Ponad 4,4 mln pieców wciąż “działa” na paliwa stałe – wynika z danych zawartych w Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków. Tymczasem już za dwa miesiące w pierwszych województwach zaczną obowiązywać zakazy palenia w piecach najgorszych klas. Rosnące koszty montażu nowoczesnych pieców, kurczące się miejskie dotacje i dodatki węglowe nie ułatwiają walki z tzw. kopciuchami.
Zakaz palenia węglem za dwa miesiące
W sześciu największych polskich miastach do wymiany wciąż pozostało ponad 90 tys. pieców na paliwo stałe. W Warszawie trzeba zastąpić od 7 do 9,5 tys. tzw. kopciuchów. Problem jest tym bardziej palący, że Mazowsze będzie wkrótce pierwszym województwem, w którym zakazane zostanie używanie pieców niespełniających żadnych norm.
Jak mówi Aleksandra Grzelak z biura prasowego stołecznego magistratu, od 80 do 90 proc. pieców, które wciąż trzeba wymienić, to tzw. piece bezklasowe, a więc takie, którymi od 1 stycznia 2023 r. nie będzie można ogrzewać mieszkań i domów. Oznacza to, że według urzędniczych szacunków w Warszawie wciąż istnieje od ok. 6 do nawet 8,5 tys. takich urządzeń.
Ostatnia szansa na dotację
Kto nie wymienił jeszcze pieca, powinien się pospieszyć, ponieważ wciąż można otrzymać miejskie dofinansowanie. Jest ono jednak niższe niż w poprzednich latach. Jeszcze w 2020 r. miasto zwracało 100 proc. poniesionych kosztów, w 2021 r. 90 proc., a w 2022 r. 70 proc.
Najwięcej można otrzymać, wymieniając kocioł na paliwo stałe na gruntową pompę ciepła. W tym przypadku miasto dopłaci maksymalnie 28 tys. zł. Inwestując w powietrzną pompę ciepła lub podłączając się do węzła cieplnego, warszawianie mogą otrzymać do 21 tys. zł. W przypadku instalacji kotła gazowego maksymalna dotacja wynosi 8,4 tys. zł, a ogrzewania elektrycznego – 7 tys. zł. Decydując się dodatkowo na kolektory słoneczne, panele fotowoltaiczne lub turbiny wiatrowe, miasto dopłaci jeszcze do 10,5 tys. zł.
Żeby otrzymać dotację z miejskiego budżetu, wystarczy wypełnić wniosek i dostarczyć go do dowolnego urzędu dzielnicy lub wysłać pocztą do Biura Ochrony Powietrza i Polityki Klimatycznej.
Kto tego nie zrobi i nadal będzie palił węglem w piecach niespełniających żadnych norm, będzie musiał liczyć się z mandatem lub grzywną do 5 tys. zł.
Ponad 600 tys. pieców do wymiany
Większym problemem od warszawskich są jednak piece na paliwo stałe znajdujące się w pozostałych gminach województwa. Według szacunków tamtejszego Urzędu Marszałkowskiego na Mazowszu do wymiany pozostało jeszcze ponad 616 starych kopciuchów. Najgorzej jest w okolicy Siedlec i Radomia.
Wejście w życie uchwały antysmogowej nie zostanie jednak opóźnione. Władze województwa, by przyspieszyć usuwanie kopciuchów i smogu z mazowieckiego krajobrazu, przeznaczą 56 mln euro w ramach programu „Mazowsze bez smogu”. Dodatkowo w ramach programu „Mazowsze dla czystego powietrza” mieszkańcy będą mogli liczyć na dotacje na zakup opału używanego w zainstalowanych, nowszych piecach czy termomodernizację budynków.
Kraków kontra Małopolska
1 stycznia 2023 r. zakaz palenia w tzw. piecach bezklasowych miał wejść w życie także w Małopolsce, ale tamtejsi radni w trosce nie o płuca a kieszenie części mieszkańców zdecydowali o jego odroczeniu o ponad rok. Byli przy tym wyjątkowo hojni, ponieważ pierwotnie zakaz miał zostać przesunięty na początek 2024 r. Ostatecznie, zgodnie z autopoprawką, wejdzie w życie 1 maja 2024 r., ponieważ w pierwotnej wersji wypadłby na środek sezonu grzewczego.
Jak wynika ze statystyk płynących z Centralnej Ewidencji Emisyjności Budynków, w Małopolsce jest 119 tys. kotłów pozaklasowych, a kotłów 3 i 4 klasy 108 tys.
Pozostałe zapisy uchwał antysmogowych, przynajmniej na razie, pozostały bez zmian. Piece zaliczane do klas: 3 i 4 Małopolanie będą musieli wymienić do końca 2026 r. W nowo powstających budynkach nadal będzie można montować jedynie kotły klasy 5.
Jak mówi Józef Gawron, wicemarszałek województwa, przesunięcie terminu wymiany pieców jest efektem „wniosków, pytań, petycji, które spływały i nadal spływają od mieszkańców”. „Mieszkańcy zgłaszali, że nie są w stanie wymienić kotłów w terminie” – zaznacza wicemarszałek, zwracając uwagę na rosnące ceny energii, spowodowane wojną w Ukrainie. Jak dodał, część osób wyrażało też wolę dalszego korzystania z paliw odnawialnych, np. drewna, peletu, brykietu drzewnego.
Problemów ze smogiem, przynajmniej generowanym ze znajdujących się w mieście pieców na paliwa stałe, nie ma już Kraków, który jako pierwsze duże polskie miasto zaczął dopłacać do ich wymiany. W latach 1995-2019 z krajobrazu stolicy Małopolski zniknęło 25 tys. „kopciuchów”. Na ich likwidację i zastąpienie bardziej ekologicznymi źródłami energii z tamtejszego budżetu przeznaczono 326 mln zł. Blisko 2 tys. pieców zostało zastąpionych odnawialnymi źródłami energii.
Coraz mniej chętnych na wymianę
Nieco więcej czasu na wymianę pieców na paliwa stałe, przynajmniej według wciąż obowiązujących założeń, mają Dolnoślązacy, w tym wrocławianie. Zakaz używania pieców zaliczanych do klasy trzeciej lub niższych wejdzie w życie 1 lipca 2024 r. W stolicy Dolnego Śląska wciąż funkcjonuje około 10 tys. tzw. kopciuchów. Od 2020 r., po zamknięciu rządowego programu Kawka wrocławianie mogą ubiegać się o miejskie dotacje w ramach programu Kawka+. W 2022 r. miasto dopłaci maksymalnie 12 tys. zł, w przyszłym roku 10 tys. zł, a w 2024 r. – ostatnim roku funkcjonowania programu – 8 tys. zł. Warto więc pospieszyć się i złożyć wniosek jeszcze w tym roku, by zyskać dodatkowe 2 tys. zł.
Choć usuwając piec węglowy, nie będzie można otrzymać tzw. dodatku węglowego, to, jak przypominają wrocławscy urzędnicy, dla osób, które to zrobią i zainstalują bardziej ekologiczne źródło ciepła, przewidziane zostały dopłaty do rachunków za ogrzewanie. Maksymalnie można otrzymać 4 tys. zł.
Mimo zachęt liczba wnioskujących o miejską pomoc spadła o połowę. W 2020 r. z miejskim dofinansowaniem udało się wymienić 1,6 pieców, w ubiegłym roku wrocławianie złożyli 3 tys. wniosków. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy 2022 r. jedynie 600 – o 50 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
– Część mieszkańców wycofywała swoje wnioski w związku ze wzrostem cen usług wymiany źródła ogrzewania i dostępnością instalatorów. Porównujemy te tendencje we Wrocławiu i innych dużych miastach metropolitarnych i widzimy, że wszędzie to wygląda podobnie. Mieszkańcy wolą po prostu trzymać pieniądze w kieszeni. To ma też związek z kryzysem energetycznym i wysoką inflacją – zauważa Katarzyna Szymczak – Pomianowska, dyrektor Departamentu Zrównoważonego Rozwoju we wrocławskim ratuszu.
Daleka droga przed Łodzią
Najdłuższa droga do pozbycia się pieców węglowych spośród największych polskich miast pozostała przed Łodzią, gdzie – według szacunków tamtejszych urzędników – wciąż ogrzewa, ale także truje 47,5 tys. takich urządzeń. Łódź ma jednak tę przewagę, że uchwała antysmogowa zakazująca używania pieców klasy 3 i 4 wejdzie w życie dopiero w styczniu 2027 r. Łodzianie na wymianę 47,5 tys. pieców mają więc jeszcze nieco ponad cztery lata.
– W tym roku nabór wniosków na dotacje antysmogowe zakończył się z końcem czerwca. Złożono 320 wniosków opiewających na łączną sumę dofinansowań w wysokości ok. 4 mln zł. Mieszkańcy, którzy zdecydowali się na ten proekologiczny krok, mogli liczyć na zwrot 90 proc. poniesionych kosztów, jednak nie więcej niż 9 tys. zł brutto, jeśli wybrali montaż ogrzewania gazowego lub elektrycznego.
Liczba wnioskujących była także niższa niż we wcześniejszych latach. Jeszcze w 2018 r. do łódzkiego magistratu wpłynęło ponad 2 tys. wniosków, a przed rokiem było ich 357. Spadek zainteresowania dopłatami nastąpił pomimo ich podniesienia. W poprzednim roku łodzianie mogli liczyć na zwrot 80 proc. poniesionych kosztów i maksymalną dopłatę w wysokości 7 tys. zł.
W takim tempie piece węglowe z łódzkiego krajobrazu zniknęłyby w… 2155 roku.
Poznaniacy „zaoszczędzili” 5 mln zł
Choć władze stolicy woj. wielkopolskiego planowały w tym roku wydać 15 mln zł na wymianę pieców węglowych, słabszy niż przed rokiem nabór wniosków pozwolił „zaoszczędzić” 5 mln zł. Poznaniacy zawnioskowali o wymianę 641 pieców, w poprzednim o 798. Niewykorzystane pieniądze przejdą do przyszłorocznej puli.
Poznaniaków nie zachęcił dłuższy, bo trwający siedem miesięcy nabór, ani nie skusiły wyższe niż w poprzednich latach dopłaty, sięgające 20 tys. zł, w przypadku instalacji pompy ciepła wykorzystującej energię z paneli fotowoltaicznych lub ogrzewania elektrycznego również fotowoltaikę.
Jako że w Poznaniu wciąż istnieje ok. 24 tys. pieców na paliwo stałe, nawet tempo wymiany utrzymywane w poprzednich latach pozwoliłoby usunąć je dopiero za 30 lat. Przy 641 wnioskach rocznie udałoby się to za blisko cztery dekady. Tymczasem za nieco ponad rok, 1 stycznia 2024 r. w Wielkopolsce wejdzie w życie zakaz ogrzewania mieszkań i domów piecami niezakwalifikowanymi do żadnej z klas. Cztery lata później nielegalne będą piece zaliczane do klasy 3 i 4.
Nie tylko miejskie dopłaty
O dopłaty na wymianę pieców węglowych można wnioskować nie tylko w ramach miejskich programów. Do wyboru pozostają jeszcze programy:
- Czyste powietrze
- Czyste powietrze Plus
- Moje ciepło
- Mój prąd
Skorzystać można także z dopłat do montażu pomp ciepła finansowanych przez spółkę PGNiG. Wszystkie możliwości dokładnie opisała Dominika Florek w artykule „Wymiana pieca, pompa ciepła, fotowoltaika. Skąd pieniądze na ocieplenie domu? Przejrzeliśmy rządowe i lokalne programy”.
Ocieplając dom, wymieniając okna i drzwi, montując instalacje fotowoltaiczne czy pompy ciepła można skorzystać również z ulgi termomodernizacyjnej przy rozliczaniu podatku PIT. Pozwoli ona na odliczenie 53 tys. zł lub nawet 106 tys. zł od podatku. Jak zrobić to krok po kroku, wyjaśniamy w artykule „Pieniądze na wymianę okien i pieca. Sprawdź opcję odliczenia w PIT”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS