3 stycznia 2020, godz. 07:00
“Ta muzyka nie może się znudzić” – mówił jeden z fanów Tiny Turner przed czwartkowym koncertem “What’s Love Got To Do With It?” w Gdynia Arenie. I nie sposób się z nim nie zgodzić – choć tym razem diva nie odwiedziła nas osobiście, to wcielająca się w jej rolę Elesha Paul Moses dała takie show, że momentalnie wkupiła się w łaski publiczności.
“Simply the Best”, “Privat Dancer” czy słynny soundtrack do filmu z serii o Jamesie Bondzie – “Golden Eye”, należą dziś do absolutnego kanonu muzyki rozrywkowej.
– Ta muzyka nie może się znudzić – mówił przed koncertem Paweł, który na koncert w Gdynia Arenie przyjechał z Bydgoszczy. – Powiem więcej, piosenki Tiny Turner są jak wino – choć słucham ich od kilkudziesięciu lat, niezmiennie mnie zaskakują i z każdym kolejnym przesłuchaniem budzą jeszcze większy zachwyt. Szkoda, że nie mamy możliwości posłuchać Tiny śpiewającej na żywo, ale chętnie się przekonam, jak jej piosenki zabrzmią w interpretacji innej artystki. Każda okazja i każdy sposób są dobre, aby przypomnieć sobie tak znakomitą muzykę.
Jego zdanie podzielali inni uczestnicy imprezy, choć wielu ich nie było – sprzedało się niespełna tysiąc biletów. Być może spowodowane to było dość niefortunnym terminem – część miłośników twórczości Tiny Turner zapewne “dochodzi do siebie” po sylwestrowych szaleństwach. Ci jednak, którzy na zaproszenie organizatorów odpowiedzieli, powodów do narzekań mieć nie powinni – mogli bowiem nacieszyć nie tylko ucho dobrą muzyką, ale i oko widowiskowymi popisami tanecznymi oraz przepięknymi kostiumami.
Za projektem show w hołdzie Tinie Turner stoją brytyjscy producenci odpowiedzialni wcześniej za “Whitney – Queen of the Night” upamiętniającym twórczość i życie Whitney Houston – zobacz naszą relację z tego wydarzenia. Po ogromnym sukcesie tamtej trasy koncertowej postanowiono przygotować kolejną, tym razem oddając hołd ikonie popkultury, Tinie Turner.
Program czwartkowego koncertu wypełniły najpopularniejsze przeboje, które wylansowała Tina w ciągu ponad 50-letniej kariery estradowej, m.in. “Simply the Best”, “Privat Dancer”, “Golden Eye” i tytułowe “What’s Love Got To Do With It?”, “Proud Mary”, “River Deep”, czy “Nutbush City Limits”. W postać divy popu wcieliła się wspierana przez 10-osobowy zespół muzyków Elesha Paul Moses, zwyciężczyni brytyjskich edycji programów “X-Factor “oraz “The Voice”.
Kalendarz imprez – koncerty w Trójmieście
Elesha Paul Moses to artystka o niesamowitym głosie i ogromnej charyzmie, dlatego z wcieleniem się w rolę Tiny Turner nie miała najmniejszego problemu. Starała się upodobnić do gwiazdy, której swoim występem oddawała hołd (poprzez widowiskowe kostiumy, wyeksponowanie nóg czy burzę loków), ale nie w nią wcielić. I słusznie, bo takie naśladownictwo mogłoby skończyć się parodią – Tina Turner jest przecież tylko jedna i nie da się jej skopiować.
Brytyjka eksperymentowała też z barwą głosu, aby zbliżyć się do charakterystycznego wokalu Tiny Turner i wychodziło jej to znakomicie. Chwilami była w tym tak wiarygodna, że niemal równała się z oryginałem – niekiedy zdradzała ją jedynie brytyjska wymowa. Do tego cały czas pozostawała w ruchu, raz żywiołowo biegając z jednego końca sceny na drugi, innym razem – wspólnie z tańczącym chórkiem – realizując efektowne pokazy taneczne. Nadziwić się nie mogłam, że żadna z pań nie dostała od tak energetycznych popisów zadyszki i od początku do końca półtoragodzinnego show ich wokal był na najwyższym poziomie.
Jeszcze przed koncertem pytałam fanów Tiny Turner, co myślą na temat tego, że za chwilę posłuchają ulubionych piosenek w interpretacji innej artystki. Zdecydowana większość podchodziła do tego faktu bardzo entuzjastycznie i dała młodej wokalistce duży kredyt zaufania. Ta spłaciła go z nawiązką, dając tak znakomity popis swoich umiejętności, że publiczności nie pozostało nic innego, jak nagrodzić ją oraz jej zespół gromkimi owacjami.
I choć tak pozytywnym akcentem chciałabym zakończyć swoją relację, muszę choć słowem wspomnieć o problemach organizacyjnych, które jeszcze przed koncertem podniosły ciśnienie wielu uczestnikom wydarzenia oraz pracownikom ochrony. Z racji tego, że oznaczenie miejsc na płycie było inne, niż na planie w bileteriach internetowych, na widowni zapanował chaos, którego skutkiem było opóźnienie rozpoczęcia o blisko 20 minut. Z jednej strony dziwi zaciekłość słuchaczy, bo przy tak wielu wolnych miejscach, nawet jeśli ktoś ich “podsiadł”, ze znalezieniem innego miejsca o podobnym standardzie nie powinni mieć problemu. Z drugiej, jeśli ktoś zapłacił za miejsca przy scenie, a odsyłany jest na tyły płyty, jego złość wydawała się uzasadniona. Dzięki mediatorskim umiejętnościom oraz sprawnej pracy ochrony obiektu, kryzys udało się zażegnać – pod sceną dostawiono (za zgodą strażaka) dodatkowe krzesełka.
Zobacz fragment koncertu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS