W czwartek Mirosław Skrzypczyński zrezygnował z funkcji prezesa PZT. To efekt publikacji Onetu, który ujawnił, że Skrzypczyński jeszcze jako trener w klubie Energetyk Gryfino miał molestować byłe zawodniczki i zawodników. Najmocniejsze zarzuty padły z ust posłanki Lewicy Katarzyny Kotuli, która wyznała: – Byłam dzieckiem, nastoletnią dziewczynką z blond lokami. A on – dziś to wiem – był seksualnym predatorem.
Związek powołał także trzyosobową komisję, której – jak czytamy – zadaniem będzie “zbadanie okoliczności dotyczących spraw związanych z osobą Mirosława Skrzypczyńskiego, które były przedmiotem ostatnich artykułów prasowych, wywiadów i doniesień medialnych”. Teraz głos w sprawie zabrał Kamil Bortniczuk, minister Sportu i Turystyki.
Jasne stanowisko Kamila Bortniczuka. Nie może złożyć wniosku o zawieszenie zarządu PZT. Zapowiada inne kroki
We wtorek 29 listopada Bortniczuk zorganizował specjalny briefing prasowy w sprawie afery w PZT. – Chce jednoznacznie uciąć spekulacje, jakobym chciał chronić pana Skrzypczyńskiego. Sugestie, które są dla mnie obraźliwe, dotykają mnie osobiście, tym bardziej że sam mam dzieci – zaczął Bortniczuk. – Prokurator nie może wziąć udziału w tej sprawie, w związku z przedawnieniem. Ja jako minister też mam ograniczone prawo – podkreślił.
Lewica apelowała do polityka, by złożył wniosek do sądu o zawieszenie zarządu PZT, w którym zasiada jego były szef, Skrzypczyński. Minister podkreślił jednoznacznie, że nie posiada uprawnień do takich działań. Na briefingu wspierał go mecenas Piotr Gałązka, który wyjaśnił, jak wygląda sytuacja z punktu prawnego. Minister ma związane ręce, a jego uprawnienia są ograniczone.
– Zgodnie z art.22 kwestia nadzoru ministra ograniczania się do kwestii legalności działania Polskiego Związku Sportowego. A więc do regulaminów, statutów funkcjonowania – wyjawił rozmówca. – Postawienie zarzutów wobec danego członka władz zarządu nie daje ministrowi możliwości złożenia wniosku o zawieszenie – tłumaczył mecenas.
W dalszej części briefingu znów głos zabrał Bortniczuk. Minister wyjawił, jakie działania zamierza podjąć w tej sprawie. – My odbieramy te komunikaty od opinii publicznej, że minister powinien mieć wpływ na zarząd. W związku z tym ja już zapowiedziałem, że będziemy pracować nad nowelizacją ustawy, by poszerzyć uprawnienia ministra. To nie będą daleko idące zmiany. Nie chcemy, by budziły kontrowersje. Zmiany będą delikatne, by nie zagrozić sportowcom. Szczegóły zostaną ustalone na jutrzejszym posiedzeniu komisji sądowej. (…) Chcemy stworzyć także system ochrony pomocy psychologicznej ofiarom, m.in. telefon zaufania. Wszystko po to, by w przyszłości nie dochodziło już do takich sytuacji. – podkreślił Bortniczuk.
Na koniec minister skierował słowa do Mirosława Skrzypczyńskiego. – Chciałbym zakończyć moją wypowiedź apelem. Zwracam się do pana Skrzypczyńskiego. Proszę, aby zawiesił swoją działalność w związku PZT do rozstrzygnięcia sprawy. Nie wyobrażam sobie, żeby miał wpływ na dalsze funkcjonowanie związku. Powtarzam, niech odsunie się od działalności związku do czasu wyjaśnienia sprawy – podkreślił, po czym dodał: – To nie jest ucieczka od odpowiedzialności. Taki mamy system prawa. Jako urzędnik jestem zobowiązany do działania zgodnie z prawem. W związku z tym nie mogę złożyć wniosku o zawieszenie zarządu.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl.
Od czwartku Mirosław Skrzypczyński nie jest już prezesem PZT. Kierował federacją od 2017 roku. Jego miejsce zajął Dariusz Łukaszewski, dotychczasowy wiceprezes. Z informacji podanych na stronie związku wynika jednak, że Skrzypczyński nie zniknął z władz PZT – pozostaje członkiem zarządu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS