Czy spotkał się pan z sytuacją, że osoba potrzebująca pełnomocnika z urzędu go nie otrzymała, a tej, którą było stać na opłacenie zastępstwa procesowego, przyznano je z urzędu?
Przykład z życia – osoba ubiegająca się pomoc prawną w postępowaniu karnym, będąca ofiarą przemocy domowej, zatrudniona na ¾ etatu za najniższą krajową, otrzymała decyzję odmowną (wiem, bo sam pomagałem jej pisać odwołanie). Uzasadniono to tym, że nie jest to sprawa nagła i można się było przygotować. Drugi przykład – sprawa cywilna w której jedna ze stron formułuje pisma bardzo poprawnie przygotowane, ale nacechowane agresją do mnie jako pełnomocnika, jak i do mojego klienta – otrzymuje pełnomocnika z urzędu. I odnoszę wrażenie, że gdyby nie właśnie ta agresja, to uzyskanie go byłoby trudne. Bo pełnomocnik kanalizuję agresję strony, która w innym przypadku mogłaby się zwrócić w kierunku sądu.
Jakieś inne przykłady
Pamiętam np. sprawę sprzed lat, w której cudzoziemiec zarzucał sąd dziesiątkami różnych wniosków, słabo napisanymi po polsku (nie chciał bowiem płacić za tłumacza), aż w końcu wyznaczono mu pełnomocnika z urzędu. Nie przyznano mu jednak tłumacza, więc ten pełnomocnik sam musiał tłumaczyć dokumenty i porozumiewać się z klientem. Kolejny przykład, tym razem odmowy przyznania zastępstwa z urzędu, to sprawa dość niedawna. Klient dysponował co prawda majątkiem, ale była to nieruchomość, w dodatku niesprzedawalna bo stanowiła przedmiot postępowania. No ale skoro miał majątek, to pełnomocnika z urzędu mu odmówiono. Przy tym jest jeszcze jeden problem.
Jaki dokładnie?
Jak wiadomo, koszty zastępstwa procesowego z urzędu wynikają z rozporządzeń ws. stawek adwokackich i radcowskich. Sądy często uznają że jest to wynagrodzenie pełnomocnika –ale to błąd. Jest to zwrot poniesionych przez stronę kosztów na obsługę prawną. W przypadku spraw czysto finansowych stawki te są mniej więcej zbliżone do rynkowych Jednak w innych sprawach są całkowicie odrealnione. Np. w sprawach z zakresu prawa pracy wynoszą 120 zł – za całe postępowanie. Klient wygrywający sprawę ponosi najpierw koszty zastępstwa procesowego, a następnie zostaje na jego rzecz zasądzone 120 zł. W efekcie „opłaca się” zwolnić pracownika nawet z naruszeniem kodeksu pracy – jest duża szansa, że nie pójdzie on do sądu, bo musiałby najpierw opłacić pełnomocnika według stawek rynkowych, a na końcu odzyskałby 120 zł.
Co to ma wspólnego z wyznaczaniem pełnomocnika z urzędu?
To że odmowa przyznania adwokata z urzędu w takich sprawach, często jest argumentowana tym, że w danej kategorii sprawie koszty zastępstwa procesowego nie są wysokie. Czyli sąd bierze rozporządzenie i myśli, że jakikolwiek adwokat będzie pracował za 120 zł, więc strona może ten koszt ponieść. Tymczasem zgodnie z przepisami wysokość kosztów to jedna rzecz, a umowa klienta z adwokatem lub radcą prawnym, to sprawa zupełnie niezależna. Ale to stanowi jeden z powodów dla którego odmawia się przyznania pełnomocnika z urzędu. I teraz dochodzimy do rzeczy najtrudniejszej.
To znaczy?
Istnieją wzory oświadczeń o stanie rodzinnym i majątkowym, które strona wypełnia w celu uzyskania zwolnienia z kosztów w części lub w całości oraz uzyskania pomocy pełnomocnika z urzędu w postępowaniu cywilnym. Te formularze są dość szczegółowe – wpisuje się w nich stan majątku ruchomego, nieruchomego, liczby osób w gospodarstwie domowym. Co więcej, drugiej stronie przysługuje prawo zweryfikowania prawdziwości tych danych. Można się więc narazić na odpowiedzialność w przypadku zatajenia jakichś składników majątkowych. Nie ma jednak żadnego mechanizmu, który by pozwalał ocenić, dlaczego podjęto decyzję o zwolnieniu z kosztów, bądź nie. Dochodzi więc do sytuacji, gdy jeden sędzia zwolni z kosztów Kowalskiego który ma mieszkanie, samochód i niewielki dochód, a inny przy takim samym stanie majątku uzna że nie ma podstaw do zwolnienia z kosztów sądowych. Nie ma bowiem żadnego obiektywnego mechanizmu który by określał kryteria przyznawania pomocy prawnej z urzędu i zwolnienia od kosztów, a przecież przy wprowadzaniu ustawy punktów bezpłatnej pomocy prawnej najpierw były propozycje, by mogły z nich korzystać tylko osoby kwalifikujące się do pomocy społecznej, co byłoby jakimś obiektywnym kryterium.
I nie ma żadnych prób wprowadzenia takich kryteriów?
Wiadomo, że są różne sytuacje życiowe, ale można wprowadzić choćby ogólne kryterium pozwalające obiektywnie ocenić, czy zaszła przyczyna wyznaczenia pełnomocnika z urzędu. O obrońcach w sprawach karnych tu nie mówię, bo to zupełnie inna sprawa – prawo do obrońcy powinno przysługiwać każdemu już od chwili zatrzymania – jak w USA, ale tego postulatu nie podjęła żadna z ekip politycznych dotąd rządzących. W przypadku pełnomocników nie ma choćby prób ujednolicenia zasad i przyjęcia obiektywnych kryteriów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS