Joanna Horodyńska wśród polskich stylistek może pochwalić się jednym z najdłuższych staży. Po kilku latach pracy w branży fashion pochodząca z Tych modelka nieoczekiwanie przeistoczyła się w “ekspertkę od spraw mody”, która rości sobie prawo do wytykania innym modowych błędów. Naczelna “modnisia” polskiego show biznesu przez całe lata prowadziła rubrykę poświęconą ocenianiu stylizacji polskich celebrytek, tym samym przysparzając sobie w show biznesie sporo wrogów.
Trzeba przyznać, że pod kilkoma względami ten rok był dla 44-latki wyjątkowo udany. Joanna miała okazję przejść się po wybiegu w wyjątkowo doborowym towarzystwie na Paris Fashion Week.
Na fali popularności Horodyńska udzieliła niedawno “szczerego” wywiadu “Wysokim Obcasom”, w którym opowiedziała o swoim podejściu do mody i ogromnej roli, jaką odgrywa ona w jej życiu. Celebrytka zaczęła od pochwalenia się największym osiągnięciem, czyli udziałem w pokazie L’Oreal Paris Le Défilé , dzięki któremu – jak sama przyznała – zaliczyła swój “moment sławy”.
“Z tym Paryżem to dosyć zabawna historia” – zaczęła Joasia. “Przed laty tam mieszkałam, pracowałam jako modelka – to był mój pierwszy zawód. Nagrywałam program telewizyjny, miałam narzeczonego, całe życie. Sądziłam, że to zamknięty etap, a okazuje się, że nigdy nie wiesz, co do ciebie w życiu wróci. Od kilku sezonów jeżdżę tam na pokazy mody światowych marek. To możliwe dzięki mojej współpracy z domem handlowym Vitkac.
Tej jesieni było zupełnie wyjątkowo, bo przydarzył mi się też powrót na wybieg. Szłam w pokazie Le Défilé L’Oréal Paris. Oprócz mnie szły w nim wśród wielu Eva Longoria i Helen Mirren. To ją, Helen, będę wspominała do końca życia. To, z jaką radością, energią wbiegła na wybieg boso w sukni Giambattista Valli. Jakby unosiła się nad ziemią! Taka chciałabym być do końca życia. No, może bez tego uśmiechu, bo ja mam raczej twarz mściciela. Taka mina bardziej pasuje do mojego typu urody, do mocnej oprawy oczu, do włosów, do moich stylizacji. Jak powtarzają Anna Wintour i Victoria Beckham, moda i uśmiech nie idą w parze.
Dzień po pokazie przeżyłam nawet moment sławy w Paryżu. Miałam chwilę, żeby odebrać kilka zamówień z różnych sklepów. Gdziekolwiek wchodziłam, wszyscy otwierali na mój widok szampany i mi gratulowali. Mówili: “Wow, Joanna, byłaś świetna, wyglądałaś niesamowicie w tym niebieskim płaszczu”. Zapamiętam ten dzień do końca życia.”
W dalszej części rozmowy “skromna” Joanna przyznała, że ma czasem poczucie, iż nie warto wydawać fortuny na zbyt drogie ubrania. Stylistka pokusiła się nawet na stwierdzenie, że “nie jest rozrzutna”.
“Dlatego nie kupuję już T-shirtów od projektantów. Wolę kupić sobie T-shirt za kilkadziesiąt złotych w sieciówce. Wystarczą mi zwykły biały i czarny. Inne mnie nie interesują, nawet jeśli są przepiękne, jak te od Chanel, bo powiedzmy sobie jasno – 600-800 euro za T-shirt to niedorzeczność. Staram się, żeby wszystko, co kupuję, było świetne jakościowo – doskonale uszyte, idealnie dopasowane. Nie jestem może oszczędna, ale nie jestem rozrzutna.”
Swoim zwyczajem Horodyńska nie mogła powstrzymać się od wbicia szpili kilku koleżankom z branży, wyjawiając, że wiele ubrań sprzedaje, szczególnie, gdy te zaczynają być modne wśród “pań z wypełnionymi ustami i mocnym makijażem”.
“Z niektórymi rzeczami wcale [nie mam problemu się rozstać – przyp. red.]. Szczególnie z tymi, które stały się dla mnie tandetne, bo upodobały je sobie panie z wypełnionymi ustami i mocnym makijażem. Ja tym żyję. Gdy widzę kogoś fatalnie ubranego, to odwracam wzrok, że by nie patrzeć. Boli mnie ten widok. Moda działa na mnie jak świetny spektakl czy dobry koncert, sprawia, że czuję się wypełniona, naenergetyzowana. To zabrzmi dziwnie, ale w tych dobrych ubraniach czuję się jak wśród przyjaciół – pewniejsza siebie, bardziej wolna, bardziej odważna.”
joanna horodyńska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS