– Mam wrażenie, że nasz tie-break rozstrzygnął się już na jego starcie. Ten kto lepiej zaczął i na początku wypracował sobie przewagę, ten wygrał. Moim zdaniem, emocji nie było za dużo – mówił po meczu w Katowicach Paweł Halaba. Przyjmujący Ślepska Malow Suwałki skomentował ostatnie spotkanie swojej drużyny, opowiedział o dalekich wyjazdach, które czekają drużynę z Suwałk.
Wywozicie z Katowic punkt. Czujesz rozczarowanie czy zadowolenie?
Paweł Halaba: – Ani to, ani to. Napewno liczyliśmy na zwycięstwo w tym meczu, obojętnie w jakim stosunku. W tie-breaku byliśmy po prostu gorsi od katowiczan. Oni popełnili mniej błędów. My zrobiliśmy z trzy głupoty i to one zaważyły o wyniku końcowym. Bardziej szkoda mi czwartego seta, bo mieliśmy przewagę i od stanu 20:20 przestaliśmy grać. Nie domknęliśmy tego meczu. Szkoda, ale też nie ma co się smucić, bo w Katowicach zawsze ciężko się gra. Może ten punkt przyda nam się w dalszej części sezonu.
Oglądając mecz, odnosiłam wrażenie, że był to mecz na wymęczenie. Jak wyglądało to z perspektywy boiska?
– GKS Katowice bardzo dużo piłek broni. To zespół, który nigdy się nie poddaje i walczy do końca. Możemy wygrywać dziesięcioma punktami, a i tak nie można czuć się pewnym, bo oni mogą wrócić do gry. Niestety wrócili i wygrali, więc był to mecz walki.
Katowiczanie słyną z tego, że grają dużo tie-breaków. To dobrze dla widowiska siatkarskiego czy przeciwnie?
– Zależy, bo jeżeli jest to zacięte, pięciosetowe spotkanie, to jest to miód dla kibiców siatkówki. Mam wrażenie, że nasz tie-break rozstrzygnął się już na jego starcie. Ten kto lepiej zaczął i na początku wypracował sobie przewagę, ten wygrał. Moim zdaniem, emocji nie było za dużo. W czwartym secie była wyrównana walka, w innych była bardzo duża przewaga. W pierwszej partii wysoko prowadziliśmy, a pozwoliliśmy GieKSie nas dojść. Straciliśmy koncentrację, ale w końcówce udało nam się wygrać.
PlusLiga przyspieszyła i kolejny mecz już 1 listopada. Natężenie meczów jest męczące? A może to przejazdy są większym wyzwaniem niż mecze i treningi?
– Gramy trzy mecze w tydzień. To jest bardzo duży wysiłek. Ważna jest regeneracja. Przed nami długa droga, bo z Suwałk wszędzie jest daleko. Wydaje mi się, że przejazdy są bardziej męczące. Siedzimy przez dziesięć godzin w autobusie. Mimo że jesteśmy dobrze przygotowani – mamy materace, poduszki, to jest to męka. Po takich podróżach zawsze plecy trochę bolą. W autobusie jest ciasno, ale staramy się o tym nie myśleć. Chcemy grać w siatkówkę i walczyć o kolejne punkty.
Większość meczów rozgrywacie na południu Polski. Czy mecze z Treflem Gdańsk i Indykpolem AZS Olsztyn traktujecie w jakiś szczególny sposób?
– Niektórzy określają te mecze derbami północy. Ja nie zwracam na to uwagi. Mecz jak mecz. Do każdego rywala podchodzę tak samo – na pełnym zaangażowaniu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS