A A+ A++

Brat Józef Bałaban przez 70 lat był przyklasztornym ogrodnikiem. Codziennie wyrabiał różańce z nasion. 

Urodził się 8 lutego 1929 r. w Trześniowie na Podkarpaciu. O franciszkanach dowiedział się z “Rycerza Niepokalanej”. Zgłosił się do Niepokalanowa.

“Mama mówiła: Co tak daleko? Nie możesz do jezuitów, bliżej, do Starej Wsi? Ja nie chciałem. Chciałem do franciszkanów. Rodzice żadnych przeszkód nie robili. Odwieźli mnie jeszcze na stację do Iwonicza” – opowiadał swojemu współbratu o. Andrzejowi Zającowi OFMConv. W Niepokalanowie wybijał medaliki.

Po półrocznym doświadczeniu w klasztorze św. Maksymiliana przybył do Krakowa. Następnie został skierowany do Dąbrowy Górniczej-Gołonoga. Później były jeszcze Jasło, Radomsko, a od 1982 r. Kraków, gdzie pozostał do końca życia.

Zazwyczaj pracował w ogrodzie, a w Krakowie również na furcie. Tam w wolnych chwilach robił różańce z nasion łzawicy, które sam uprawiał (nazwa łacińska: Coix lacryma-jobi, a nazwy regionalne: Łzy Hioba, łzy Chrystusa, łzy Matki Boskiej).

“Teraz, jak siedzę na furcie i nikt nie dzwoni, to zaraz bym zasnął. Nie wiem, czy to już takie lata, czy przychodzi koniec mój. A tak robię coś pożytecznego”- opowiadał z pogodą ducha i dodawał jeszcze niczym najprostszą oczywistość: “Nie lubię próżno siedzieć”.

Pytany o to, gdzie nauczył się robić różańce, odpowiadał, że to “nie jest filozofia”. “Wystarczy przyjść, popatrzeć i robić. Mieć narzędzia i ręce i zabrać się za to” – przekonywał. Pierwsze nasiona przyniosły mu w Krakowie siostry szarytki. Od tego czasu sam je siał.

GN 10/2022
DODANE 10.03.2022
AKTUALIZACJA 19.04.2022

więcej »

Trudno policzyć, ile różańców powstało pod palcami brata Józefa. “Kiedyś jeden diakon wspomniał o nim w swojej homilii. Przyuważył go, jak siał coś w grządkach, a za nim dreptały dwa kosy i wydziobywały zdobycz. A brat siał dalej, nawet ich nie przeganiał, przekonany, że, owszem, coś zjedzą, ale wszystkiego nie wydziobią. W końcu człowiek sieje, ale Pan daje wzrost i dobry plon” – wspomina w artykule o bracie Józefie o. Zając.

“To nie są zwykłe koraliki. Kryje się w nich niezwykła historia, pracowitość i pasja zakonnika, który prostym życiem służy Bogu i ludziom. A wszystko to dzieje się w miejscu, które pamięta księcia Bolesława, fundującego Kraków na prawie magdeburskim, i którego szczątki kryją do dziś franciszkańskie mury. Jest to jednak preludium do tej jedynej najważniejszej historii, która ożywa, kiedy człowiek zaczyna w skupieniu i z wiarą przesuwać palce po kolejnych koralikach – historii Jezusa i Maryi” – podkreśla zakonnik.

Brat Józef znany był ze swojej pogodnej natury, pokory i franciszkańskiej prostoty. Zmarł w uroczystość św. Franciszka z Asyżu, w miesiącu poświęconym Różańcowi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułBitcoin jest tak samo nieekologiczny jak przemysł naftowy czy hodowla bydła
Następny artykułZamknięcie drogi gminnej nr 160248C Białe Błota – Otłoczyn (10 – 17.10.2022 r.)