A A+ A++

Kibice zgromadzeni w sobotni wieczór w hali Grupa Azoty Arena nie mogli narzekać na brak emocji. Wszystko za sprawą sponsorskich derby, czyli starcia szczypiornistów puławskich Azotów z graczami z Tarnowa.

Mecz lepiej zaczęli puławscy szczypiorniści, którzy na początku spotkania uzyskali niewielka przewagę. Goście z Tarnowa mieli swój czas od 7 do 12 minuty, kiedy to zanotowali aż 5 trafień z rzędu. Puławianie zdołali wrócić na właściwe tory i swoją konsekwentną grą zaczęli z powrotem budować przewagę. Po zakończeniu pierwszej części meczu na tablicy wyników widniał rezultat 20:16 dla Puław.

W drugiej połowie tarnowianie byli zdecydowanie skuteczniejsi niż w pierwszych 30 minutach spotkania. Puławianom nie pomogła też czerwona kartka dla Iwana Burzaka w 46. minucie. Żadna z drużyn nie potrafiła zapewnić sobie zwycięstwa w regulaminowym czasie gry, dlatego do rozstrzygnięcia potrzebne były rzuty karne. W nich większym opanowaniem i przede wszystkim skutecznością wykazali się gracze z Puław, którzy trafili do bramki 4 razy przy zaledwie jednym trafieniu tarnowian. Zwycięstwo zostało więc zapisane drużynie z Puław. MVP spotkania został zdobywca 8 bramek Piotr Jarosiewicz.

Teraz przed Azotami kilka dni przerwy, kolejny mecz puławian zaplanowano bowiem we wtorek 15 listopada. Ich przeciwnikiem będzie mistrz Polski Łomża Industria Kielce, początek spotkania o godz. 18:30, będzie ono rozgrywane na wyjeździe.

Azoty Puławy – Grupa Azoty Unia Tarnów 31:31 (20:16) (k. 4:1)

Azoty-Puławy: Borucki, Koshovy- Jarosiewicz, Zivković, Adamski Przybylski, Valles, Marciniak, Burzak, Janikowski, Kowalczyk, Fedeńczak, Antolak, Konieczny, Górski

Foto: KS Azoty Puławy

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZacięty bój Azotów w sponsorskich derbach
Następny artykułNiecodzienny początek programu na żywo. „No proszę, mamy Koreańczyka w naszym studiu”