Dzisiaj, 9 listopada (13:45)
– Zakończyliśmy prace nad paktem senackim. Pozostały nam tylko do uzgodnienia nazwiska, ale wiemy już, jak on będzie wyglądał, w jakiej formule pójdziemy – oświadczył Robert Biedroń, współprzewodniczący Nowej Lewicy. Jak się jednak okazuje, rozmowy cały czas trwają, a do porozumienia wciąż daleko. – Pan Biedroń nie jest zorientowany. Do końca roku będziemy dopiero na etapie warunków porozumienia – mówi Interii Zygmunt Frankiewicz, koordynator rozmów z ramienia KO. Jednym z większych problemów mogą okazać się żądania Polski 2050.
Były lider Wiosny ogłosił publicznie, że to co najtrudniejsze w senackich negocjacjach opozycji, jest już za nami. Na antenie TVN24 mówił o możliwości utworzenia wspólnej listy wyborczej. Jak stwierdził, wiadomo też, ile miejsc przypadnie danej partii. – Przyjdzie czas, żeby to oficjalnie ogłosić, ale te uzgodnienia już zapadły – zapewniał. Zastrzegał przy tym, że nie ma ustaleń co do konkretnych okręgów.
Jak jednak udało nam się dowiedzieć, nic nie jest jeszcze przesądzone. – Pula miejsc dopiero będzie znana. Trzeba mieć na czym się oprzeć, żeby podobne decyzje podejmować – tłumaczy Interii Zygmunt Frankiewicz, jeden z senatorów KO uczestniczący w rozmowach. – Najpierw trzeba mieć uzgodnione, zaakceptowane badania. Wtedy można się przymierzać. Pan Robert Biedroń nie jest zorientowany – nie ukrywa.
Dlaczego Robert Biedroń zaliczył wpadkę? – Był na spotkaniu kierownictwa, gdzie informowałem na jakim etapie są rozmowy. To pewnie swego rodzaju nadinterpretacja: mówiłem o dobrej atmosferze, o dyskusji odnoszącej się do ustalonych zasad – tłumaczy Dariusz Wieczorek, sekretarz sejmowego klubu Lewicy. – Zgodziliśmy się, że musimy określić, w których okręgach potencjalnie wygrywamy i dyskutować na podstawie jakich kryteriów podzielić liczbę mandatów między ugrupowania. Być może z tego wynikało, że Robert Biedroń mówił o dogadaniu się. Jemu bardzo na sercu leży, żeby szybko załatwić sprawę – dodaje.
Wszyscy senatorowie KO otrzymali propozycje reelekcji. W Interii pisaliśmy na początku września, kto pożegna się z mandatem. To Antoni Mężydło, Jerzy Fedorowicz i Paweł Arndt. Barbara Borys-Damięcka powiedziała nam, że jeżeli znajdzie się odpowiedni kandydat, chętnie zrezygnuje. Sytuacja jest trudna do przewidzenia w przypadku Bogdana Zdrojewskiego. – Jest do dyspozycji, bo może przewodzić liście do Sejmu, ale nie jest to przesądzone – zdradza jeden z naszych rozmówców.
Do grupy senatorów, którzy dostali wolną rękę należą działacze PSL i troje senatorów niezależnych. – W rachubę nie wchodzi Lidia Staroń, bo bliżej jej do PiS. Jest dwóch kandydatów, co do których są rozbieżne opinie: chodzi o senatorów PPS. Nie ma ich w puli formacji negocjujących. W tym wypadku ustalenia zapadną w obrębie Nowej Lewicy – słyszymy w senackich kuluarach.
Oznacza to, że o losie Wojciecha Koniecznego i wicemarszałek Gabrieli Morawskiej-Staneckiej zdecyduje Włodzimierz Czarzasty. Nie jest tajemnicą, że zmniejsza to rokowania dwójki senatorów na ponowne uzyskanie mandatu. Nie chodzi nawet o konflikt personalny byłego szefa SLD i wicemarszałek. Oboje senatorów odeszło z szeregów Nowej Lewicy w trakcie kadencji, więc najprawdopodobniej nie zostaną potraktowani pobłażliwie.
– Wybierzemy nazwiska, które dają największą gwarancję wygrania w danym okręgu. Nikt nie może być przekreślany już na wstępie – mówi nam Wieczorek, kiedy pytamy o byłych senatorów jego ugrupowania. – Każda partia będzie miała swoją pulę. Nazwiska to w tej chwili drugorzędna sprawa – zarzeka się. Nie da się wykluczyć, że lewica zażąda innych okręgów niż te, które reprezentowali dotąd Morawska-Stanecka i Wieczorek. Przy takim wariancie politycy mogliby wystartować jako działacze niezależni.
W trakcie dyskusji nad nowym paktem senackim podział okręgów jest prosty: w wyliczeniach brane są pod uwagę te okręgi, w których opozycja wygrywa, okręgi wahające się, o zbliżonych rezultatach kandydata opozycji oraz Zjednoczonej Prawicy i te zdominowane przez PiS. Najmniej pewne, mają zostać podzielone między wszystkich koalicjantów.
– Chodzi o 49 okręgów podlegających parytetom w ramach wyników sondażowych. Generalna zasada jest taka, że zostaną oddane do podziału według koalicji. Sugestie są znane, ale tylko mniej więcej – tłumaczy nam jeden z senatorów znających kulisy negocjacji. – W żadnym z okręgów nie będzie na pewno konkurencji między Polską 2050, PSL, Nową Lewicą i PO. To ustalone. Kandydaci nie mogą być przypadkowi. Muszą to być osoby, które uzyskały akceptację – podkreśla.
Frankiewicz: – Pula miejsc dopiero będzie znana. Trzeba mieć na czym się oprzeć, żeby podobne decyzje podejmować – mówi senator KO. – Najpierw trzeba mieć uzgodnione, zaakceptowane badania. Wtedy można się przymierzać – tłumaczy. Pod względem negocjacji, najbardziej pożądane są oczywiście te okręgi, w których szansa na wygraną jest największa.
– Najprawdopodobniej w listopadzie będziemy wiedzieli, ile ich faktycznie jest: 67, 62 czy 60. Okaże się. W tym będą okręgi, w których jest równowaga, zbliżony wynik – podkreśla Dariusz Wieczorek. – Są również okręgi “pływające”, gdzie wynik należy oceniać w zależności od wskazanego kandydata. Tym chcemy się zająć teraz – dodaje. Ustalenia dotyczące podziału mandatów pomiędzy poszczególne ugrupowania mają zapaść do końca roku. Nie oznacza to jednak, że nic nie wiadomo.
– Mamy ustalone, co do tego wszystkie partie się zgodziły, to na ile miejsc biorących będziemy mieli szansę. Określiliśmy to w przedziale od 63 do 66 okręgów – powiedział Interii Jacek Bury, senator Polski 2050. – Chcieliśmy je podzielić proporcjonalnie do poparcia dla poszczególnych ugrupowań. My mamy ok. 12-13 proc. poparcia i mniej więcej tyle chcielibyśmy uzyskać – zaznacza.
W senackiej układance istotnym … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS