– Było sporo kontuzji i trudnych momentów, które sprawiły, że drużyna miała swoje wzloty i upadki. Dwa mecze graliśmy dobrze, a kolejne słabiej. Każdego tygodnia mierzyliśmy się z nowymi kłopotami. W takich sytuacjach najważniejsze jest to, by pozostać cierpliwym – powiedział Roberto Santilli, który nie jest już trenerem Projektu Warszawa.
Niezbyt długo na ławce trenerskiej Projektu Warszawa zasiadał Roberto Santilli. Włoski szkoleniowiec został zwolniony pod koniec listopada ze względu na rozczarowujące wyniki stołecznego zespołu. – Zaakceptowałem decyzję, którą podjęto. Czy byłem zaskoczony? Tak, ze względu na to, w jak trudnych okolicznościach dla nas toczył się ten sezon. Przed mistrzostwami świata atakujący Linus Weber złamał palec, później Kevin Tilllie doznał kontuzji w czasie siatkarskiego mundialu, a następnie spotkało to Artura Szalpuka – na tydzień przed startem sezonu klubowego. Do tego drugi rozgrywający, Maciej Stępień, doznał poważnego urazu kolana w trakcie okresu przygotowawczego. Poza tym Piotr Nowakowski był w rehabilitacji przez całe lato. To wszystko sprawiło, że początek sezonu był dla nas bardzo trudny – powiedział Roberto Santilli.
Był moment, w którym prowadzona przez niego drużyna zaczęła lepiej grać. Rozbiła nawet PGE Skrę w Bełchatowie, ale później przyszły kolejne porażki. – Po jakimś czasie zaczęliśmy się prezentować lepiej, w meczach z Lubinem, Bełchatowem czy Radomiem. Wtedy rozchorował się Igor Grobelny, podobnie jak Weber. Zagraliśmy chyba tylko jedno starcie w pełnym zestawieniu i wtedy wygraliśmy 3:0. Było sporo kontuzji i trudnych momentów, które sprawiły, że drużyna miała swoje wzloty i upadki. Dwa mecze graliśmy dobrze, a kolejne słabiej. Każdego tygodnia mierzyliśmy się z nowymi kłopotami. W takich sytuacjach najważniejsze jest jednak to, by pozostać cierpliwym – wyjaśnił były już szkoleniowiec Projektu.
Mimo że nie miał on wpływu na budowanie składu przed sezonem, to nie było to dla niego problemem. Tym były przede wszystkim kłopoty zdrowotne poszczególnych zawodników. – Drużyna była skończona kiedy podpisywałem kontrakt. Nie sądzę jednak, że to był problem. Zespół miał bardzo dużą wartość i jego jedynym kłopotem było zdrowie. Potrzebował czasu, by dojść do dobrej dyspozycji. Nie jestem magikiem, nie mogę naprawić wszystkiego tak, by zawodnicy byli mimo takich przeciwności gotowi do gry na maksa, jak wymaga się w Polsce. Tu trzeba sprawić, że siatkarze będą w topowej formie, nawet jeśli nie trenowali miesiąc, dwa. Starałem się zrobić co w mojej mocy, ale klub uznał, że to nie wystarczy – zakończył Roberto Santilli.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS