Chwali się premierowi to, że utrzymuje tarczę, ale to nie powstrzyma inflacji. Tak jak uruchomienie tej tarczy nie powstrzymało inflacji, która urosła od tamtego czasu, jeśli chodzi o żywność: z pięciu procent do praktycznie dwudziestu dwóch – mówi w RMF FM Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności. Jednocześnie dodaje, że realna inflacja, jeśli chodzi o ceny jedzenia, jest dużo wyższa, przy niektórych produktach czasami to 30, 40 czy nawet 50 procent rok do roku.
Decyzja szefa rządu oznacza tylko tyle, że nie zapłacimy więcej o VAT – podkreśla Andrzej Gantner.
Nie mamy ucieczki od rosnących cen żywności, bo nie ma żadnych sygnałów, żeby koszty energii, koszty gazu, koszty surowców w jakikolwiek sposób miały zostać zahamowane – prognozuje ekspert w rozmowie z reporterem RMF FM.
Jeżeli nagle się okaże, że duże firmy, które nie są objęte zamrożeniem cen, czyli będą musiały zderzyć się ze ścianą dwu-, trzy-, czterokrotny wzrost cen energii, to nie ma takiego magika w biznesie, który byłby w stanie nie podnieść cen. Nie widać działań, które miałyby ograniczyć koszty produkcji. Rząd zapomniał o tym, że duże firmy to 60 procent całego rynku żywności, więc jeżeli nie daje się osłony energetycznej, to tak naprawdę właściwie można powiedzieć, że zapomina się o większości rynku i o tym, że ceny trzeba próbować wyhamować. Wiele wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach drożeć będą wszystkie produkty – przewiduje ekspert.
Zdaniem producentów żywności, naszą bronią w obliczu rosnących cen żywności może być robienie wszystkiego, by nie marnować jedzenia. Planujmy zakupy, jeżeli zostanie nam pieczywo, wkładajmy je do zamrażarki i korzystajmy z niego później. Patrzmy na terminy przydatności. Najdroższą żywnością na świecie jest ta, którą wyrzucimy do kosza – podkreśla prezes Federacji Producentów Żywności.
Niektórzy producenci karpia prognozują, że kilogram zwykłego karpia, nie mówimy tu o filecie, może w grudniu kosztować 30 złotych. To wskazywałoby, że za koszyk świąteczny możemy zapłacić o 25 proc. więcej niż przed rokiem – przewiduje Andrzej Gantner.
Zdaniem eksperta, za pół roku bochenek chleba będzie droższy niż obecnie. Już obserwujemy zmniejszenie gramatury bochenków – zaznacza i dodaje, że gdy zaczynamy to przeliczać na kilogramy, to dziesięć złotych za bochenek jest przekroczone.
Wiosna raczej nie będzie momentem, w którym będzie taniej, bo w okresie przednówkowym ceny wielu produktów rosną. Podobne tendencje podwyżkowe dotyczą cen masła i to raczej się nie zmieni aż do lata 2023 roku – zaznacza w rozmowie z naszym dziennikarzem. Andrzej Gantner.
Na pytanie naszego reportera, czy obserwujemy początek końca podwyżek cen żywności, czy raczej koniec początku, stwierdził: Jeszcze przynajmniej przez pół roku będziemy mieć do czynienia z rosnącą inflacją. Później spadek popytu, może spowodować, że możemy mieć do czynienia z upadkiem wielu firm i wyższym bezrobociem. Powinniśmy patrzeć uważnie na nasze zakupy i nie gromadzić nie wiadomo jakich zapasów – dodaje ekspert.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS