Czytając książkę Sylwii Czubkowskiej miałem wrażenie, że już kiedyś słyszałem podobną historię. Jej bohaterowie byli co prawda inni niż ci, których opisuje autorka, ale obie fabuły mają wiele wspólnych punktów. Obawiam się, że i zakończenie, niestety, może być podobne. Czy to znaczy, że czytając śledztwo o tym, „jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę” nudziłem się? Nic z tych rzeczy. O żadnym znudzeniu nie można tu mówić, raczej o nerwowym poprawianiu się w fotelu. No dobrze, ale o co chodzi z tym porównaniem? Już śpieszę z wyjaśnieniem.
„Chińczycy trzymają nas mocno” to książka o tym, jak Chińczycy podbijają świat. O ich celach, metodach i zagrożeniach związanych z chińską ekspansją. Czytając śledztwo Czubkowskiej, przyszła mi na myśl Europa i jej uzależnienie od tanich rosyjskich surowców. I tak jak państwa Starego Kontynenty uzależniły swoje gospodarki od rosyjskich węglowodorów, tak teraz niektóre z nich uzależniają się od chińskich „błyskotek”, które wcale nie są za darmo. Pekin wykładając ogromne pieniądze na inwestycje w kolejnych państwach, które przyjmują inwestorów z Państwa Środka z otwartymi ramionami, nie oczekuje tylko podziękowań. Chińczykom nie wystarczą przecięcie wstęgi i zarobienie pieniędzy. To nie wszystko, choć zawsze przekonują, że jest zupełnie inaczej, że chodzi jedynie o biznes. „Błyskotki” oferowane przez Chińczyków są może i inne niż te oferowane przez Rosjan, ale metody jakimi posługują się oba państwa, aby rozszerzać swoje wpływy są podobne.
Rywalizacja światowego hegemona, którym od dekad są Stany Zjednoczone z państwem, które aspiruje do tego tytułu, z pewnością zdominuje najbliższe lata. W Pekinie, ale nie tylko tam, chcą zakończyć epokę jednobiegunowego świata. Chiny swoje wpływy na świecie rozszerzają od lat. Już dziś są one ogromne. Odbywa się to w sposób niemilitarny. Możliwe jest to przede wszystkim dzięki gigantycznym pieniądzom i taniej sile roboczej. Ale nie tylko. W swojej książce Czubkowska opisuje, jakimi metodami posługują się Chińczycy, aby powiększać swoje wpływy. Jak Pekin i powiązane z nim firmy mamią rządy kolejnych państw? Co im obiecują? Jak wygląda współpraca z Pekinem? I czy coś łączy chińskie firmy z chińskimi służbami? To tylko kilka pytań, na które odpowiada śledztwo przeprowadzone przez autorkę. Ale to również książka o samych Chinach. O tym, jak Państwo Środka budziło się z długiego snu. O zmianach, jakie w nim zachodzą, o jego ambicjach, celach i motywacjach.
Chińczycy nie chcą podbić świata, lecz go zdominować. Nie tyle przewagą militarną, ile gospodarczą
— pisze Czubkowska.
To, co powinno szczególnie zainteresować polskiego czytelnika, to to, jakie intencje Pekin ma wobec państw Europy Środkowo-Wschodniej, czyli również Polski. A chińskich inwestycji w naszym regionie jest coraz więcej. Z otwartymi ramionami witane są m.in. w Budapeszcie, a jeszcze niedawno w Pradze. Ale i Polska ma swój udział w tej historii. Począwszy od budowy autostrad na Euro 2012 po aferę szpiegowską. O szpiegostwie jest w tej książce zresztą o wiele więcej, i nie tylko w polskim kontekście. I trudno żeby nie było, skoro, jak pisze Czubkowska, o powiązaniach chińskich przedsiębiorstw ze służbami tego państwa, ale i samą Komunistyczną Partią Chin, ostrzegają kolejne państwa. Jedni jednak chuchają na zimne, inni zagrożenie lekceważą. Czy zagrożenie jest rzeczywiście duże? Najwidoczniej tak, skoro w 2020 roku łotewskie Biuro Ochrony Konstytucji, o czym wspomina autorka, wymienia Chiny „na równi z Moskwą jako główne zagrożenie cybernetyczne dla NATO i Unii Europejskiej. To nie jedyny taki alarm, jaki w ostatnich latach podniesiono. Dlaczego więc część z tych ostrzeżeń trafia w próżnię? Może to po prostu perspektywa? Inną mają małe państwa bałtyckie, a inną europejskie czy światowe mocarstwa, które z Chinami robią biznesy? A przecież w obu tych przypadkach trudno o transparentność ze strony Pekinu.
Oczywiście, że dziś wszyscy patrzymy na Moskwę, trudno w takich państwach jak moje nie widzieć w Rosji głównego, wręcz śmiertelnego zagrożenia. (…) Ale każdy, kto patrzy odrobinę szerzej i zwraca uwagę na powiązania globalne, wie, że Pekin jest częścią układu, któremu zależy na obaleniu obecnego status quo
— mówi w rozmowie z autorką dyrektor Centrum Studiów Geopolitycznych w Rydze. Trzeba przyznać, że przypomina to odrobinę postawę państw, które na mapie leżą daleko od Rosji i przez wiele lat nie rozumiały jej sąsiadów, którzy mówili o zagrożeniu. Ich perspektywa zmieniła się 24 lutego.
Zapoznając się z ustaleniami Czubkowskiej, przyszło mi na myśl skojarzenie z pewnego rodzaju sceną filmową, którą Państwo z pewnością kiedyś widzieli. Można powiedzieć, że jest to pewien schemat filmowy. Chodzi o scenę, gdy jeden z bohaterów znajdując się w zagrożeniu zamiast uciekać, to idzie do tego najciemniejszego pokoju. I można tylko się zastanawiać: po co? Im więcej książki Czubkowskiej przeczytałem, tym większe miałem poczucie, że państwa Zachodu, choć nie tylko, postępują wobec Chin, jak bohater we wspomnianej przeze mnie scenie. Ze śledztwa autorki dowiadujemy się o licznych alertach wskazujących na nieczyste zagrania Pekinu, a mimo to, wciąż są tacy, co decydują się wejść do ciemnej piwnicy… Dlaczego tak się dzieje? Powodów jest wiele. Czasem to po prostu brak perspektyw albo lepszej oferty. Wizja wielkich inwestycji roztaczana przez Chińczyków jest zawsze piękna.
Gdy spojrzymy na to, jak silną pozycję mają Chiny w Afryce, na Bałkanach Zachodnich, w niektórych stolicach Europy, to jasno widać, że ich wpływy wciąż rosną. Problemem jest to, że w imię krótkoterminowych zysków zgadzamy się na biznesy, których długofalowe skutki często nas przerastają
— mówi w rozmowie z autorką czeski senator Pavel Fischer. I ta wypowiedź chyba najdokładniej oddaje częstą postawę wobec Chin.
Ale Zachód, który na co dzień deklaruje przywiązanie do takich wartości jak m.in. poszanowanie praw człowieka, wolność słowa, czy demokracja, zdaje się przymykać oko na to, co w Chinach niewygodne. Bywa jednak i tak, że wygrywa niechęć do drażnienia chińskiego smoka. Wystarczy bowiem wspomnieć np. o wolnym Tybecie, aby smok zaczął ziać ogniem. Alergicznie reaguje również na kwestie związane z Tajwanem. Przekonała się o tym Litwa, która odważyła się na otworzenie przedstawicielstwa Tajwanu w Wilnie. Ale i Czechy spotkały się z pogróżkami ze strony Chin, gdy jeden z senatorów zapowiedział oficjalną wizytę w Tajwanie.
Śledztwo Czubkowskiej powinni przeczytać nie tylko zainteresowani Chinami, ale może przede wszystkim ci, którzy za politykę wobec Państwa Środka odpowiadają. „Chińczycy trzymają nas mocno” to szczegółowa analiza metod wykorzystywanych przez Chińczyków do zwiększania swoich wpływów. To również ostrzeżenie przed tym, co idzie za wpadnięciem w macki Pekinu. To klarowne wyłożenie celów jakie Państwo Środka ma wobec naszego regionu, Europy, a idąc dalej całego świata. Mam tylko nadzieję, że za parę lat, może dekad, nie okaże się, że książka Sylwii Czubkowskiej była ostrzeżeniem, które zostało zlekceważone.
Sylwia Czubkowska, „Chińczycy trzymają nas mocno. Pierwsze śledztwo o tym, jak Chiny kolonizują Europę, w tym Polskę”, Wydawnictwo Znak Literanova.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS