A A+ A++

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zatem nic dziwnego, że magnaci ze świata technologii i digitalu coraz częściej sięgają po nowe smaki. Elon Musk wydaje się być świetnym dowodem słuszności tej tezy. Czy zatem Twitter okaże się być opcją równie kuszącą, co niebezpieczną jak ryba fugu?

fot. depositphotos.com

Aperitif: nie ma dymu bez ognia

Przejęcie Twittera przez Elona Muska było jednym z najbardziej kontrowersyjnych tegorocznych wydarzeń w świecie social media. Począwszy od cichego podkupywania udziałów, aż po potyczki sądowe i ostateczne przejęcie Twittera, nikt nie spodziewał się, że burza wokół pozornie stabilnego medium dopiero ma się rozpętać. Chociaż oficjalne pobudki wykupienia platformy jawiły się iście altruistycznie, to nie dajmy się zwieść. Tam, gdzie są wielkie pieniądze, nie ma mowy wyłącznie o chronieniu wolności słowa.

Nie trzeba było długo czekać by przekonać się, że walka z fake kontami o nowe oblicze Twittera – bez przemocy i blokowania za głoszenie swoich poglądów – wiąże się z koniecznością poniesienia ofiar. Problem w tym, że ofiarami stał się w pierwszej kolejności zarząd platformy wraz z 7500 pracownikami, a nic nie wskazuje na to by na tym miało się skończyć. To jednak nie koniec zmian. W krótkim czasie pojawiła się opcja wykupienia znaczka zweryfikowanego konta w ramach comiesięcznej subskrypcji, która docelowo ma obejmować wszystkich użytkowników. Również tych już zweryfikowanych, którzy chcąc dalej publikować tweety ze zweryfikowanego konta będą musieli zgodzić się na nową politykę cenową platformy.

Rys. 1. Twitter Elon Musk

Zgodnie z zapowiedzią Muska, platforma ma w przyszłości umożliwiać m.in. płatne przesyłanie materiałów wideo i dokonywanie płatności za pośrednictwem Twittera. Rozwój dodatkowych funkcji ma przybliżyć aplikację do grona popularnych głównie w Azji „Super App”, czyli aplikacji pełniących funkcje wielu różnych platform bez konieczności przelogowywania się między nimi.

Danie główne: wszystkie grzechy zaniedbania

Publikacje na Twitterze mają wielką moc, o czym mogliśmy przekonać się przy okazji Arabskiej Wiosny czy wyborów prezydenckich w USA z 2020 roku. Jeśli wiarygodność i rzetelność konta oceniana jest wyłącznie przez wpływ 8$ USD miesięcznie na konto bankowe aplikacji, to w jaki sposób wystrzec się fake newsów? No właśnie, nie da się… W ten sposób wybuchnął kryzys insulinowy, który poważnie nadszarpnął wiarygodność medium. Konto podszywające się pod firmę farmaceutyczną Eli Lilly and Company, produkującą od blisko 100 lat insulinę na światową skalę, ogłosiło darmowy dostęp do środka leczniczego.

 

Rys. 2. Twitter Public Citizen, dostęp 16.11.2022

Warto dodać, że cena za fiolkę insuliny w Stanach Zjednoczonych wynosi nawet 300$, a temat jej finansowania od dawna jest kwestią sporną zarówno dla firm farmaceutycznych jak i jej nabywców. Niezależnie od tego, czy akcja była atakiem aktywistów, czy nieprzemyślanym prankiem, w efekcie jednego wpisu notowania spółki na giełdzie poszybowały w dół, a i inni producenci insuliny nie uchronili się przed gwałtownym spadkiem wyników finansowych. Obecnie szacuje się, że Eli Lilly and Company straciło blisko 20 mld dolarów kapitalizacji rynkowej.

Czy można było uniknąć tej sytuacji? Zapewne tak, gdyby osoby biorące odpowiedzialność za wprowadzanie modyfikacji w platformie, a w szczególności odpowiedzialne za weryfikację kont, z większą bacznością przyjrzały się nowemu procesowi uwierzytelniania. Być może to zwykły błąd ludzki, który okazał się być fatalny w skutkach. A być może wina leży po stronie krótkowzroczności osób decyzyjnych i braków kadrowych, które niespodziewanie doprowadziły do wywołania pożaru.

Rys. 3. Twitter Elon Musk, dostęp 16.11.2022

Jednak administracja Twittera nie czeka z założonymi rękoma aż użytkownicy karnie wykupią subskrypcję konta i poddadzą się pomysłom nowego CEO. Weryfikacja kont w chwili, w której piszę artykuł została wstrzymana. Platforma nie wytrzymała zalewu kontami trolli. Wyłapywanie fałszywych newsów wymknęło się spod kontroli i bardziej przypomina grę w kotka i myszkę, niż standardową moderację.

W efekcie Twitter traci miliony dolarów przychodu każdego dnia, co skłoniło Elona Muska do przywrócenia czołowych inżynierów danych – Raula Lighmę i Daniela Johnsona. Niestety powrót kluczowych graczy również nie zatrzymał narastającej burzy wokół platformy. Pod lupą znalazła się wydajność aplikacji na poszczególnych systemach operacyjnych, w szczególności Androidzie. CEO publicznie zarzuca działowi IT zaniedbania i brak reakcji na pojawiające się niedogodności technologiczne. Ten zaś nie pozostaje dłużny punktując przesycenie Twittera zbędnymi funkcjami czy stawianie prędkości i funkcjonalności nad wydajnością. Wojna na argumenty trwa, zaś Elon Musk postanowił nie opuszczać siedziby firmy do momentu, aż Twitter zostanie „naprawiony”. Takiego samego zaangażowania oczekuje od swoich pracowników, wymuszając gotowość do pracy w biurze ponad siły. Skądś już znamy ten scenariusz…

Deser: co będzie dalej?

Im więcej newsów pojawia się wokół Twittera, tym bardziej nasuwa się na myśl pytanie, kto w tym układzie jest rybą fugu – platforma czy CEO? Jedno jest pewne, kolejne miesiące z Twitterem i Elonem Muskiem na czele nie pozwolą nam się nudzić. Z platformą pożegnali się nie tylko kluczowi pracownicy jak chociażby Lea Kissner (była CISO Twittera), ale również spore grono dziennikarzy, artystów, aktywistów i celebrytów, m.in. Jameela Jamil, Sara Bareilles, Shonda Rhimes czy Stephen Fry i Whoopi Goldberg. Z każdym dniem lista dezaktywowanych kont rośnie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSkandal wokół zamku w Stobnicy. Zapadła decyzja sądu
Następny artykułHorała reaguje na fejki dotyczące CPK!