A A+ A++

Starcia Lechii Gdańsk z Legią Warszawa to od lat hity polskiej piłki klubowej. Oba kluby wystawiły naprawdę solidne pierwsze jedenastki, dlatego spodziewano się meczu dość szybkiego i całkiem intensywnego. Tymczasem stołeczni zdominowali boisko, ale nie pole karne gdańszczan, którzy ofensywę ograniczyli do minimum, skupili się na defensywie. Legia, mimo inicjatywy, nie potrafiła jej konkretnie udokumentować.

Zobacz wideo
Co musi zrobić Lewandowski, żeby zostać sportowcem roku.

Niemrawa pierwsza połowa

Od początku Legia narzuciła swoje tempo grania, wręcz okopała się na połowie Lechii. Mimo tego, że kilka razy zbliżyła się pod samą bramkę gdańszczan, to jednak nie stworzyła sobie klarownej sytuacji do zdobycia gola.

Gospodarze mieli za to spore problemy, by wydostać się z własnej połowy. Sporadycznie przekraczali linię środkową boiska. Raz udało się Jakubowi Kałuzińskiemu, który przy braku wsparcia ze strony kolegów oddal strzał z dystansu, który wylądował w rękach Cezarego Miszty.

Im dalej w mecz, tym śmielej Lechia grała. Szukała dośrodkowań na głowę Flavio Paixao, ale Portugalczyk mijał się z piłką. Jednak udało się jej zdobyć prowadzenie tuż przed przerwą za sprawą indywidualnej akcji Ilkaya Durmusa. Dostał piłkę na prawej stronie, ściął przed pole karne, gdzie minął kilku legionistów i uderzył. Pomógł mu rykoszet, po którym piłka wylądowała w siatce. Sprawy mogły iść jeszcze bardziej po myśli Lechii, ale Jarosław Kubicki i Michał Nalepa nie wykorzystali świetnych okazji.

PZPN wydał oficjalny komunikat ws. doniesień o ustawianiu meczów w Polsce

Powrót Legii

Pierwsza połowa rozczarowała, tempo gry z obu stron było dość wolne. Oczekiwano, że to się zmieni. I te oczekiwania wzięła sobie do serca Legia, która już w pierwszej groźnej akcji zdołała wyrównać. Maciej Rosołek był faulowany przez Mario Malocę w polu karnym, a rzut karny pewnie na gola zamienił Josue. Cała sytuacja przeciągała się jednak w nieskończoność, bo dość długo VAR analizował możliwość faulu.

Scenariusz drugiej połowy wyglądał dość podobnie. “Wojskowi” naciskali, gospodarze się bronili. Mimo to miało się wrażenie, że wszystko się toczyło na większej intensywności. Więcej pracy miał Dusan Kuciak. Częściej musiał łapać piłkę. Bronił bomby posyłane przez Josue. Miał pretensje do kolegów, że zostawiają legionistom sporo miejsca.

Lechia była skupiona na defensywie, ale bardziej dopisywało jej szczęście niż umiejętności. Opcje w ataku były ograniczone do minimum. Grano głównie długie piłki na osamotnionego Łukasza Zwolińskiego.

Gol Piotra ZielińskiegoWażny gol Zielińskiego w końcówce. Drugie trafienie w Serie A [WIDEO]

W końcówce goście mieli sporo szczęścia. Dośrodkowania Rafała Pietrzaka źle zamknął Maik Nawrocki, który wbił piłkę do własnej siatki. Sędziowie odgwizdali jednak pozycję spaloną byłego reprezentanta Polski. Lechia zagrała na wyższej intensywności, ale i tak po 90. minutach było tylko 1:1, potrzebna była dogrywka..

Nerwy do samego końca

Lechia postanowiła jak najszybciej ustawić przebieg dogrywki pod siebie i już w 93. minucie przeprowadziła sprawną akcję, dzięki której ponownie objęła prowadzenie. Conrado zagrał prostopadła podanie w kierunku wychodzącego Łukasza Zwolińskiego. Ten zauważył, że Cezary Miszta wyszedł z bramki, więc szybko uderzył, zamiast go mijać.

Gdańszczanie próbowali zagrać jeszcze kilka szybkich akcji, ale brakowało dokładności. Legia starała się znów dominować, ale po kilku minutach brakowało jej pomysłu. Dawała się wciągnąć w pułapkę Lechii, która chciała grać chaotycznie, fizycznie, na faul. Dzięki temu wybijała warszawiaków z rytmu.

Gospodarze chcieli się już witać z gąską, gdy nagle stołeczni zdołali wyrównać. Kuciak popełnił jeden, jedyny błąd, zbyt wcześnie wychodząc z bramki. To wykorzystał Lindsay Rose, który w 117. minucie przelobował golkipera Lechii i uratował rzuty karne.

W konkursie “jedenastek” już pierwsza seria ustawiła jego przebieg. Tańczący na linii Miszta obronił strzał Macieja Gajosa. W trzeciej serii Lechia postawiła samą siebie pod ścianą. Wysoko nad poprzeczką strzelił Kubicki. Blaz Kramer mógł to wszystko zakończyć w czwartej serii, ale uderzył w poprzeczkę. Szczęście dopisało Josue, który nie pomylił się w piątej serii.

W meczu był wynik 2:2, ale Legia wygrała w rzutach karnych 4:2 i awansowała do ćwierćfinału Fortuna Pucharu Polski. To goście lepiej wytrzymali psychicznie ostatnie minuty i konkurs “jedenastek”.

We wtorek oprócz Legii do 1/4 finału awansowały KKS Kalisz, który po rzutach karnych wyeliminował Górnik Zabrze, a także Górnika Łęczna, który wygrał po dogrywce z Piastem Gliwice.

Pozostałe pary 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski:

  • Motor Lublin – Wisła Kraków
  • Pogoń Szczecin – Raków Częstochowa
  • Sandecja Nowy Sącz – Śląsk Wrocław
  • Lechia Zielona Góra – Radomiak Radom
  • Pogoń Siedlce – Resovia
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułUS and Russia agree to hold talks on nuclear treaty for first time since Ukraine war began
Następny artykułTYLKO U NAS. Cymański: Thun przydałoby się opamiętanie