29 grudnia minie dziewięć lat od tragicznego wypadku Michaela Schumachera w kurorcie Meribel, po którym doznał wylewu krwi do mózgu. Od dawna informacje o jego zdrowiu są szczątkowe i nie pojawia się publicznie – czy to w środowisku narciarskim, czy Formuły 1.
Zmowa milczenia dziennikarzy ws. Schumachera. “Jesteśmy coś mu winni”
Nieoficjalnie mówi się, że obrażenia Schumachera i skutki wypadku są tak rozległe, że rodzina nie chce, żeby mówiło się o tym, co się z nim dzieje. – Otrzymaliśmy prośbę bliskich w sprawie Michaela Schumachera. Rozumiemy, że chcą, aby zmniejszyć zasięgi takich tekstów – ujawnił podczas serii pytań i odpowiedzi w serwisie Reddit dziennikarz Michael Schmidt ze zazwyczaj świetnie poinformowanego w sprawach Formuły 1 magazynu “Auto Motor und Sport”.
– Dobrze znałem Michaela, znam też jego małżonkę Corinnę. I jestem w stanie sobie poradzić bez sensacyjnych historii czy chwytliwych nagłówków. Mamy nieco informacji o stanie Michaela Schumachera i tym, jak radzi sobie po wypadku. Uzgodniliśmy jednak w gronie dziennikarzy, że jesteśmy mu coś winni i nie będziemy o tym pisać ani mówić – dodał Schmidt.
Schumacher przepadł za murem tajemnic. Feralna niedziela
“29 grudnia 2013 roku to była niedziela. Niedziela to był przez całą karierę Schumachera dzień adrenaliny: dzień ponad 300 przejechanych wyścigów w Formule 1, dzień świętowania siedmiu tytułów mistrzowskich, dzień bicia rekordów, dzień 151 miejsc na podium. Dzień jazdy w cieniu śmierci, jak w 1994 roku, gdy Michael wygrał Grand Prix San Marino na koniec weekendu, podczas którego zginęli Roland Ratzenberger i Ayrton Senna. Dzień bezpardonowej walki z rywalami, często na krawędzi tego, co dozwolone, albo już za krawędzią. Dzień kontrowersji, kolizji, dzielących padok team orders. Ale w grudniu 2013 roku Schumacher był już od ponad roku byłym kierowcą F1. Przyjechał w okolice Meribel w Sabaudii na urlop świąteczno-noworoczny. Kolejny już urlop rodzinny w tej części Alp, z jazdą na nartach na trasach igrzysk olimpijskich 1992 roku” – opisywał dziennikarz Sport.pl Paweł Wilkowicz.
Czy kiedykolwiek dowiemy się, co jest z Schumacherem? “Pierwsze miesiące po wypadku były życiem w oblężeniu. Sto kilkadziesiąt ekip dziennikarskich pod szpitalem w Grenoble, a potem w Lozannie, próby wykradania informacji przez oszustów. Jeden z nich przebrał się za księdza i zdołał dostać się do szpitala, zanim został zdemaskowany. Inny udawał Rolfa Schumachera, ojca Michaela. W sierpniu 2014 roku pracownik szwajcarskiego ratownictwa lotniczego został aresztowany za kradzież dokumentacji medycznej Schumachera. Niedługo później powiesił się w areszcie w Zurychu. Paparazzi próbowali już najróżniejszych sposobów na uchwycenie Michaela w obiektywie. Podpływali do szwajcarskiej posiadłości Schumacherów – czyli małego pałacu nad jeziorem, z własnym basenem, ścianą wspinaczkową, salą kinową, kręgielnią, otoczonego z trzech stron lasem – łodziami, nadlatywali helikopterami, korzystali z dronów. Gdyby wierzyć w każdą informację o Schumacherach, Michael musiałby być w ostatnich miesiącach w trzech miejscach jednocześnie: w domu w Gland, w klinice w Dallas, wyspecjalizowanej w leczeniu urazów mózgu i w domu na Majorce, kupionym niedawno przez żonę” – ocenił w swoim tekście Wilkowicz.
Niewiele ujawnił nawet film Netflixa “Schumacher”, w którym wzruszająco wypowiedziała się jego żona. – Oczywiście, że tęsknię za Michaelem. Brakuje mi go każdego dnia. Jednak nie tylko ja za nim tęsknię. Również dzieci, najbliższa rodzina. Wszyscy tęsknią za nim, ale on jest tutaj. W inny sposób, ale jest. To daje nam siłę, tak myślę – tłumaczyła.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS