Przez sześć tygodni nie wychodziłem z domu, nawet otwarcie drzwi budziło we mnie lęk. Nie mogłem wynieść śmieci, zrobić zakupów ani posprzątać. Miałem w głowie mnóstwo myśli, ale jedna była obsesyjna: skończyć ze sobą, w takim stanie nikomu się nie przydam – opowiada Norbert Partyka z Kołobrzegu. Ma 37 lat i od niedawna diagnozę: nerwica lękowa.
Jeszcze kilka miesięcy temu żył zupełnie normalnie. Pracował, biegał, spotykał się z przyjaciółmi. I nagle podczas rodzinnego obiadu poczuł niepokój, zdrętwiały mu ręce i nogi, serce waliło jak szalone, miał zawroty głowy. Przyjechała karetka, dostał zastrzyk hydroksyzyny, uspokoił się.
Oryginalne źródło: ZOBACZ
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS