Gdy Episkopat i minister Czarnek bronią obowiązkowych dwóch godzin religii w szkołach, księża katecheci sami postulują zmniejszenie liczby godzin katechezy. – Tę bitwę już przegraliśmy – mówią.
Mówi ksiądz katecheta z Krakowa: – Jadę na antydepresantach. Psychiatra, który mnie prowadzi, stwierdził, że moja depresja miała swój początek w wypaleniu zawodowym. Uczę religii w liceum i starszych klasach szkoły podstawowej od 17 lat. Oczywiście, że przyszedłem do pracy po studiach teologicznych pełen entuzjazmu, który z roku na rok się ulatniał. Nie dlatego, że dzieci są złe. Proszę sobie wyobrazić, że mam uczniom mówić o chrześcijańskim miłosierdziu w poniedziałek, a oni dzień wcześniej usłyszeli od biskupa, że Polskę zalewa tęczowa zaraza. Albo ich rodzice stosują antykoncepcję, a ja im mam wykładać nauczanie Kościoła na temat prezerwatyw i środków hormonalnych. Dziś lekcja religii to mission impossible. Tyle że ja nie jestem Tomem Cruise’em, ale znerwicowanym księdzem, który ma poczucie, że religia w szkole przynosi Kościołowi katolickiemu więcej szkody niż pożytku.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS