Użycie w przypadku Defendera słowa legenda nie będzie nadużyciem. Bo niejeden egzemplarz protoplasty Defendera – Seria 1 z 1949 roku – jeździ do dzisiaj po afrykańskiej prerii i już samo to czyni go wyjątkowym. Jest to model inspirowany i po części zbudowany na pozostałych po II wojnie światowej elementach i częściach Jeepa Willysa. Pod nazwą Defender zaistniał w 1983 roku i też zapisał się na kartach historii motoryzacji jako auto nie do zdarcia, które produkowane było z marginalnymi poprawkami przez 33 lata, a to bardzo zacny wynik w motoryzacji. Konkurenci zdążyli przez ten czas wyprodukować pięć generacji któregoś ze swoich modeli albo w ogóle już o nim zapomnieć. Defender był, żył i miał się dobrze. Wsławił się nie tylko swoją długowiecznością. To auto służyło w kilku armiach świata, jeździło w arcytrudnym rajdzie Camel Trophy, brało udział w misjach pokojowych i dojeżdżało tam, gdzie żadne inne auto. Zresztą do dzisiaj jeździ i jeszcze długo, długo pojeździ.
Następcy sław nigdy nie mają łatwo. No bo jak przebić np. takiego Steve’a Jobsa, Alberta Einsteina czy Coco Chanel? Ich dzieci mogą kontynuować to, co stworzyli rodzice, albo pójść własną ścieżką, ale i tak zawsze będą porównywani do osiągnięć mamy czy taty. W świecie motoryzacji nie jest inaczej. Nowy model przez klientów zawsze będzie porównywany z poprzednim, a jeśli chodzi o następcę takiej ikony jak Defender to dzieje się to tym bardziej. A wiadomo, że po 33 latach nowa generacja musi się różnić i to znacznie. Czasy zupełnie inne, technologie i design też. Land Rover zrobił więc szpagat pomiędzy historią i nowoczesnością. Zachował niektóre elementy stylistyczne ze starego Defendera tak samo jak jego bardzo dobre właściwości terenowe, dodał nowe technologie, które dbają o bezpieczeństwo bierne i aktywne oraz wzbogacił go o coś, czego do tej pory w tym aucie nie było, czyli komfort jazdy.
Historycznie zachowano też wersje nadwozia: 90, 110 i mająca właśnie premierę 130. Dziewięćdziesiątka to najkrótszy model, trzydrzwiowy, który obecnie nie ma na rynku jakiejkolwiek konkurencji. Z czasem zniknęły wszystkie krótkie terenówki od Toyoty Land Cruiser począwszy, poprzez Mercedesa model G, a skończywszy na Jeepie Wranglerze. 110 to klasyczna wersja z pięcioma drzwiami. Nowy model 130 również jest wyjątkowy i unikatowy, ponieważ mieści na pokładzie w trzech rzędach aż ośmiu pasażerów. Liczby 90, 110 i 130 wyrażają w calach rozstaw osi. Z tym że 130 ma tak naprawdę 127 cali, ale ten wymiar został na potrzeby nazwy przechrzczony i zaokrąglony do 130.
Nowy ośmiomiejscowy Defender jest do tylnych drzwi identyczny z krótszą wersją 110. Różnica zaczyna się w tyle karoserii, która w tym miejscu jest o 35 cm dłuższa i tym samym długość całkowita modelu 130 wynosi 5358 mm. Przy wszystkich rozłożonych fotelach bagażnik nadal ma pojemne 389 litrów, jeśli złożymy tylny rząd siedzeń, to zapakujemy już 1329 litrów, a kiedy potrzebujemy przewieźć coś naprawdę dużego, to składamy też drugi rząd siedzeń i pakujemy do środka imponujące 2516 litrów. Tu zmieści się po prostu wszystko.
W 130 na pewno nie będzie problemu z bagażem, a jak jest z pasażerami? Osiem osób to naprawdę dużo. Mama, tata i szóstka dzieci albo rodzice, dziadkowie (wybierasz których bardziej lubisz), ty i dziewczyna czy żona. Nieważne od konfiguracji zawartości, zanim kupisz 130, policz, czy masz tak liczną rodzinę i tylu przyjaciół, których zabierzesz z sobą. Co najważniejsze, tylny rząd to nie jest karna ławka. OK, trzeba mieć zachowaną jakąkolwiek giętkość, żeby zająć tam miejsce, a trzej dorośli powinni się lubić, jeśli mają tam dłużej podróżować, ale ogólnie miejsca jest zaskakująco dużo. Wielkie okno boczne i dachowe sprawiają, że nie czujemy się tu klaustrofobicznie.
Defendera praktyc … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS