Jak ustaliliśmy, Czesław Michniewicz dzięki awansowi do fazy pucharowej mistrzostw świata pozostanie na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski również w trakcie eliminacji do Euro 2024. Pytanie jednak brzmi: czy to dobre rozwiązanie dla naszej kadry?
Szukamy argumentów na tak i na nie.
Michniewicz selekcjonerem przynajmniej do końca eliminacji EURO 2024
Tak, bo Michniewicz realizuje stawiane przed nim cele
Czesław Michniewicz za stery w drużynie narodowej chwycił 31 stycznia tego roku, ale zdążył już podołać kilku wyzwaniom naprawdę dużego kalibru. Najpierw jego podopieczni pokonali Szwecję i wywalczyli awans na mundial. Potem wygrali dwumecz z Walią, co pozwoliło na utrzymanie w Dywizji A w Lidze Narodów. No a teraz biało-czerwoni awansowali do fazy pucharowej mistrzostw świata po raz pierwszy od 1986 roku. Jakkolwiek spojrzeć – Michniewicz zrealizował wszystkie postawione przed nim zadania. Trafił do kadry z reputacją trenera-wynikowca i w całej rozciągłości tę reputację potwierdził.
Umówmy się, na więcej niż cztery punkty przed startem mundialu mało kto liczył.
Nie, bo reprezentacja Polski nie gra atrakcyjnie
Tylko czy powinniśmy ufać selekcjonerowi wyłącznie dlatego, że wykręca on solidne rezultaty? Pytanie jest z pozoru absurdalne, lecz dla wielu kibiców w futbolu liczą się również szeroko rozumiane wrażenia artystyczne. Tymczasem reprezentacja Polski pod wodzą Michniewicza prezentuje futbol – bądźmy szczerzy – ohydny.
W spotkaniu z Meksykiem mieliśmy do zaoferowania jedynie ordynarną lagę na bałagan. Nie dało się na to patrzeć. W meczu z Arabią Saudyjską było już znacznie lepiej, ale wciąż trudno było określić styl biało-czerwonych jako miły dla oka. No a starcie z Argentyną to już istny koszmar. Jak napisał w swoim felietonie Michał Trela: – Faza grupowa niewątpliwie przyniosła więc polskim kibicom powody do świętowania. Jednak nie przyniosła powodów do dumy. Trudno ją czuć po spotkaniu, w którym praktycznie wszystko, co zależało od Polaków, poszło nie tak. Przedmeczowe zapowiedzi Michniewicza o tym, że nie można grać z Argentyną na 0:0, nijak się miały do rzeczywistości. Polacy od początku byli nastawieni tylko i wyłącznie na przetrwanie. Wszelkie próby zawiązania akcji ofensywnych rozbijały się już o każdą najmniejszą przeszkodę — przyjęcie piłki, celne pierwsze podanie po przechwycie.
Czy naprawdę takiej kadry chcemy w dłuższej perspektywie?
Tak, bo reprezentacji przyda się stabilizacja
Inna sprawa, że aż nas skręca na myśl o kolejnych poszukiwaniach selekcjonera. Zdecydowanie za dużo było w ostatnich latach w drużynie narodowej bałaganu. Najpierw Zbigniew Boniek z sobie tylko znanych powodów wyczarował na stanowisko trenera Jerzego Brzęczka. Potem pozbawił go posady na krótko przed mistrzostwami Europy, by wyciągnąć z kapelusza Paulo Sousę. Z Portugalczykiem u steru przebrnęliśmy przez zasadniczą część eliminacji do mistrzostw świata w Katarze, ale nielojalny Sousa szybko znudził się pracą z biało-czerwonymi i czmychnął do Brazylii. Cezary Kulesza musiał więc na gwałt poszukiwać nowego szkoleniowca. I doskonale pamiętamy, jakie towarzyszyły temu okoliczności. Polak czy obcokrajowiec? A może powrót Adama Nawałki? A może Fabio Cannavaro? A może Avram Grant? A nie, ten ostatni lepiej nie, bo ktoś w Izraelu oskarża go o molestowanie. To co słychać u Cesare Prandellego? A może Andrij Szewczenko?
Koniec końców, Kulesza postawił na Michniewicza. Michniewicz go nie zawiódł. Kolejne zamieszanie nie jest nam potrzebne.
Nie, bo czas na fachowca dużego formatu
Tylko że przed reprezentacją Polski naprawdę skomplikowany czas. Definitywnie nadeszła pora, by paru doświadczonych kadrowiczów pożegnać, albo przynajmniej zmarginalizować ich rolę w drużynie narodowej. Postawić na nowe twarze. A skoro tak, to warto by było, by ten proces przeprowadził selekcjoner, który może się pochwalić większym dorobkiem, niż Czesław Michniewicz. Eliminacje do Euro 2024 zapowiadają się na spacerek, akurat tutaj nie będziemy zatem potrzebowali na ławce trenerskiej gościa, którego na koniec dnia bronią głównie rezultaty. Przyda się natomiast szkoleniowiec z szerszą, ciekawą wizją.
Mówiąc w ogromnym uproszczeniu: ktoś taki jak Sousa, tylko że lepszy (i traktujący swoją robotę w sposób bardziej poważny). Naturalnie o wielkich nazwiskach nie ma co spekulować, reprezentacja Polski nie jest atrakcyjna dla selekcjonerów ze światowego topu, ale nie róbmy też z siebie zupełnego pariasa.
Tak, bo Michniewicz może rozwinąć skrzydła
A może nie należy już teraz zakładać, że Michniewicz to selekcjoner bez wizji? Na mundialu gramy brzydko, to fakt. No ale już wspominaliśmy, że obecny selekcjoner tak naprawdę pracuje z kadrą bardzo krótko. Nie miał zbyt wielu meczów, które mógłby potraktować jako poligon doświadczalny. Nie dane mu było również szukać długofalowych rozwiązań – trudno sięgać myślami daleko do przodu, jeśli ma się przed sobą występ na mundialu i skupia na nim całą uwagę. Dopiero w eliminacjach do mistrzostw Europy Michniewicz mógłby zatem trochę więcej pokombinować w starciach z oponentami z niższej półki.
Nie, bo Michniewicz miał po prostu farta
Nie sposób jednak sobie nie zadać jeszcze jedno pytanie: czy Michniewiczowi się po prostu nie poszczęściło? Awans do fazy pucharowej mundialu po przeszło trzech dekadach niepowodzeń – to brzmi kapitalnie, ale przecież gdyby nie genialna postawa Wojciecha Szczęsnego i niebywała nieskuteczność Argentyńczyków w stuprocentowych sytuacjach, zostalibyśmy wczoraj pozamiatani. Trudno więc mówić o tym, by drużyna zrealizowała misternie utkany przez selekcjonera plan. – W meczu z Argentyną Polacy osobiście nie wywalczyli nic, poza tym, że szczęśliwie uniknęli cięższego lania. Najważniejsze wydarzenia dla losów awansu rozegrały się jednak na innym stadionie. To smutne, ale nawet po meczu, który dał tak wyczekiwane wyjście z grupy na mundialu, poza bramkarzem trudno kogokolwiek pochwalić indywidualnie albo powiedzieć, że którymś z aspektów Polacy dobrze wyglądali na tle Argentyńczyków – pisze Michał Trela.
Trela: Awans dał szczęście, szczęście dało awans. Przypadek przyjacielem Polaków
To w sumie cenne, gdy na ławce trenerskiej reprezentacji Polski siedzi szczęściarz. Lepsze to, niż gdyby kadrą miał dowodzić notoryczny pechowiec. Tylko że fart prędzej czy później się skończy, a wtedy – będzie bolało.
***
A co wy o tym sądzicie? Przekonują was argumenty na tak, czy może skłaniacie się w kierunku sceptycznych opinii?
CZYTAJ WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:
OGLĄDAJ STAN MUNDIALU:
Fot. FotoPyk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS