„Jeśli będą pogrywać z Polską tak, jak przez ostatni rok, to faktycznie będzie polexit. Nie jutro czy pojutrze. Ale za pięć albo siedem albo 10 lat. A jeśli w ten sam sposób Bruksela i Berlin zamierzają radzić sobie z innymi niesfornymi rządami w innych krajach Unii, to można zakładać, że exitów będzie więcej” – pisze na łamach portalu Interia.pl Rafał Woś.
CZYTAJ TAKŻE:
-Woś krytykuje taktykę Lewicy. Proponuje jej działania w stylu… Gowina. „Mogliby bez trudu stać się ‘Polską Partią Koalicyjną’”
-Rafał Woś: Proeuropejskie elity siedliskiem polskich kompleksów. W każdej sytuacji rozbieżności zdań biorą stronę zagranicy
KE tworzy „solidny grunt pod faktyczny polexit”?
Dziennikarz i publicysta ekonomiczny stawia tezę, że opuszczenie przez Polskę Unii Europejskiej jest jak najbardziej możliwe i to niekoniecznie z winy rządu Zjednoczonej Prawicy.
Od dobrego roku Komisja Europejska pracowicie tworzy w Polsce solidny grunt pod faktyczny polexit. Najsmutniejsze, że otoczenie Ursuli von der Leyen zdaje się tego kompletnie nie dostrzegać. A nawet są chyba dumni z tego, jak pięknie tę pyskatą Polskę przycisnęli
— ocenia Woś.
Publicysta przyznaje, że jeszcze dwa lub trzy lata temu sugestii, że za jego życia możliwe jest opuszczenie przez Polskę Unii Europejskiej w żaden sposób nie potraktowałby poważnie.
Bo „polexit” istniał wówczas tylko w głowach opozycyjnych spin doktorów oraz wściekle antyPiSowskich redaktorów liberalnych mediów. A puszczanie w obieg opowieści o tym, jak to zły PiS chce nas z Unii wyprowadzić, to była od roku 2015 jedna z kilku maczug, którymi antyPiS okładał rząd podczas rytualnych walk politycznych. Na przemian z „Kaczorem dyktatorem”, „drugą Grecją” czy „łamaniem praw mniejszości”
— wskazuje.
Zwraca uwagę, że także w PiS nie brano pod uwagę takiej opcji, a zamiana pod koniec 2017 r. premier Beaty Szydło na dotychczasowego wicepremiera Mateusza Morawieckiego miała oznaczać „nowe otwarcie” w relacjach między polskim rządem, a Unią, która od początku miała problem z zaakceptowaniem nowych polskich władz. Jak podkreśla Woś, Bruksela od początku uważała PiS za „skrajną prawicę” i „antyeuropejskich populistów”.
Tamto nowe otwarcie – jak wiemy – nie nastąpiło. Odwrotnie. Unia zaczęła Polsce coraz mocniej przykręcać śrubę. Zagrzewana do boju ochoczo przez polską opozycję
— pisze dziennikarz ekonomiczny.
PiS chciał „świętego spokoju”, opozycja „grzała” strach przed polexitem
Jak dodaje, w ostatnich latach w Polsce emocjami wokół tematu Unii Europejskiej najsilniej gra opozycja.
Oni [Prawo i Sprawiedliwość] chcieli na tym polu świętego spokoju. To opozycja grzała i grzeje nadal strach przez polexitem. Widząc w nim szansę na nastraszenie wyborców wyrzuceniem nas z Europy „za niegrzeczność”
— podkreśla autor komentarza na Interii.
Rafał Woś ocenia, że celem takich działań jest oczywiście utorowanie opozycji drogi powrotu do władzy. Jak przypuszcza dziennikarz, w Unii zadziałało ostatecznie „coś w rodzaju pudła rezonansowego”.
Sam pamiętam, jak wielu znajomych Niemców już w październiku 2015 roku dzwoniło z kondolencjami z powodu „nastania w Polsce faszyzmu”. Opozycyjne media w Polsce sprawnie ten stereotyp obsługiwały, stale podbijając bębenek. Zachodnie media kolportowały głównie tę część obrazka. A jeśli prosiły o komentarz to – w dziewięciu na 10 przypadków – kogoś ze środowiska najtwardszego antyPiSu
— zauważa.
Konstatuje, że w ten sposób „europejski establishment słyszy od lat o Polsce to, co od początku chciał usłyszeć”.
Że faszyzm, że zamordyzm, że homofobia, że nacjonalizm. Mało tego. Że Polacy potrzebują… pomocy. Że Europa musi przyjść i wyzwolić te miliony Polek i Polaków żyjących pod butem Kaczyńskiego
— wskazuje.
Ta „pyskata” Polska
Jednocześnie Woś zwraca uwagę, że między Polską a Unią Europejską, na czele z jej głównym graczem – Niemcami, coraz częściej dochodzi do różnic zdań na różnych płaszczyznach takich jak chociażby polityka klimatyczna czy stosunek do Rosji. Z perspektywy Brukseli Polska sprawia wrażenie, jak gdyby stała się „bardzo pyskata”, gdyż – jak zauważa ekonomista – nasz kraj „nadgania, ale i też dojrzewa”.
[Polska]Nie jest i nie chce być już tylko petentem. Coraz mocniej domaga się traktowania na równych prawach. Nie chce tylko zginać karku. A Unia? Unia nie bardzo potrafi się z tym pogodzić. Bo ona by chciała mieć Polskę pokorną i wdzięczną. A nie wyrośniętą i pyskatą
— wskazuje.
Według publicysty, prędzej czy później musiała nastąpić próba sił i dziś właśnie obserwujemy to zjawisko, choć „mogło przebiegać spokojniej”.
Myślę, że polski rząd i tak długo trzymał nerwy na wodzy. Zwłaszcza przez ostatni rok, gdy KE postanowiła – niczym groteskowo zły rodzic – zabrać Warszawie kieszonkowe. Licząc, że przestanie pyskować. Teraz już chyba jednak nawet w PiSie mają dosyć
— pisze Rafał Woś.
Jednocześnie podkreśla, że PiS chce powiedzieć Brukseli: „trafiła kosa na kamień” i temu właśnie miała służyć wymiana Konrada Szymańskiego na Szymona Szynkowskiego vel Sęka.
„Cała Polska czeka na wyzwolicieli z łap wrażego kaczyzmu”
Dziennikarz zastanawia się, czy „unijny establishment” jest świadomy tego, co zrobił i sam odpowiada sobie na pytanie, że zapewne nie, przy czym już „uruchomiony został pewien proces”. Dziennikarz konstatuje, że finalizacją tego procesu może być właśnie faktyczny polexit.
Nie wiem, czy unijny establishment z Ursulą von der Leyen tego nie widzi. Czy tylko udaje. I myśli sobie, że naprawdę cała Polska czeka na nich jak na wyzwolicieli z łap wrażego kaczyzmu
— podkreśla dziennikarz, wyrażając nadzieję, że istnieje jeszcze pewne pole do zmiany. Ta, zdaniem Wosia, „musi nastąpić”, ale w nastawieniu Brukseli do Polski, a nie odwrotnie.
Ale jeśli będą pogrywać z Polską tak, jak przez ostatni rok, to faktycznie będzie polexit. Nie jutro czy pojutrze. Ale za pięć albo siedem albo 10 lat
— ocenia.
A jeśli w ten sam sposób Bruksela i Berlin zamierzają radzić sobie z innymi niesfornymi rządami w innych krajach Unii, to można zakładać, że exitów będzie więcej
— podkreśla.
aja/Interia.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS