Izrael odwiedziłam we wrześniu, akurat wtedy, kiedy w Polsce było deszczowo i chłodno. Nie mogłam się doczekać, aż wyjdę z lotniska i uderzy mnie fala przyjemnego gorąca. Było jeszcze cieplej, niż się spodziewałam, więc jeśli słońce i wysoka temperatura są wśród waszych urlopowych wymagań, możecie to odhaczyć.
Podczas mojego pobytu temperatura w Tel Awiwie oscylowała wokół 29-31 stopni Celsjusza, w Jerozolimie było trochę chłodniej – ok. 25-26 stopni, wieczorem dobrze było mieć ze sobą bluzę lub lekki sweter. Teraz prognozy pokazują, że temperatura jest nieco niższa (w Tel-Awiwie “jedyne” 26-28 stopni), pojawiają się też przelotne opady deszczu, ale niech was to nie odstrasza. Izrael słynie z 300 słonecznych dni w roku. Jest więc duża szansa, że deszcz podczas waszego pobytu wcale się nie pojawi.
Wakacje w Izraelu. Czy są obostrzenia?
Kraj długo pozostawał zamknięty dla zagranicznych turystów. Całkowicie otworzył się w maju tego roku. Nie trzeba już pokazywać certyfikatów szczepień, wyników testów ani przechodzić kwarantanny. Gdy wyjeżdżałam tam we wrześniu, obowiązywał jeszcze specjalny formularz wjazdowy z danymi osobowymi, miejscem pobytu, kontaktami alarmowymi itp. Od 9 października zniesiono jednak również ten wymóg.
Po mieście można poruszać się bez maseczek. Nie obowiązują też na lotniskach, w restauracjach, klubach czy komunikacji miejskiej.
Przed wylotem pamiętajcie też, żeby sprawdzić, czy macie paszport i czy na pewno jest ważny. Czasem można po prostu zapomnieć, że lecimy poza Strefę Schengen. Nie obawiajcie się też, jeśli później będziecie chcieli polecieć do kraju, z którym Izrael nie pozostaje w najlepszych stosunkach – służby nie wbijają pieczątek do paszportu.
Po tym, jak już się odprawicie i będziecie mieli kartę pokładową, przyjrzyjcie się jej uważnie. Może bowiem znaleźć się na niej symbol SSSS, co oznacza, że zostaliście wytypowani do dodatkowej kontroli osobistej. Nie jest to nic stresującego, ale lepiej wiedzieć o niej wcześniej. Więcej pisałam o tym tutaj:
Izrael – jak się poruszać?
Moim zdaniem na liście obowiązkowych punktów do zobaczenia powinny znaleźć się te miejsca:
- Tel Awiw,
- Jerozolima (nawet jeśli ktoś nie jest bardzo religijny),
- Morze Martwe,
- Masada.
To, od którego miasta zaczniecie podróż, zależy od was. Jeżeli na początek wolicie intensywne zwiedzanie, a dopiero potem relaks na plaży i bliskość lotniska, zacznijcie od Jerozolimy. Stamtąd jest też bliżej do Masady i nad Morze Martwe. Jeżeli zależy wam na tym, żeby po przylocie jak najszybciej dotrzeć do hotelu, lepszym wyborem na początek będzie Tel Awiw. Do obu miast dotrzecie z lotniska Ben Guriona pociągiem. Pomiędzy miastami też kursuje pociąg, można również wsiąść w bezpośrednie autobusy, które odjeżdżają co 10-20 minut. Autobusami z Tel Awiwu i Jerozolimy można dojechać także nad Morze Martwe i do Masady.
Jeżeli czujecie się na siłach, możecie wynająć samochód, ale nie polecam jeździć nim po mieście – zarówno w Tel Awiwie, jak i w Jerozolimie jest ciasno, w godzinach szczytu są spore korki, a miejsce do zaparkowania jest na wagę złota. Przewodniczka, z którą zwiedzałam Izrael, zwróciła uwagę, żebym przyjrzała się samochodom. Wiele z nich miało porysowaną karoserię i liczne wgniecenia. To efekt tego, jak bardzo Izraelczykom zależy na tym, żeby wcisnąć się w jakieś miejsce, kiedy już je znajdą. Dlatego mieszkanka Izraela zachęca, żeby w miarę możliwości spacerować pieszo, jeździć rowerem lub hulajnogą elektryczną, choć oczywiście jest też komunikacja miejska (w Tel Awiwie właśnie budują linię tramwajową).
Jerozolima – tradycja, historia i coś, czego brakuje mi w Polsce
Jak zatem zaplanować pobyt? Przyjmijmy, że zaczynamy od Jerozolimy. Na to miasto warto założyć sobie cały jeden dzień (lub dwa, jeśli jesteście miłośnikami muzeów i chcielibyście dokładnie zwiedzić Muzeum Izraela) oraz dodatkowy dzień na podróż nad Morze Martwe i do Masady.
Jerozolima to miasto o szczególnym znaczeniu dla trzech dużych religii monoteistycznych: judaizmu, islamu oraz chrześcijaństwa. Nawet jeżeli ktoś nie jest osobą wierzącą, uważam, że powinien tu przyjechać i zobaczyć miejsca ważne dla wyznawców tych religii. Stare Miasto Jerozolimy dzieli się na cztery dzielnice i warto przejść się po każdej z nich: chrześcijańską, muzułmańską, żydowską oraz ormiańską. W jego murach jest aż osiem bram, do tej pory wykorzystywanych jest siedem. W dzielnicy muzułmańskiej znajdują się pierwsze stacje drogi krzyżowej. Dopiero od stacji dziewiątej wchodzimy do dzielnicy chrześcijańskiej, końcowe stacje znajdują się z kolei w Bazylice Grobu Świętego, na terenie której mieści się również Golgota (choć historycy nie są jednomyślni co do rzeczywistej lokalizacji wzgórza).
Uliczka na Starym Mieście w Jerozolimie Ola Wiśniewska
Bazylika jest zwykle bardzo zatłoczona, ale dla osób, dla których religia stanowi ważną część tożsamości, wejście do jej wnętrza jest niezwykłym przeżyciem. Inni też powinni zajrzeć, nawet na chwilę, chociażby po to, by przekonać się, jak wygląda obiekt, który został doceniony przez UNESCO.
W dzielnicy muzułmańskiej koniecznie wybierzcie się na Wzgórze Świątynne. Znajduje się tam słynna Kopuła na Skale, jedno z najważniejszych miejsc dla wyznawców Islamu. Z pewnością kojarzycie ze zdjęć czy filmów złotą kopułę, która góruje nad miastem – to właśnie nic innego, jak ta budowla. Do środka mogą wchodzić jednak tylko muzułmanie. Pozostałe osoby muszą podziwiać sanktuarium z zewnątrz, skąd też pięknie się prezentuje. Wejście na Wzgórze Świątynne trzeba dobrze zaplanować. Jeśli nie jest się muzułmaninem, można tam wchodzić tylko w określonych godzinach:
- latem od poniedziałku do czwartku od 8:30 do 11:30 i od 13:30 do 14:30,
- zimą od poniedziałku do czwartku od 7:30 do 10:30 i od 12:30 do 13:30.
Wzgórze Świątynne Ola Wiśniewska
Gdyby jednak nie udało wam się tam dotrzeć, nie martwcie się, że nie zobaczycie budowli – widać ją z kilku punktów widokowych w mieście, a także spod Ściany Płaczu, z którą wzgórze sąsiaduje. Nie jest to to samo, co zobaczenie jej z bliska, jednak na zdjęciach na pewno będziecie mogli ją uwiecznić.
W ten sposób przechodzimy płynnie do Ściany Płaczu. To kolejne ważne miejsce na mapie Starego Miasta, tym razem dla Żydów, którzy przychodzą się tam modlić, a co niektórzy – składać intencje zapisane na karteczkach, które potem wciska się w szczeliny muru. Jest to jednak raczej domena mniej religijnych Żydów oraz turystów. Ci ortodoksyjni tego nie robią. Przed Ścianą Płaczu odbywają się też bar micwy. To uroczystość organizowana dla 13-letnich chłopców w miesiącu ich urodzin. Bar micwy odbywają się we wtorki oraz w czwartki. Są śpiewy, puszczanie balonów i obrzucanie chłopców cukierkami. Rodziny świętują również w restauracjach. W tym miejscu warto nadmienić, że Ściana Płaczu podzielona jest na część dla kobiet oraz część dla mężczyzn. W związku z tym, że bar micwy odbywają się po stronie męskiej, panie, które chcą podejrzeć uroczystość, muszą stanąć na specjalnie ustawionych wzdłuż ogrodzenia ławeczkach.
Ściana Płaczu Ola Wiśniewska
Fantastycznym miejscem jest targ Mahane Yehuda, na którym sprzedawane są produkty spożywcze. Znajdziecie tam wszystko, czego dusza zapragnie. Przyprawy? Są. Mięsa i ryby? Są. Świeże owoce i warzywa? Są. Słodkości, takie jak baklawa czy chałwa? Są. Pieczywa, oliwki, hummusy? Są. Targ jest głośny i zatłoczony, po zakupy chodzą tam nie tylko turyści, lecz także mieszkańcy Jerozolimy. Naprawdę warto na niego zajrzeć, ponieważ ceny niejednokrotnie są dużo niższe niż w sklepach – ja taniej kupiłam na przykład izraelskie wino.
Jeżeli zaś chcecie spojrzeć na miasto z innej perspektywy, wybierzcie się na Górę Oliwną, z której zrobicie piękne zdjęcia jerozolimskiej panoramy. Rozciąga się z niej widok na Stare Miasto, a na zboczach mieści się największy i najstarszy na świecie cmentarz żydowski. Znajduje się na nim nawet 150 tysięcy grobowców!
Widok z Góry Oliwnej Ola Wiśniewska
Cmentarz na zboczu Góry Oliwnej Ola Wiśniewska
Jerozolima ma też coś, czego brakuje mi w Polsce. To architektura. Mam jednak na myśli nie tyle styl, co spójność i jednolitość architektoniczną. Budynki w mieście budowane są z piaskowca o jasnożółtej barwie. Dzięki temu nie ma wrażenia, że wszędzie panuje chaos i bałagan, nie widać wciśniętych na siłę patodeweloperskich straszydełek, jak, niestety, coraz częściej dzieje się w Polsce. Być może nie jest tak w całej Jerozolimie, nie widziałam całego miasta. Jednak te zakątki, które odwiedziłam, tworzyły konsekwentny i harmonijny obraz.
Masada i Morze Martwe
Z Jerozolimy przenosimy się w kierunku najniżej położonego miejsca na ziemi – Morza Martwego, które znajduje się na wysokości 428 metrów p.p.m. Zachęcam jednak, żeby relaks i dryfowanie po morskiej tafli zostawić na później, a najpierw udać się do Masady. To starożytna żydowska twierdza wzniesiona na szczycie płaskowyżu na pustyni Judzkiej, nieopodal Morza Martwego. Na górę można wejść pieszo (szlak jest zamykany, jeśli jest zbyt gorąco) lub wjechać kolejką linową.
Masada Ola Wiśniewska
Masada Ola Wiśniewska
Masada Ola Wiśniewska
Twierdza jest fantastyczną atrakcją dla pasjonatów historii i archeologii. Na szczycie można zobaczyć pozostałości po tamtejszych zabudowaniach, dowiedzieć się więcej o oblężeniu Masady przez Rzymian i obronie przed nimi zamieszkujących ją ludzi. Gdy przywódca obrońców Eleazar ben Jair zdał sobie sprawę, że nie są w stanie zwyciężyć, podjął decyzję o zbiorowym samobójstwie. Mężczyźni zabili najpierw żony i dzieci. Następnie wylosowano 10, którzy mieli zabić resztę. Ostatni miał popełnić samobójstwo. Uratowały się jedynie dwie kobiety i pięcioro dzieci, które ukryły się w kanałach. Obrońcy pozostawili też zapasy żywności. Chcieli w ten sposób pokazać wrogom, że powodem ich śmierci nie był głód.
Masada Ola Wiśniewska
Masada jest również świetnym punktem widokowym. Widać z niej Morze Martwe i okoliczne góry.
Na zwiedzanie twierdzy należy się odpowiednio ubrać. Jest tam zwykle cieplej niż w miastach, teren jest odsłonięty i wyeksponowany, więc pamiętajcie, by zabrać ze sobą nakrycie głowy. Lepiej osłonić też kark i ramiona, i posmarować się kremem z filtrem. Zabierzcie również wodę. Butelki można napełnić także na miejscu.
Widok z Masady Ola Wiśniewska
Widok z Masady Ola Wiśniewska
Po solidnej dawce historii nadchodzi czas na odpoczynek na jednej z plaż Morza Martwego. Ta, na której byłam, została dobrze zorganizowana – były szatnie z toaletami i prysznicami, bar i restauracja, natryski, żeby obmyć się z błota (koniecznie trzeba się nim natrzeć, chociażby dla zabawy i fajnych, pamiątkowych zdjęć), a nad brzegiem bezpieczeństwa pilnowali ratownicy.
Dryfowanie w Morzu Martwym to niezła frajda. Uważajcie jednak, żeby fale nie wywróciły was z pleców na brzuch. Woda jest tak słona, że gdy naleje się wam do oczu, nie będziecie w stanie nawet minimalnie ich otworzyć. Wtedy najlepiej poprosić kogoś, żeby wyprowadził was na brzeg i szybko zaprowadził do natrysków. Jeśli jednak będziecie uważać, na pewno czeka was świetna zabawa. Na tafli można naprawdę swobodnie się unosić, podziwiać niebo i choć na chwilę zapomnieć o problemach. Ostrożnie wchodźcie do środka – brzeg jest śliski, a na dnie znajdują się ogromne bryły soli.
Tel Awiw – jego klimat pokochałam od razu
Na koniec pobytu w Izraelu możecie zostawić sobie Tel Awiw. To miasto ma zupełnie inny klimat niż Jerozolima. Klimat, który urzekł mnie już za pierwszym razem. Tel Awiw jest bardziej nowoczesny, otwarty i imprezowy. Jeżeli ta ostatnia cecha szczególnie was zaciekawiła, modnych klubów najlepiej szukajcie w okolicach bulwaru Rothschilda (Rothschild Boulevard), który jest też idealnym przykładem architektury Bauhausu. To uczelnia artystyczno-rzemieślnicza wywodząca się z Berlina lat 30., lecz potocznie określa się tak również styl architektoniczny, który charakteryzuje się prostotą, funkcjonalnością i wyrazistą geometrią.
Mieszkańcy Tel Awiwu bardzo dbają też o kondycję i tężyznę fizyczną. Codziennie rano na nadmorskiej promenadzie Tayelet można spotkać biegaczy, wieczorami ludzie grają w siatkówkę plażową, sporo osób korzysta z siłowni plenerowych, jeździ na rolkach czy rowerach. Nie brakuje też amatorów pływania, co wcale mnie nie dziwi, bo woda jest tak ciepła, że aż żal z niej wychodzić.
Tel Awiw Ola Wiśniewska
Nie samym plażingiem jednak człowiek żyje. W Tel Awiwie jest wiele pięknych miejsc do zobaczenia. Jednym z nim jest Jafa, która niegdyś była osobnym miastem. Dojdziecie do niej wcześniej wspomnianą promenadą, choć może to być dłuższa wycieczka.
W Jafie znajduje się najstarszy wśród nadal działających portów na świecie, choć cumują w nim już jedynie nieduże łodzie rybackie. Warto wybrać się tam zarówno w dzień, by pospacerować po urokliwych uliczkach i spojrzeć na miasto z góry, jak i w nocy, np. na kolację do jednej z modnych restauracji. Szczególnie jeśli lubicie industrialny klimat, bo portowe hale zostały tak zaaranżowane, aby mogły w nich powstać lokale gastronomiczne. Najbardziej może podobać się to, że mimo nowej funkcji, ich klimat został zachowany. Nie zostały nadmiernie upiększone, przesadnie designersko udekorowane, nie wydają się fałszywe i nadęte.
Most życzeń w Jafie. Trzeba stanąć przy swoim znaku Zodiaku i pomyśleć życzenie Ola Wiśniewska
Most życzeń w Jafie. Trzeba stanąć przy swoim znaku Zodiaku i pomyśleć życzenie Ola Wiśniewska
Widok na resztę Tel Awiwu ze wzgórza w Jafie Ola Wiśniewska
Niedaleko Jafy znajduje się bazar Carmel. Być może po targu w Jerozolimie będziecie mieli już dość, ale i tak uważam, że to punkt obowiązkowy. Tam, poza jedzeniem, jest też wszystko inne. Dosłownie wszystko. Niestety również sporo plastiku i tanizny, ale równoważą to przepyszny hummus, który zaspokoi głód na długie godziny, i najlepszy sok z granatu – tak soczystych i “napakowanych” owoców nie widziałam nigdzie indziej. Możecie poprosić sprzedawcę, żeby dolał wam do niego sok pomarańczowy, wtedy napój będzie mniej cierpki.
Owoce na bazarze Carmel Ola Wiśniewska
Miejscem, które szczególnie mnie urzekło, jest dzielnica Florentin. Jest pełna modnych kawiarni i restauracji, swoje warsztaty i sklepiki mają tam artyści, ale przede wszystkim słynie z pięknych (zazwyczaj), oryginalnych i kolorowych graffiti. Niektóre ze ściennych malowideł zrobiły na mnie spore wrażenie. Niech zdjęcia, które wklejam poniżej, mówią same za siebie.
Dzielnica Florentin w Tel Awiwie Ola Wiśniewska
Dzielnica Florentin w Tel Awiwie Ola Wiśniewska
Dzielnica Florentin w Tel Awiwie Ola Wiśniewska
Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej o tamtejszej sztuce ulicznej i poznać historię niektórych graffiti, możecie umówić się na zwiedzanie z przewodnikiem – powstały już miejsca, które specjalizują się w oprowadzaniu właśnie po tej części Tel Awiwu.
Podróż i pobyt w Izraelu to jednak, niestety, sporty wydatek. Walutą obowiązującą są szekle. Jeden szekel to obecnie ok. 1,39 zł. Średnie zarobki w Izraelu są jednak wyższe niż w Polsce, więc trzeba liczyć się z wysokimi cenami zarówno w sklepach, jak i w restauracjach czy hotelach. Drogie są również bilety lotnicze, więc wyjazd trzeba skrzętnie zaplanować. Uważam jednak, że warto. To prawdziwa mozaika kultur, miejsce, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Wiem, że to oklepane i nadużywane określenie, ale tym razem naprawdę pasuje. To tam zjadłam najlepszą pastę z bakłażanów w całym moim życiu. A bakłażanów zdzierżyć nie mogę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS