“Wypierdalać”, “trzymać za jaja”, “będziesz siedział”, “jebać PiS”, “śmierć wrogom ojczyzny”, “precz z banderowcami”, “znajdzie się kij na poselski ryj” – co wolno mówić, a co nigdy nie powinno zabrzmieć w przestrzeni publicznej? Prof. Monikę Płatek pytamy o granice wolności słowa.
Gdy mamy do czynienia z osobami o skrajnych poglądach, wypowiadającymi rzeczy bardzo obraźliwe pod adresem swoich przeciwników politycznych lub ideologicznych, albo wyrażające się agresywnie w odniesieniu do całych grup społecznych, narodowości, ras, osób o odmiennej religii czy orientacji seksualnej, często powołują się one na wolność słowa, wolność przekonań. Uważają, że mają prawo publicznie wygłaszać sformułowania typu “zabić Żyda, Niemca, Rosjanina, Ukraińca”, “śmierć wrogom ojczyzny”, “znajdzie się kij na poselski ryj”. Czy mają rację? Protestujący demonstranci, krytykując działania polityków, funkcjonowanie partii politycznych wykrzykują niekiedy hasła mocno nieparlamentarne, wulgarne, obraźliwe. Czy jest to usprawiedliwione? Pytamy o to prof. dr hab. Monikę Płatek z Instytutu Prawa Karnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS