A A+ A++

Jakakolwiek polemika z Sikorskim przypomina zabawę z granatem w szambie. To on opryskuje wszystkich błotem, bluźnierstwami, wulgaryzmami. Ja wielokrotnie, od lat, byłem gotowy podjąć z nim polemikę publiczną w mediach, a on zawsze odmawiał. (…) Choć odniósł się do tego filmu, to w żaden sposób nie odniósł się do licznych faktów i zarzutów tam podnoszonych. Jedynie zbywa je określeniami ‘błoto’, ‘insynuacje’ itd.” – mówi portalowi wPolityce.pl były minister spraw zagranicznych, europoseł Prawa i Sprawiedliwości Witold Waszczykowski.

CZYTAJ TAKŻE:

-Żenada! Sikorski broni swojej polityki wobec Rosji… atakując Lecha Kaczyńskiego. B. szef MSZ skomentował film „Pan z Chobielina”

-Mocny materiał w TVP! „Pan z Chobielina” opowiada o polityce Sikorskiego wobec Rosji. „Mały kroczek od zdrady dyplomatycznej”

wPolityce.pl: Były szef MSZ, europoseł PO Radosław Sikorski po ponad dwóch tygodniach milczenia w tej sprawie zabrał głos w sprawie filmu TVP „Pan z Chobielina”. W długim oświadczeniu pisze m.in. o „obrzucaniu błotem za publiczne pieniądze”, próbuje wyjaśniać relacje z Rosją z czasów rządu PO-PSL oraz przekonywać, że jego decyzje i wypowiedzi z tamtych czasów, ale i później wielokrotnie były korzystne dla Ukrainy broniącej się dziś przed rosyjską agresją. Jak odniósłby się Pan do tego oświadczenia?

Witold Waszczykowski: Jakakolwiek polemika z Sikorskim przypomina zabawę z granatem w szambie. To on opryskuje wszystkich błotem, bluźnierstwami, wulgaryzmami. Ja wielokrotnie, od lat, byłem gotowy podjąć z nim polemikę publiczną w mediach, a on zawsze odmawiał. To po pierwsze.

Po drugie – choć odniósł się do tego filmu, to w żaden sposób nie odniósł się do licznych faktów i zarzutów tam podnoszonych. Jedynie zbywa je określeniami „błoto”, „insynuacje” itd.

Trudno z nim polemizować, ponieważ sam nie chce podjąć polemiki na żaden temat.

Radosław Sikorski próbuje także przywoływać próby zorganizowania wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Moskwie w 2010 r. Czy – choć sam Sikorski przekonuje, że nie czyni z tego zarzutów, bo każdy wówczas prowadził relacje dyplomatyczne z Rosją – może to wyglądać na próbę przypisania nieżyjącemu już prezydentowi, że dążył do zbliżenia z Federacją Rosyjską?

Wszyscy chcieliśmy jakiejś normalizacji, ponieważ Rosja jest naszym sąsiadem i państwem, z którym – oczywiście tylko wówczas, gdyby prowadziło politykę i interesy zgodnie z prawem międzynarodowym i normalnymi zasadami biznesowymi – można by wspólnie wiele zarobić. Fakt, że były podejmowane jakieś wysiłki, aby te relacje z Moskwą unormalizować, nie jest niczym nagannym.

Naganne są natomiast próby podporządkowania się Rosji, próby oddawania jej wielu polskich interesów, które podejmowali Donald Tusk i Radosław Sikorski. Jest więc olbrzymia różnica między próbą ułożenia sobie modus vivendi z sąsiadem a polityką podporządkowania się.

Z facebookowego wpisu Sikorskiego można wywnioskować, że tak rząd PiS i śp. prezydent Lech Kaczyński, jak i rząd PO-PSL, utrzymywali z Federacją Rosyjską normalne relacje dyplomatyczne, tak jak wiele państw na całym świecie. A może należałoby patrzeć raczej nie tyle na relacje dyplomatyczne i dokumentujące je zdjęcia, co na efekty tamtych spotkań, związane z nimi konkretne decyzje i działania?

Kontakty rządu PO-PSL nie były zwykłymi relacjami dyplomatycznymi. Pokazywaliśmy to w wielu publikacjach, ja także wielokrotnie wypowiadałem się na ten temat. Również film „Pan z Chobielina” pokazuje wiele tych problemów.

To były próby jakiegoś „resetu” z Rosją, podporządkowane polityce zaprzyjaźnienia się z Berlinem. Aby wejść w łaski Niemiec, należało udowodnić władzom w Berlinie, że rząd Tuska ma doskonałe, jeśli nawet nie lepsze niż Niemcy, relacje z Rosją.

Rosjanie tę politykę przejrzeli, dlatego też domagali się od polskich władz pewnych „dowodów miłości”: oddania polskich interesów, wejścia w polskie przemysły petrochemiczne, chemiczne, inwestycje, lotnictwo, nabrzeża portowe itd.

Donald Tusk, chcąc uwiarygodnić się w oczach Niemców, wchodził w te relacje z Rosjanami, pragnąć oddać im bardzo daleko polskie interesy. Na to są dowody, wypowiedzi, informacje o wieloletnich kontraktach gazowych, które wywołały zdziwienie nawet wśród Unii Europejskiej, ale także… samych Rosjan.

Sikorski do tego wszystkiego się nie odnosi.

Czy to oświadczenie w pewnym sensie wpisuje się w podejmowane od pewnego czasu przez opozycję próby zrobienia z rządu Prawa i Sprawiedliwości „sojuszników Putina”, prorosyjskich polityków, a z Platformy Obywatelskiej – polityków rozumiejących zagrożenie ze strony Moskwy?

Jak widzimy od wielu miesięcy, od czasu powrotu Tuska do Polski, od momentu, gdy dostał zadanie od pani Ursuli von der Leyen czy jeszcze od pani Merkel, aby odzyskać władzę w Polsce, trwa próba zawrócenia Wisły kijem, doprowadzenia do tego, aby Polacy zapomnieli, co robił Tusk i Sikorski, próba wpojenia Polakom – w sposób kłamliwy, przy użyciu socjotechnicznych metod – myślenia, że obecnie mają do czynienia z prorosyjskim, proputinowskim rządem.

Jest to tak grubymi nićmi szyta i fałszywa polityka, że mógłby uwierzyć w to tylko najbardziej zaprzysiężony zwolennik Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego.

Przeczą temu zarówno obecne działania rządu PiS w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę, jak i fakt, że obecna partia rządząca jeszcze do niedawna miała – tak w oczach Platformy Obywatelskiej i jej zwolenników, jak i w oczach zachodnich demokracji, ale nawet samej Rosji, opinię zaciekłych rusofobów.

Archiwa mediów, internetu, są olbrzymie, a ich zawartość zaprzecza narracji tuskowej. Mogę to zresztą udowodnić na moim własnym przykładzie. Gdybyśmy byli ugrupowaniem prorosyjskim, po co miałbym ryzykować nawet swoją karierą zawodową, aby tak usilnie, od lat walczyć o amerykańską tarczę antyrakietową w Polsce. Przecież za te negocjacje zostałem ciężko ukarany przez Tuska i Sikorskiego. Nie tylko zostałem zdymisjonowany, ale potem jeszcze nasłano na mnie ABW i sąd.

Gdybyśmy byli prorosyjscy, to po co jako minister spraw zagranicznych miałbym zabiegać o stacjonowanie wojsk natowskich? Po co mielibyśmy przekonywać Obamę, aby przysłał tutaj brygadę wojskową. Po co następnie zabiegalibyśmy u Trumpa o kontrakty gazowe, poparcie dla Trójmorza, zwiększenie wojsk? Po co kupowalibyśmy samoloty F-35, czołgi Abrams i inne rodzaje broni amerykańskiej? Żeby oddać je Putinowi? Przecież ta narracja Tuska jest tak bezsensowna w porównaniu z faktami, że może uwierzyć w nią tylko ktoś kompletnie zaślepiony i chory z nienawiści.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozm. Joanna Jaszczuk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKwesta pod cmentarzem zakończona. Zebrano więcej, niż rok temu
Następny artykułGodzilla wróci na ekrany w nowym filmie już za rok