A A+ A++

fot. Projekt Warszawa

Miało być tak: ciekawe transfery, nowy trener i finansowa stabilizacja. Jest tak: kontuzje przyjmujących, bardzo słaba gra i jedno szczęśliwe zwycięstwo. Projekt Warszawa w pierwszych czterech kolejkach PlusLigi rozczarował tak bardzo, że siatkarze już przyznają, że o walce o czołowe miejsca trzeba zapomnieć – zauważa redaktor Damian Gołąb z portalu interia.pl.

W ostatni weekend zawodnicy z Warszawy postawili się rywalowi. Niemal odwrócili losy rywalizacji w czwartym secie. Odrobili kilkupunktową stratę, ale koniec końców przegrali po grze na przewagi 29:31, a cały mecz 1:3. Wrócili więc do stolicy bez punktów. Tyle że ich przeciwnikiem nie był zespół z czołówki, a Ślepsk Malow Suwałki. Drużyna ciekawa, której ambicje raczej nie sięgają jednak wyżej niż do walki o miejsce w fazie play-off. Projekt ambicje ma znacznie większe. Ale może należy mówić o nich już w czasie przeszłym? Po porażce w Suwałkach wprost stwierdził to Jan Firlej.


– Nie na to liczyliśmy. Nie wiem, być może trzeba teraz troszkę zmienić cele na ten sezon i odpuścić sobie walkę o jakieś tam medale. Po prostu na ten moment nie gramy na takim poziomie, trzeba to sobie szczerze powiedzieć. Jestem bardzo zły, sfrustrowany, wkurzony… żeby nie używać mocniejszych słów – przyznał rozgrywający warszawskiego zespołu.

Frustracja w drużynie rośnie, bo w tym momencie warszawianie są jedną z najsłabszych ekip w PlusLidze. O ile inauguracyjną porażkę z Asseco Resovią można było przełknąć bez większych emocji, o tyle styl gry mógł alarmować. W następnym meczu z GKS-em Katowice nie było lepiej i skończyło się porażką 1:3. Jedyny lepszy wynik w pierwszych czterech kolejkach to wygrana z Barkomem Każany Lwów. Ukraińcy wciąż czekają na debiutanckie zwycięstwo w PlusLidze, ale i tak postraszyli warszawian, wygrywając z nimi dwa pierwsze sety. A przecież droga przez pierwsze tygodnie sezonu wcale nie miała być wyboista, terminarz był całkiem przyjazny. W Warszawie nikt nie przyjmował do wiadomości, że w tych rozgrywkach zespół może grać tak, jak w drugiej części poprzedniego sezonu. Wówczas w spektakularny sposób wypadł z czołowej ósemki i zamiast walki w fazie play-off grał o dziewiąte miejsce.

– Będziemy walczyć w nowym sezonie o najwyższe cele. Uważam, że będziemy w stanie przeciwstawić się m.in takim drużynom jak ZAKSA Kędzierzyn-Koźle czy Asseco Resovia.  Jestem przekonany, że zbudowaliśmy silniejszy zespół niż w ubiegłym sezonie – przekonywał latem Piotr Gacek, dyrektor sportowy i prezes Projektu. Podstawą do optymizmu miała być finansowa stabilizacja, z której na przedsezonowej konferencji prasowej cieszył się choćby Piotr Nowakowski, środkowy zespołu. W poprzednich latach klubem wstrząsały problemy finansowe i własnościowe przekształcenia.

Bez dwóch podstawowych przyjmujących cierpienia były nieuniknione. Nie każdy zespół w takiej sytuacji miałby jednak tak duże problemy ze stabilną grą, jak ten z Warszawy. Do kłopotów z przyjmującymi doszła bowiem nie najlepsza dyspozycja środkowych i spore wahania formy Webera. Niespełna 23-letni Niemiec ma za sobą praktykę w lidze włoskiej, ale pierwsze egzaminy w PlusLidze są dla niego trudne. Ten sezon daje wyjątkową szansę na odrobienie strat. Poszerzona liga jest dłuższa i słaby start niczego nie przesądza. Tyle że na razie Projekt to największe rozczarowanie w stawce.

Cały artykuł Damiana Gołębia w serwisie interia.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRusza akcja policji. Możesz stracić dowód rejestracyjny
Następny artykułPłonące niebo na Podhalu. Wszyscy wstrzymali oddech, gdy zabarwiło się na krwistoczerwono