Już w poniedziałek w Fort Worth obok Dallas w Teksasie rozpocznie się turniej WTA Finals. Wśród uczestniczek jest oczywiście Iga Świątek, numer jeden światowego rankingu. Na triumfatorkę czeka nagroda w wysokości ponad miliona dolarów, ale w porównaniu do nagrody dla zwycięzcy ATP Finals, czyli turnieju panów, jest to dużo mniejsza premia. Przepaść tutaj jest ogromna.
Panie zarobią mniej od panów
Zwyciężczyni WTA Finals zarobi przynajmniej 1,2 mln dolarów, ale ostateczna wygrana może być więcej warta. Za każde zwycięstwo w fazie grupowej otrzyma 110 tys. dol. Jeśli nie przegra żadnego spotkania, zgarnie łącznie 1,68 mln dol. i 1500 pkt do rankingu.
Jednak triumf w WTA Finals jest trzy razy mniej wart od wygranej w turnieju mężczyzn w Turynie. Panowie mogą ugrać 2,2 mln dol. plus dodatkowe pieniądze za zwycięstwa w fazie grupowej ATP Finals (383 tys. dol. każde) i w półfinale (1,07 mln dol). Jeśli zwycięzca turnieju nie dozna żadnej porażki, zgarnie aż 4,74 mln dol.
Panie mogły zarobić więcej
Różnica w nagrodach jest ogromna, ale nie musiała być aż tak wielka. Wszystko jednak zmieniła pandemia koronawirusa. Gdy WTA podpisywała w 2019 r. kontrakt na finały w chińskim Shenzen, organizator zapowiadał pulę nagród w wysokości 14 mln. Wybuch pandemii sprawił, że można było zapomnieć o organizacji imprez sportowych w Państwie Środka. Ze względu na surową politykę władz Chin “zero covid” do dziś nie jest to możliwe.
Dlatego WTA przeniosła imprezę najpierw do Guadalajary (2021) i Fort Worth. Jednak w obu przypadkach pula nagród była i jest znacznie mniejsza, bo wyniosła łącznie 5 mln dol.
Iga Świątek zagra w fazie grupowej z Amerykanką Coco Gauff, Francuzką Caroline Garcią i Darią Kasatkiną z Rosji.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS