Newsweek: Czy otwierając Muzeum Pamięci Sybiru w ubiegłym roku, przypuszczał Pan, że historia sprzed ponad 80 lat może się powtórzyć?
Wojciech Śleszyński: Rzeczywiście, mało kto sądził, że w Europie w XXI wieku dojdzie do podobnych zbrodni, jakie w przeszłości Sowieci popełniali na Polakach. Z drugiej strony to, co się dzieje w Ukrainie, nie powinno być aż tak zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w Rosji wciąż jest żywa idea „ruskiego miru”. To sformułowanie trudne do przetłumaczenia na język polski. „Mir” ma dwa znaczenia: pokój oraz cywilizacja, świat. Myślę, że najlepiej sens tego zwrotu oddaje w języku polskim wyrażenie „rosyjska cywilizacja”.
Na ile Muzeum Pamięci Sybiru pomaga poprzez pryzmat naszej historii zrozumieć współczesne wydarzenia?
Nie tylko organizujemy wystawy przybliżające dramat ludzi deportowanych z ich ojczyzny, z II RP, ale także prowadzimy działalność naukową i naukowo-popularyzatorską. W ramach tej misji przygotowaliśmy raport „Wojna w Ukrainie a idea ruskiego miru”, który opublikujemy pod koniec roku. Chcemy pokazać w nim, że wydarzenia, które mają miejsce za naszą wschodnią granicą, to nie jest wynik szaleństwa jednej osoby, ale konsekwentna polityka Rosjan prowadzona od co najmniej drugiej połowy XIX wieku.
Skoro idea jest wciąż żywa, to czy metody także pozostały takie same jak kiedyś wobec Polaków?
Niestety tak. Mówię to m.in. na podstawie doświadczeń Sybiraków, których upamiętniamy w MPS. Oczywiście zmieniło się umundurowanie czy broń rosyjskich żołnierzy, ale scenariusz agresji i aneksji jest taki sam jak jesienią 1939 roku. Wówczas Armia Czerwona nie wkroczyła jako agresor, ale jako armia, która miała „ochronić” mniejszości narodowe na wschodnich terenach państwa polskiego. Teraz też – zgodnie z kremlowską propagandą – Rosjanie nie prowadzą w Ukrainie wojny, lecz „operację specjalną”, której celem jest „wyzwolenie”. Schemat aneksji również jest taki sam. W październiku 1939 roku na wschodnich terenach II RP zamieszkanych przez Białorusinów i Ukraińców pod lufami sowieckich karabinów odbyły się „wybory” do tzw. zgromadzeń ludowych, których wyniki zostały po prostu wymyślone. Delegaci, którzy zostali wskazani przez władze, a nie wybrani, zwrócili się z „prośbą” o przyłączenie do Związku Sowieckiego zaanektowanych zbrojnie ziem.
Dziś Rosjanie zrobili to samo. Zorganizowali „wybory” w separatystycznych republikach, a wyłonione „władze” zwróciły się do Putina o włączenie tych republik do Federacji Rosyjskiej. Mówiąc ironicznie, wówczas Stalin, dziś Putin po prostu nie mogli odmówić „prośbie” obywateli. Tak więc historia może nie daje odpowiedzi na wszystkie pytania, ale naprawdę pozwala zrozumieć współczesność.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS