11 listopada to nie tylko rocznica odzyskania przez nasz kraj niepodległości po 123 latach niewoli. Tego samego dnia w 1673 miała miejsce bitwa pod Chocimiem. Wojska Rzeczypospolitej pod wodzą hetmana Jana Sobieskiego rozbiły armię turecką, odnosząc tym samym największe zwycięstwo w historii Polski (pod względem skali zniszczenia armii przeciwnika). Jego wagę powiększał fakt, że bitwa pod Chocimiem była pierwszą tak dużą klęską Turków w Europie.
Rozpoczęta w 1672 roku wojna z Turcją zaczęła się dla Rzeczypospolitej bardzo źle. Ponad 100-tysięczna armia muzułmańska wkroczyła na jej terytorium w sierpniu 1672 roku, zajęła ważny strategicznie Kamieniec Podolski i oblegała Lwów. Państwo polsko-litewskie było w tym czasie zupełnie nieprzygotowane do odparcia najazdu. Głównym powodem tego stanu rzeczy był konflikt wewnętrzny pomiędzy obozem popierającym króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego a jego przeciwnikami. W związku z tym bezpośrednie działania przeciwko Imperium Osmańskiemu mogło w tym czasie podjąć zaledwie kilka tysięcy żołnierzy.
Świadome tego stanu rzeczy koła rządzące Rzeczypospolitą wysłały do głównego obozu tureckiego poselstwo z prośbą o pokój. Na początku sułtan postawił bardzo wygórowane warunki, żądając olbrzymiego okupu i całkowitego poddania się państwa polsko-litewskiego. Hetman wielki koronny Jan Sobieski przy pomocy dostępnych mu sił podjął w tym czasie udaną wyprawę na sprzymierzone z Turkami czambuły tatarskie. Na wieść o tym przedstawiciele imperium osmańskiego spuścili nieco z tonu. Ostatecznie 18 października w Buczaczu zostało podpisane porozumienie, na mocy którego Podole zostało wcielone do państwa tureckiego, a prawobrzeżna Ukraina stała się jego lennem, zarządzanym przez hetmana kozackiego Piotra Doroszenkę. Rzeczypospolita zgodziła się też płacić zwycięzcom coroczny haracz w wysokości 22 tysięcy talarów.
Przygotowania do rewanżu
Postanowienia tego pokoju w praktyce uzależniały państwo polsko-litewskie od Imperium Osmańskiego. Spowodowało to pogodzenie się zwaśnionych stronnictw. W marcu 1673 roku do Warszawy przybył poseł turecki z żądaniem wypłacenia haraczu. Obradujący w tym czasie sejm był jednak zdecydowany szukać rozstrzygnięcia na polu bitwy. Uchwalono szereg podatków, które miały zwiększyć liczbę wojska komputowego. Zgodnie z przyjętym przez sejm memoriałem Jana Sobieskiego, miała powstać armia licząca 60 tysięcy ludzi. W praktyce, ze względu przede wszystkim na problemy finansowe, udało się zgromadzić wojsko liczące 46,5 tys. żołnierzy (37, 5 tys. z Korony, 9 tys. z Litwy). Niemniej jednak, trzeba podkreślić olbrzymi wysiłek mobilizacyjny wyczerpanej wojnami i przeżywającej problemy gospodarcze Rzeczypospolitej.
Turcy na wieść o odrzuceniu przez sejm żądania wypłacenia haraczu również podjęli przygotowania – 22 maja wystawili przed pałacem w Adrianopolu buńczuki, które oznajmiały rychłe rozpoczęcie działań wojennych. Mobilizacja w państwie osmańskim nie przebiegała jednak z takim rozmachem jak w poprzednim roku. Niejasne były stosunki z Persją, ponadto Rosjanie podjęli na prawobrzeżnej Ukrainie działania ofensywne, a Kałmucy i Kozacy siczowi pod wodzą Iwana Sirki za namową Rzeczypospolitej zaczęli najazd na Krym. Sytuacja ta zniechęciła chana do udzielenia Turkom wsparcia, dostarczając mu też skutecznej wymówki przed sułtanem Mehmedem IV. Z podobnych powodów w kampanii chocimskiej nie wziął udziału Doroszenko. Muzułmanom udało się zatem wystawić przeciwko Rzeczypospolitej łącznie trochę ponad 40 tysięcy żołnierzy. Tak mała ich liczba skłoniła dowództwo osmańskie do porzucenia planów ofensywy na szeroką skalę i przyjęcia planu aktywnej obrony bieżącego stanu posiadania.
Marsz w kierunku Chocimia
5 października do polskiego obozu wojskowego znajdującego się pod Skwarzawą dotarł głównodowodzący hetman wielki Jan Sobieski. Trzy dni później odbył się uroczysty przegląd oddziałów przez ciężko chorego króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego, a 9 października miała miejsce natomiast narada wojenna. Polski wywiad posiadał dosyć dokładne informacje o ruchach wojsk tureckich. Wiedziano, że pod Chocimiem znajduje się około 30-tysięczna armia pod wodzą bejlerbeja Sylistrii Husseina paszy. Mógł on liczyć na ewentualną pomoc stacjonującego pod Cecorą 10-tysięcznego korpusu Kapłana paszy oraz współdziałanie z 2-3 tysięczną załogą Kamieńca Podolskiego. Ostatecznie wybrano opcję uderzenia jak największą liczbą skoncentrowanych sił na obóz chocimski. Po jego zniszczeniu planowano zająć Mołdawię i odciąć Kamieniec od dostaw żywności. Za tym wariantem przemawiały wieści od hospodarów Mołdawii i Wołoszczyzny, którzy w razie ataku na wojsko Husseina paszy deklarowali się przejść na stronę Rzeczypospolitej.
Obierając powyższy plan, 11 października siły główne rozpoczęły wymarsz spod Skwarzawy. Na początku wyruszyła piechota i artyleria, za nią natomiast – jazda. Sobieski podjął śmiałą decyzję o przeprawieniu wojska przez Dniestr i uderzeniu na obóz turecki od strony terytorium osmańskiego, a więc od południa. Ze względu na możliwość dywersji ze strony Kaplana paszy było to ryzykowne posunięcie. Jednakże jego olbrzymim plusem była jednak możliwość zaskoczenia armii tureckiej i przecięcia komunikacji pomiędzy poszczególnymi zgrupowaniami.
Działania całego wojska polsko-litewskiego od strony Ukrainy miał osłaniać podjazd pod wodzą Mikołaja Sieniawskiego, złożony z dwudziestu chorągwi jazdy i dwunastu kompani dragonów. Miał zająć jak najwięcej miejscowości na Podolu. Podobną misję otrzymała grupa Gabriela Silnickiego, która składała się z piętnastu chorągwi jazdy. Działania tych oddziałów pozwoliły opanować kilka zameczków (na przykład Międzybórz) i deprymująco wpłynąć na stronę przeciwną. W obozie tureckim pod Chocimiem zaczęto powoli zdawać sobie sprawę, że kampania z 1673 roku może się zakończyć zupełnie inaczej niż poprzednia.
Bitwa pod Chocimiem – plan bitwy i pierwsze walki
Wojsko Rzeczypospolitej zjawiło się pod Chocimiem 9 listopada rano. Hussein pasza zajął wraz ze swoimi oddziałami obóz, w którym w 1621 roku skutecznie bronili się przed Turkami żołnierze polscy. Był on usytuowany na prawym brzegu Dniestru na płaskowyżu rozciągającym się od zamku chocimskiego przegrodzonego dużą fosą na północy do małego wąwozu na południu. Na zachód od fortyfikacji znajdował się spory kompleks leśny, wschodnią stronę obozu ograniczał z kolei stromy brzeg Dniestru. Miejsce na obronę było więc w praktyce najlepsze z możliwych, warto jednak podkreślić, że Hussein pasza nie dysponował tyloma ludźmi co Chodkiewicz w 1621 roku, nie mógł więc obsadzić nimi wszystkich miejsc nadających się do skutecznego prowadzenia walki.
Armia turecka liczyła ok. 30 tysięcy żołnierzy, z czego 11 tysięcy stanowiła piechota (janczarowie), a drugie tyle jazda (spahisi). Na resztę natomiast składali się, niezdecydowani po czyjej stronie stanąć w ostatecznej rozgrywce, Mołdawianie i Wołosi. Na wale zewnętrznym obozu ustawiono 2 tysiące janczarów, dalsze 6 tysięcy piechoty znajdowało się na skrzydłach. Umieszczono tam również wydzielone korpusy kawalerii.
Znaczącą przestrzeń obozu zajmowały namioty, wozy, stajnie itp. Mogło to sprawiać wrażenie ogólnego chaosu, jednak w czasie walk ten „nieporządek” stanowił miejsce, skąd w razie sforsowania przez przeciwnika wałów skutecznie mogłaby być prowadzona dalsza obrona. Niepewnym Mołdawianom i Wołochom przydzielono osobny, znajdujący się na wschód od obozu tureckiego, teren do zagospodarowania.
Plan Husseina paszy zakładał obronę obozu do czasu nadejścia odsieczy pod wodzą Kapłana Paszy. Ten ostatni znajdował się 9 listopada około 160 kilometrów od Chocimia. Aby doczekać się pomocy, Turcy musieliby zatem stawiać czoła Polakom i Litwinom przez około tydzień
Uczestniczące w działaniach pod Chocimiem wojsko Rzeczypospolitej liczyło ok. 30 tysięcy żołnierzy (22 tysiące z Korony i 8 tysięcy z Litwy). Warto podkreślić, że w jego skład wchodziło mniej więcej tyle samo jazdy i piechoty, co było w staropolskiej sztuce wojennej bardzo rzadkim zjawiskiem. Co ciekawe, husaria nie tylko nie stanowiła przeważającej części całego wojska, ale nawet nie można było stwierdzić, że była połową jazdy w oddziałach polsko-litewskich. Inne formacje musiały więc pełnić w tej bitwie bardzo istotną rolę. Cała armia liczyła jeszcze ponadto 65 dział, co było jak na XVII-wieczne warunki bardzo dużą ich liczbą.
Szyk wojska polsko-litewskiego został podzielony na pięć wielkich zgrupowań, które tworzyły centrum i dwa skrzydła. Miał on kształt półkola otaczającego obóz turecki. Skrzydło prawe opierało się na południowym wąwozie, lewe natomiast na północnym. Prawe skrzydło składało się z 15 regimentów piechoty oraz dragoni z 30 działami, w odwodzie znajdował się jeszcze korpus jazdy. Centrum składało się z 9 regimentów piechoty, 8 dział oraz dwóch lub trzech zgrupowań kawalerii, ustawionych w drugim rzucie. Na lewym skrzydle znajdowały się oddziały litewskie: ich front stanowiła piechota, a skrzydła jazda. Przed piechotą zostały ustawione działa. Jak więc widać, przy zdobywaniu obozu pierwszoplanową rolę przypisano piechocie. Nie znaczy to jednak, że jazda miała całkowicie pozostawać w jej cieniu. Sobieski chciał skierować atak przede wszystkim na południowo-zachodni narożnik wałów. Istotnym elementem hetmańskiego planu były też natarcia oskrzydlające – miały być one kierowane z obu skrzydeł w kierunku mostów na wąwozie i rzece.
Do połowy 10 listopada cały czas trwał prowadzony z różnym natężeniem, nieprzerwany ostrzał obozów tureckiego oraz mołdawsko-wołoskiego. Następnie lewe skrzydło tureckie zostało zaatakowane przez regiment piechoty Jana Wojciecha Dennemarka i semenów Jana Motowidły. Niektórzy historycy twierdzą, że była to samowolna próba natarcia. Wydaje się jednak, że Sobieski realizował po prostu w ten sposób swój plan taktyczny. Atak ten zakończył się niepowodzeniem, w czym olbrzymi udział mieli janczarowie. Obydwaj wodzowie polscy polegli w trakcie walk. Natarcie to przyniosło jednak hetmanowi rozpoznanie na tym odcinku pozycji tureckich, skłoniło też Sobieskiego do przeprowadzenia decydującego natarcia na prawe skrzydło wojsk tureckich. Swój plan taktyczny hetman przedstawił na ostatecznej naradzie wojennej, która miała miejsce w nocy z 10 na 11 listopada. Planował również oskrzydlenie i odcięcie Osmanów od Dniestru.
Około godziny 3 nad ranem wszystkie jednostki polsko-litewskie zajęły wyznaczone pozycje w szyku bojowym. Niewątpliwie w głowach większości żołnierzy, a zwłaszcza Jana Sobieskiego, rozpoczęło się odliczanie przed atakiem. Warto podkreślić, że oddziały Rzeczypospolitej dysponowały bardzo małą ilością żywności, sytuacja finansowa również nie była najlepsza, czego dowodem była pożyczka w wysokości kilkunastu tysięcy złotych zaciągnięta na tydzień przed bitwą od Mołdawian. Sobieski musiał więc zdawać sobie sprawę, że jeżeli Turcy mają zostać pokonani, to powinno to nastąpić właśnie 11 listopada.
Decydujący atak
Tego dnia przed godziną 7 rano większość Turków odpoczywała w obozie. Widząc to Sobieski podjął decyzję o natychmiastowym podjęciu działań ofensywnych. Pół godziny później rozpoczęto 15-minutowe przygotowanie artyleryjskie.
Około godziny 8 rozpoczął się szturm generalny. Należy tutaj zwrócić uwagę na sprawne i szybkie przygotowanie wszystkich jednostek do realizacji tego zadania, ich dowódcy mieli bowiem bardzo mało czasu na przekazanie informacji o nim swoim podkomendnym. W ciągu kwadransa na odcinku polskim piechota wdarła się na nasypy wałów. Tak szybki i duży sukces był możliwy dzięki całkowitemu zaskoczeniu Turków. Polacy wdali się jednak w walkę w namiotach – tutaj muzułmanie zaczęli powoli organizować skuteczny opór.
Hussein Pasza widząc, co się dzieje, przygotował swoją jazdę do kontrataku. Jego podstawowym zadaniem było odrzucenie Polaków poza obręb obozu. Został on przeprowadzony około południa i wzięli w nim udział spahisi bośniaccy i rumelijscy. Sobieski wysłał na pomoc zagrożonej piechocie jazdę pod wodzą Dymitra Wiśniowieckiego, która skutecznie powstrzymała Turków.
Teraz hetman zdecydował o wykonaniu przełamującej szarży husarskiej. Jej celem było otwarcie reszcie armii drogi do obozu, a w dalszej konsekwencji ostateczne zniszczenie sił tureckich. Niedługo później Stanisław Jabłonowski na czele 15 chorągwi husarskich (około 1200 ludzi) przebił się przez grupę spahisów i wkroczył do centrum działań. Wykonał on bardzo trudne zadanie, gdyż przeszedł wąwóz, a także rozkopany wał i, pomimo silnego oporu Turków, przebił się w rejon namiotów Husseina Paszy. Spory udział miały w tym także towarzyszące husarzom jednostki pancerne.
Tymczasem na odcinku litewskim atak przebiegał z opóźnieniem. Regimenty piechoty dopiero przed południem zdołały sforsować wały, zaraz potem jednak hetman wielki litewski Michał Kazimierz Pac wykonał natarcie na czele silnego zgrupowania husarii i petyhorców. Dzięki temu wojska litewskie również zdołały przedostać się do obozu.
Około godziny 14 kawaleria turecka zaczęła gromadzić się w terenie przylegającym do Dniestru, gdzie prowadziła coraz bardziej rozpaczliwą obronę. Brakowało już jednolitego dowództwa w szeregach muzułmańskich, gdyż Hussein pasza po wkroczeniu Litwinów do obozu zbiegł z pola bitwy. Soliman pasza bośniacki zebrawszy grupę kilku tysięcy jazdy podjął desperacką próbę przebicia się na południe, jego atak został jednak skutecznie powstrzymany przez oddziały dowodzone przez Dymitra Wiśniowieckiego. W tym samym czasie do obozu wkroczyła ostatecznie całość wojska koronnego i litewskiego. Starano się zablokować wszystkie wyjścia w celu odcięcia odwrotu uciekającym Turkom. Po moście na Dniestrze zdołało się przeprawić zaledwie 2-3 tysiące zbiegów. Później most zawalił się, uniemożliwiając w ten sposób ocalenie pozostałym.
Muzułmanie stawiali opór w namiotach. Wojska polsko-litewskie nie dawały za wygraną i sukcesywnie pozbywały się kolejnych przeciwników. Wielu z nich decydowało się na ucieczkę. Wespazjan Kochowski tak przedstawia tę sytuację:
Na przeciwnej stronie obozu nieprzyjacielskiego była skała bardzo stroma, a tak wysoka, iż o 30 stóp sterczała nad głęboką przepaścią. Tam pędził strach szalonych, wielu ze skały rzuca się w przepaść, nie dlatego, aby ujść śmierci, lecz aby nie polec od ręki Polaków. (…) Nie lepiej powodziło się nieprzyjacielowi na moście (…) go wnet tak obieżyli, że się rozerwał pod natłokiem uchodzących, a ci co na nim byli, wpadłszy w wodę, następującym przecięli ucieczkę.
Końcowym akordem starcia pod Chocimiem była pogoń chorągwi lekkich i jazdy wołoskiej Atanazego Miączyńskiego i Jerzego Ruszczyca za grupą, której udało się przedostać przez most. Jej część udało się unicestwić albo wziąć do niewoli. Pozostałe jednostki wróciły do obozu. Klęska Turków była zupełna. 13 listopada wojska polsko-litewskie zajęły również obsadzony przez janczarów zamek chocimski.
Konsekwencje bitwy
Straty tureckie były ogromne: prawie 20 tysięcy żołnierzy muzułmańskich zostało zabitych lub rannych. Jeśli uwzględni się fakt, że Mołdawianie i Wołosi w trakcie bitwy przeszli na stronę polską (nie prowadząc jednak większych działań przeciwko Turkom), to śmiało można stwierdzić, że została zniszczona cała armia osmańska. Pod względem likwidacji żywej siły przeciwnika było to niewątpliwie największe zwycięstwo w historii Polski – Krzyżaków pod Grunwaldem było bowiem nieco mniej, podczas bitwy warszawskiej 1920 roku spora część bolszewików uciekła, a bitwy pod Wiedniem i Parkanami nie były toczone przez Polaków samodzielnie. Ponadto spod stolicy Austrii spora część muzułmanów zdołała uciec.
„Victoria chocimska” była możliwa dzięki umiejętnemu dowodzeniu wojskiem przez Sobieskiego. Atak na obóz turecki od strony południowej i porzucenie myśli o długotrwałym oblężeniu okazały się strzałami w dziesiątkę. Hetman wielki umiejętnie wykorzystał też współdziałanie ze sobą różnych rodzajów wojska. Olbrzymi wkład w zwycięstwo pod Chocimiem miała nie tylko jazda, ale też piechota i artyleria. Oddziały polsko-litewskie pokazały, że w polu są nadal bardzo groźnym przeciwnikiem. Dzień przed tymi działaniami zmarł we Lwowie król Michał Korybut Wiśniowiecki. Będąca pod ich wrażeniem szlachta wybrała na jego następcę Sobieskiego.
Tak duża klęska spowodowała w państwie osmańskim panikę. Komendant Kamieńca Podolskiego Chalil Pasza podjął gorączkowe przygotowania do obrony. Kapłan pasza wysłał do wielkiego wezyra błagalne wezwanie o pomoc, a nie otrzymawszy jej, wycofał się z wojskiem daleko na południe. Sułtan przeniósł swoją kwaterę znad Dunaju w głąb kraju. Przeważająca część, jeśli nie całość, Półwyspu Bałkańskiego stała praktycznie przed wojskami Rzeczypospolitej otworem.
Wygrana ta nie została jednak przez Polaków i Litwinów wykorzystana. Większa część wojska rozeszła się bowiem na leża zimowe, a działania w tamtym roku kontynuowało jedynie grupa kilku tysięcy żołnierzy pod wodzą Mikołaja Sieniawskiego. Wyparła ona skutecznie resztki oddziałów tureckich za Dunaj i na krótko zajęła Mołdawię. Hospodarem został wtedy przychylny Sobieskiemu Stefan Petryczajko. W styczniu 1674 roku Polacy na skutek fałszywych wieści o olbrzymich oddziałach muzułmańskich prowadzących operację wycofali się, pozostawiając Mołdawię na łup Tatarów i całkowicie zaprzepaszczając tym samym owoce zwycięstwa pod Chocimiem. Tym samym umożliwiono też wprowadzenie do Kamieńca Podolskiego zapasów żywności – niedostarczenie ich musiałoby spowodować kapitulację załogi najdalej w przeciągu miesiąca. Sułtan i inni dostojnicy tureccy długo zastanawiali się, dlaczego wojska Rzeczypospolitej nie kontynuowały ofensywy.
Zwycięstwo chocimskie było ostatnim tak znaczącym sukcesem odniesionym samodzielnie przez wojska Rzeczypospolitej w XVII wieku. Na następny (nie licząc potyczek z Tatarami) trzeba było czekać prawie 120 lat.
red. Tomasz Leszkowicz
histmag.org
Komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS