A A+ A++

fot. Klaudia Piwowarczyk

Po czterech latach bielszczanie powrócili do PlusLigi. Pierwsze spotkanie rozgrywali z graczami Cuprum i wyszli na niego bardzo spięci. Obie drużyny popełniały sporo błędów własnych przez co pojedynek ten nie stał na najwyższym poziomie. Decydującym czynnikiem, który zadecydował o wygranej podopiecznych Pawła Ruska była lepsza skuteczność w polu serwisowym, zwłaszcza w końcowych fragmentach setów i większe doświadczenie w takich sytuacjach. Siatkarzom BBTS-u do wygranej brakowało niewiele, gdyż trzy z czterech partii zakończyły się różnicą dwóch punktów, więc mimo przegranej nie spuszczają głów i wierzą, że w kolejnych pojedynkach będzie znacznie lepiej.

Bielszczanie po czterech latach powrócili do PlusLigi. Spotkania tego nie będą najmilej wspominać, gdyż przegrali 1:3 z lubinianami, ale jak mówi powiedzenie ,,pierwsze koty za płoty” i trzeba o tym pojedynku jak najszybciej zapomnieć i wyciągnąć z niego wnioski. – Nie tak sobie wyobrażaliśmy start tej ligi. Liczymy się z tym, że liga będzie bardzo ciężka i każdy mecz będzie bardzo ciężko wygrać. Nam w spotkaniu z graczami Cuprum przydarzyły się takie rzeczy, że jak tego nie poprawimy to ciężko będzie wygrywać – powiedział Mateusz Zawalski.


Spotkanie to nie stało na najwyższym poziomie. Po obu stronach siatki zawodnicy popełniali mnóstwo błędów serwisowych i widać było, że pierwszy mecz sezonu PlusLigi nieco ich sparaliżował. – Od początku spotkania mecz nie stał na najwyższym poziomie. Wydaje mi się, że wynikało to z tego, że każda z drużyn chciała pokazać swoją dominację. Graliśmy u siebie i chcieliśmy odrzucać przeciwnika od siatki. Niestety nie udawało nam się to za dobrze. Potem w tym trzecim i czwartym secie troszkę z tych błędów zeszliśmy o dla kibiców było więcej siatkówki niż takiego brzydkiego grania – ocenił środkowy BBTS-u.

Cały pojedynek mocno falował, ale ostatecznie wyniki setów kończyły się na styku, gdyż trzykrotnie zdecydowała różnica dwóch punktów. Wydaje się, że gospodarzom zabrakło trochę doświadczenia w rozgrywaniu takich zaciętych końcówek. – Przeskoczyliśmy ligę wyżej i w tej lidze zagrywka odgrywa bardzo dużą rolę. Trzeba się na nią uodpornić i nauczyć też grać końcówki. Jak widzimy możemy grać punkt za punkt w każdym secie, a niestety w decydujących momentach to drużyna przeciwna robi coś więcej niż my i to oni wygrywają. Musimy się jeszcze tego nauczyć – stwierdził Zawalski. Jednak dostrzegł też pozytywy. – Ten mecz też pokazał, że jest promyk nadziei dla nas. Nie oddaliśmy go łatwo. Walczyliśmy cały czas. Mam nadzieję, że z każdym spotkaniem będzie tylko lepiej – dodał.

Dużym problemem dla włodarzy klubu było późne zakończenie baraży o prawo gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kiedy pozostałe drużyny miały już w dużej części dogadane składy to bielszczanie dopiero rozpoczynali jego kompletowanie. Być może w ich szeregach nie ma wielkich gwiazd, dlatego walka o utrzymanie będzie ich głównym celem, ale nie należy ich w żaden sposób lekceważyć. – Drużynę zbudowaliśmy bardzo późno. Nasza runda play-off trwały do 8 maja, a wtedy większość zespołów już miała składy pozamykane. My dopiero wtedy zaczęliśmy kompletować drużynę, gdyż wcześniej nie wiedzieliśmy, w której lidze będziemy grać do końca. Liczyliśmy, że w PlusLidze, ale nie było to wiadome. W okresie przygotowawczym graliśmy bardzo dużo sparingów. Mieliśmy się zgrać z całym zespołem. Późno do nas dołączył Jake (Hanes – przyp.red) i Janek (Zimmermann – przyp.red). Trochę nam to pomieszało plany, ale przepracowaliśmy ten czas najlepiej jak mogliśmy – zakończył.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrenuj z wojskiem!
Następny artykułNBA: Słownik koszykarski – Salary Cap (limit płac w NBA)