Młodej kobiecie jadącej ulicą Niestachowską w Poznaniu zapalił się samochód. Nikt jednak z przejeżdżających nie zatrzymał się, żeby jej pomóc – poza rowerzystą. Wiele osób natomiast nagrywało zdarzenie telefonami.
Do zdarzenia doszło 25 października rano, a całą historię przedstawiła telewizja WTK, dzięki ojcu młodej kobiety, który, wysłał jej opis do telewizji. Jak napisał, samochód jego córki zaczął się palić podczas jazdy ulicą Niestachowską – był to czas porannego szczytu, ulicą jechało wiele samochodów i autobusów, z których każdy zapewne miał gaśnicę. Zwłaszcza duża gaśnica, taka, w jaką wyposaża się autobusy, mogłaby ugasić pożar od razu. Jednak ani jeden kierowca nie zatrzymał się, by pomóc.
Zatrzymał się za to rowerzysta – on także próbował zatrzymać któryś z samochodów, by udostępnił gaśnicę, jednak jemu także się to nie udało. Za to prawie w każdym samochodzie, który go mijał, widział osobę zajętą nagrywaniem pożaru przez telefon.
Sytuacja była tym bardziej dramatyczna, że płonącym samochodem kilka minut przed tym, zanim się zapalił, jechały małe dzieci. Ich dziadek, jak napisał, boi się pomyśleć, co by było, gdyby do pożaru doszło w czasie, gdyby one tam jeszcze były – bo jak widać, na pomoc innych osób w takich sytuacjach nie bardzo można liczyć.
Mężczyzna opisał tę sytuację dla telewizji, by podziękować rowerzyście, który pomógł jego córce, ale także dlatego, by napiętnować panującą znieczulicę. Ma nadzieję, że opisana przez niego historia trafi przynajmniej do części osób.
fot. archiwum (zdjęcie ilustracyjne)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS