juana Guaido. Z drugiej strony, rząd i opozycja zademonstrowały zgodne stanowisko w jednej z kluczowych spraw: wspólnie wystosowały apel do ONZ, by przyjęły odpowiedzialność za wenezuelskie depozyty zamrożone po 2018 r. w wielu światowych bankach i by administrowały stopniowym odmrażaniem tych środków oraz wydawaniem ich na zażegnanie kryzysu humanitarnego, jaki wciąż panuje w Wenezueli.

Pod zwielokrotnioną presją

Pozwolenie Białego Domu na powrót Chevronu do produkcji w Wenezueli jest obwarowane wieloma warunkami, m.in. zakazem prowadzenia takiej działalności, z której mogłyby skorzystać państwowe koncerny wenezuelskie. Najwyraźniej Amerykanie chcą z jednej strony załagodzić napiętą sytuację na rynku, a z drugiej – zachować jeszcze jakieś karty przetargowe.

To ma szanse zadziałać: paradoksalnie, kryzys wokół wojny w Ukrainie zaszkodził również sojusznikom Kremla takim jak Iran, Wenezuela czy Kazachstan. Owszem, ceny surowców poszły w górę, a Zachód został w dużej mierze odcięty od paliw z Rosji. Jednocześnie jednak Moskwa, pozbawiona zachodnich odbiorców, zaczęła ich szukać w Azji, … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułProf. Andrzej Zybertowicz o poprawce Antoniego Macierewicza: To był błąd
Następny artykułRower wypożyczysz na co najmniej miesiąc. Kraków jako pierwszy w Polsce otworzy długoterminową wypożyczalnię jednośladów