Wizyta, zwłaszcza jak na odległość dzielącą te dwa kraje i rozmiary wymiany handlowej, odbędzie się w ekspresowym tempie, bo potrwa tylko 12 godzin. A członkowie delegacji, którzy nie planują noclegu w Pekinie, będą zwolnieni z covidovego reżimu, nie będą musieli odbywać 10- dniowej kwarantanny. – Nie można zrezygnować z takiej okazji, bo komunikacja między naszymi krajami jest niesłychanie ważna. Musimy posłuchać pomysłów, jakie ma druga strona na przyszłość — mówił prezes Porsche, Oliver Blume zapytany o cel wizyty.
Wizyta niemieckiego kanclerza i najważniejszych biznesmenów z tego kraju ma być podkreśleniem wagi stosunków gospodarczych w momencie wyjątkowo trudnym dla gospodarki światowej, w czasie największych od dziesięcioleci napięć politycznych. Dla Niemiec Chiny są największym partnerem biznesowym, co w obecnych czasach łączy się z ogromnym ryzykiem. Ale wartość obrotów handlowych w 2021 roku robi wrażenie, bo sięgnęła 246 mld euro. Firmy z branży motoryzacyjnej mają w Chinach swoje joint-venturei produkują auta na rynek wewnętrzny i na eksport. I przez długie lata taki model współpracy doskonale się sprawdzał. Szybko bogacąca się chińska klasa średnia chętnie kupowała i nadal kupuje Volkswageny, Mercedesy, czy BMW. Wszystkie trzy koncerny sprzedają w Chinach więcej, niż na jakimkolwiek innym rynku, dzięki temu niemieckie potęgi mogą liczyć na rosnące przychody i zyski. I strach myśleć, że w tym modelu mogłoby się coś zmienić.
Wszyscy trzej prezesi Oliver Blume z Volkswagena, Ola Kallenius z Mercedesa i Oliver Zipse szefujący BMW robią co mogą, by unikać jakichkolwiek komentarzy politycznych na jakie zdecydował się kanclerz Scholtz, który podczas wystąpienia na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ napiętnował prześladowania Ujgurów w prowincji Xinjiang. Kiedy zapytano Olivera Blume o ten fragment wystąpienia kanclerza, powiedział otwarcie, że w jego zakładach w tej prowincji , nie ma mowy o jakimkolwiek złym traktowaniu, a w liście skierowanym do Światowego Kongresu Ujgurów podkreślił, że jego biznes ma pozytywny wpływ na miejscową społeczność, a Volkswagen nawet planuje zwiększać tam produkcję. Chińskim partnerem VW w tym przedsięwzięciu jest SAIC.
Prezes Grupy BMW, Oliver Zipse poszedł dalej, bo porównał chińską politykę gospodarczą z tą prowadzoną w Stanach Zjednoczonych przez administrację Joe Bidena. Jego zdaniem joint venture, w których własność jest podzielona po połowie , jest uczciwe dla wszystkich. Nie ukrywał jednocześnie, że ostatnia zapowiedź Waszyngtonu o odchodzeniu od chińskich surowców niezbędnych do produkcji baterii do aut elektrycznych może spowodować kroki odwetowe i powrót do tak krytykowanych barier w wymianie handlowej. Niemiecki biznes podczas oficjalnej wizyty w Pekinie będzie jednak przede wszystkim chciał dowiedzieć się z pierwszej ręki jakie są konsekwencje ostatnich wyborów, konkretnie konsolidacji władzy prezydenta Xi Jinpinga. Jedyny sygnał, jaki pojawił się dotychczas, to reakcja rynków kapitałowych, które zareagowały potężnym spadkiem notowań. Szefowie koncernów samochodowych chcieliby także z pierwszej ręki dowiedzieć się jaką rolę mogą odegrać w elektryfikacji chińskiej motoryzacji, bo dla nich niepokojące jest, że według danych chińskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów Osobowych krajowi producenci mają aż 80 procentowy udział w rynku e-aut.
Zresztą nie tylko Niemcy obawiają się o swoją przyszłość na rynku chińskim. Prezes Stellantisa , Carlos Tavares wręcz zasygnalizował tydzień temu, że praktycznie gotów jest do zrezygnowania z produkcji aut w Chinach, co zresztą nie było wielkim zaskoczeniem po tym, jak poinformował, że nie zamierza w tym kraju już produkować Jeepów. Inna rzecz, że firmom ze Stellantisa niespecjalnie się tam powodzi. W innej sytuacji jest Volkswagen, który ma w Chinach do spółki z miejscowymi partnerami 40 fabryk komponentów motoryzacyjnych. Podobnie jest w przypadku BMW. Oliver Zipse niedawno podjął decyzję o przeniesieniu fabryki produkującej elektryczne Mini z Wielkiej Brytanii właśnie do Chin, gdzie wkrótce ma ruszyć składanie tych aut wspólnie z Great Wall Motor. Mercedes także doskonale sobie radzi, a Maybachy stały się bardzo popularne wśród najbogatszych Chińczyków. – Niemcy nie mogą gryźć ręki, która ich karmi. Dla Carlosa Tavaresa, to zupełnie inna sytuacja, a on sam po prostu powiedział to, co myśli większość branży = uważa Matthias Schmidt, niemiecki analityk z rynku motoryzacyjnego cytowany przez Bloomberga.
Ale nie tylko Niemcy uzależnili się o … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS